24. Włamanie.

4K 273 16
                                    

O własnych już siłach wracam do gabinetu. Tym razem Zayn towarzyszy mi i zostaje w środku. Sara przegląda jakieś kartki, a kiedy widzi, że wchodzę, odkłada je do teczki.

- Jak się czujesz? - pyta. - Chcesz miętówkę?

Kiwam twierdząco głową i zajmuję miejsce naprzeciw kobiety. Mohn podaje mi pudełko z miętówkami, którymi się częstuję.

- Wymiotywałaś już wcześniej? - kontynuuje zadawanie pytań.

- Raz - przyznaję szczerze. - Nie jestem w ciąży prawda? Biorę tabletki antykoncepcyjne, więc to raczej nie przez to...

- Wątpię, żebyś była w ciąży - marszczy czoło. - Myślę, że to złe wspomnienia sprawiają, że twój organizm chce się oczyścić. Przez to, że czujesz się nie czysta, zwracasz zawartość żołądka. Dla pewności możesz iść do apteki po test ciążowy, ale myślę, że szanse na ciążę wynoszą, góra, dwa procent.

Czuję ogromną ulgę. Faktycznie, kiedy tylko bardziej skupiałam się na tamtym wydarzeniu, zaczynało robić mi się niedobrze i wymiotywałam.

Zayn chwyta mnie za rękę i opuszkami palców gładzi zewnętrzną stronę mojej dłoni. Jest przy tym tak subtelny, że przez moje ciało przechodzi dreszcz.

- Tess, kiedy pasuje Ci termin na następną wizytę?

- Um... Nie wiem... We wtorek mam ostatni egzamin,  a potem są wakacje, więc znajdę pewnie dużo czasu.

- Może być piątek? - proponuje.

- Tak, jasne - wstaję i podaję jej dłoń. - Dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia, Tess. A ty Zayn... - zwraca się do bruneta - zadzwoń do mnie, musimy umówić się na twoją wizytę. Zajmij się nią.

Zayn potakuje i wyprowadza nas z pomieszczenia. Ledwie co opuszczamy gabinet, jego dłoń puszcza moją. Nie mogę ukryć, że jest mi cholernie przykro.

Brzydzi się Tobą, woła głos mojej podświadomości.

Niechętnie się z nim zgadzam.

***

Zayn odprowadza mnie pod same drzwi akademika. Ciągle jest spięty i dziwnie się zachowuje. Ignoruje już nawet fakt, że jest mało rozmowny. Chcę go po prostu przytulić i poczuć, że nie jestem z tym wszystkim sama. Może proszę o zbyt wiele?

- Uh... To cześć? - odwracam się w stronę drzwi i odchodzę.

Może miałam nadzieję, że Zayn chwyci mnie za rękę, pocałuje i obieca, że wszystko będzie dobrze, ale to nie film. W filmach zawsze jest chociażby cząstka szczęśliwego zakończenia. U mnie? Nic na takie zakończenie nie wskazywało.

Niemal od razu rzucam się na swoje łóżko, ale mój odpoczynek zakłóca walenie do drzwi. Zauważyłam, że Hannah nie ma, więc sama muszę iść otworzyć. Jestem cholernie nie wyspana i zmęczona, nie mam sił na żaden kontakt z kimkolwiek.

Patrzę przez wizjer, po czym z trudem przełykam ślinę. Za drzwiami stoi dwóch wysokich mężczyzn. Nie widzę twarzy, ale wiem, że na głowach mają naciągnięte kaptury. Walenie nasila się, a ja momentalnie się cofam. Wyjmuję z kieszeni telefon i pisze sms'a do Zayna, że ktoś jest pod drzwiami i chce dostać się do środka. Może jestem przewrażliwiona, ale sądzę, że na moim miejscu każdy by taki był.

Jak najciszej mogę, kieruję się do kuchni i wyjmujębz szuflady najwięjszy z noży. Jestem cholernie przerażona, a walenie nasila się. Dlaczego do cholery nikt z akademika nie reaguje?

Nawet nie wiem kiedy, ale po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Mam problem z oddychaniem i cała się trzęsę. Czuję wibracje w telefonie, a kiedy patrzę na ekran widzę, że dzwoni Zayn.

- Skarbie, nie odzywaj się ani słowem. Rób to co Ci mówię. Idź i zamknij się w łazience, najlepiej zabarykaduj jakoś drzwi. Będę tam za dwie minuty, ale muszę mieć pewność, że jesteś bezpieczna.

Jego głos jest tak opanowany, że wręczyłabym mu nagrodę Nobla. Z cholernym strachem zauważam, że ktoś kto jest za drzwiami, zaczął atakować je nożem lub innym ostrym narzędziem. Komuś bardzo zależało, żeby dostać się do środka.

Na drżących nogach udało mi się zamknąć w toalecie. Nie miałam pojęcia czym zastawić drzwi. Miałam do wyboru pralkę, która była stosunkowo blisko wejścia lub kosz na pranie. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiłam zaryzykować i z całych sił pchnęłam pralkę. Robiłam przy tym mnóstwo hałasu, ale nic nie mogłam na to poradzić. Słyszałam mocniejsze pchnięcia w drzwi. Byłam pewna, że ktoś wszedł do mieszkania. Skuliłam się w kącie pomieszczenia, jedną ręką ściskając nóż, drugą powiadamiając Hannah, żeby nie wracała do akademika.

Moje przerażenie osiągnęło zenitu, kiedy ktoś włączył światło w łazience. Światło, którego włącznik był na korytarzu. Moje serce zaczęło bić szybciej i nic nie mogłam poradzić na to, że w moich myślach pojawił się motyw mojej śmierci.

Nie chciałam umierać.

Ktoś chodził po mieszkaniu, było słychać odgłos butów, szurania krzeszeł i trzaskania drzwi. Kiedy nieproszony gość chciał otworzyć drzwi do łazienki, a one ani drgnęły, zrozumiałam, że to był mój koniec.

Widziałam, jak gałka przekręcała się w każdą stronę, ale drzwi ani drgnęły. Były solidne, taką przynajmniej miałam nadzieję. Nagle wszystko ucicho. Nie było słychać kroków, ani niczego niepokojącego. I to było właśnie najgorsze. Niepewność.

Mój telefon zawibrował, więc szybko otworzyłam dymek czatu z Zaynem.

Od:Zayn
Możesz już wyjść. Jestem tutaj.

Odetchnęłam z ulgą i zabrałam się za odsuwanie pralki. Moje serce biło jak szalone. Nie miałam pojęcia co właśnie się stało.

Ledwo co otworzyłam drzwi, wpadłam w ramiona Malika. Moje ciało drżało, a Zayn opiekuńczo gładził moje włosy.

- Już tutaj jestem, skarbie. Oddychaj.

W miarę upływu czasu, zaczęłam się uspokajać. Mieszkanie było zdemolowane. Krzesła, stoły były poprzewracane, szafy otwarte. Ktoś czegoś szukał i możliwe, że wcale nie chodziło o mnie.

- Kto to był? - pytam cicho.

Zayn siada na moim łóżku i przyciąga mnie na swoje kolana. Opieram głowę o jego muskularne ramię.

- Kiedy przyszedłem, już nikogo nie było. Nie znaleźli Cię?

- Myślę, że zorientowali się, że ktoś jest w łazience. Potem wszystko ucichło...

- Będziecie musiały wymienić drzwi wejściowe. Gdzie Hannah?

- Nie wiem, nie było jej tu kiedy przyszłam.

- Co tu się stało? - słyszę głos Chrisa gdzieś w pokoju.

- Ktoś się włamał. Czego tu szukasz Dallas? - warczy Zayn.

- Przyszedłem do swojej przyjaciółki - odpowiada równie nieprzyjemnym tonem. - Chodź tu mała - zwraca się do mnie.

Z trudem wstaję z kolan Zayna i wtulam się w tors przyjaciela. Jest troskliwy i wiem, że chce mnie chronić. Nie wiem tylko, co powinnam robić ze swoim życiem, kiedy wszystko wali mi się na głowę.

______
Co sądzicie o tym opowiadaniu? Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii.

Spokojnie, Tess nie jest w ciąży. Nie jestem taka głupia i cały czas chodziło o to, że była tak zdegustowana sama sobą, że wymiotywała. Rany na psychice są głębokie, choć może bohaterka stara się żyć dalej normalnie.

The Darker Side I, II, III || Z.MWhere stories live. Discover now