7. "Lecimy do Disneylandu."

4.6K 298 116
                                    

Wesolutkich Świąt, skarby!

Archie od razu podnosi się i staje z nią twarzą w twarz. Jest zdenerwowany, a ona przeszczęśliwa i nadzwyczaj urocza. Żartuję, jest okropna. Gdybym tylko nie była taka poobijana, chwyciłabym ją za jej włosy i wyrzuciła na zbity pysk z sali.

- Czego tu chcesz? - syczy blondyn.

Dziewczyna uśmiecha się tak słodko, że mam ochotę zwymiotować. Wita się z moją matką, która jest zupełnie rozkojarzona.

- Chcę porozmawiać z Tess. Na osobności - dodaje.

Chcę się roześmiać i wygonić ją, jednak to byłoby nie podobne do mnie. Pomyśli sobie, że się jej boję. Nie wie tylko, że to ja mogę stworzyć zagrożenie.

- Dajcie nam kilka minut - mówię spokojnie, z fałszywym uśmiechem przyklejonym na twarz.

Moja mama wychodzi, ciągnąc za sobą Archiego, który wcale nie jest zadowolony z mojej decyzji. Kiedy drzwi za nimi się zamykają, dziewczyna siada z gracją na krześle obok mnie. Najgorsze jest to, że wcale nie przestaje się uśmiechać.

- Jak się czujesz? - pyta tym swoim denerwującym głosem, jak gdyby nigdy nic.

Rozbawiona unoszę brew i parskam śmiechem.

- Wiesz, w porządku. Tylko jakaś para idiotów zepchnęła mnie i mojego przyjaciela z motocykla, przez co mogłam stracić życie - puszczam jej oczko.

- Nikt i tak by nie tęsknił - pociera moje ramię, i gdyby nie to, że mam gips, uderzyłabym ją.

- Czego tu chcesz?

Jestem z siebie dumna. Trzymam nerwy na wodzy i panuję nad sobą. Sukces, Tess. Ogromny sukces.

- Zayn chciał, żebym przed naszym wyjazdem zobaczyła jak się czujesz. Ma wyrzuty sumienia, czy coś - przewraca oczami.

Idź się zabić.

- Jakim wyjazdem? - marszczę czoło.

Uśmiecha się zwycięsko i wstaje. Poprawia swoją cholernie krótką sukienkę i włosy.

- Lecimy do Disneylandu. Za dwie godziny mamy lot, więc będę się zbierać.

Czuję jak zbiera się we mnie zazdrość. Zayn doskonale wiedział, że Disneyland w Paryżu był moim ogromnym marzeniem od zawsze. Robi to, żeby pokazać mi jak bardzo kocha Julliet, a nie mnie?

- A i jeszcze jedno - odwraca się do mnie ostatni raz, zanim wychodzi. - Miałam nadzieję, że skończysz gorzej.

***

Zaczyna się ściemniać. Wracając do domu po kilku dniach kontroli w szpitalu, czeka mnie miła niespodzianka. Ledwo co otwieram drzwi, a czekają na mnie oni. Moi przyjaciele.

- Tess! - Hayley i Hannah rzucają się na mnie, uważając jednak, żeby nic mnie nie bolało.

Później zostaję przytulona przez resztę. Nathan niesie w dłoniach tort, choć zupełnie nie wiem po co. W pokoju rozbrzmiewa głośne ,,Sto lat!", a ja uświadamiam sobie, że mam dziś urodziny. Mam już dwadzieścia lat.

Wszyscy wręczają mi prezenty i składają życzenia. Jestem szczęśliwa, ale czegoś mi brakuje. A może bardziej kogoś.

- Kochanie, my z ojcem i Mattem wychodzimy. Prezent dostaniesz jutro. Bawcie się dobrze, wracamy jutro - mama całuje mnie w policzek i wraz z resztą rodziny wychodzą.

- Wiemy, że przez gips możesz mieć lekkie problemy, ale spokojnie, damy radę - zostaję objęta przez Nialla, a ktoś dzwoni do drzwi.

- Chwileczkę - przepraszam go i ruszam w kierunku wejścia do domu. Otwieram, a przede mną widzę mnóstwo ludzi z collegu.

- Impreza! - głośny krzyk rozrywa moje bębenki.

Ludzie składają mi życzenia i tłumem wchodzą do mojego salonu. Na całe szczęście dom rodziców jest całkiem duży. Chłopcy z bractwa wraz z Archiem, Hayley i Hannah wszystko zorganizowali. Alkohol, DJ'a, jedzenie. Krótko mówiąc - odwalili całą robotę.

- Pójdę się ogarnąć - mówię do Hannah, na co dziewczyna przytakuje.

Ruszam do swojego pokoju i zakluczam go. Nie chcę, żeby ktoś tutaj wchodził, kiedy będę paradować w samym ręczniku.

Biorę szybki prysznic i suszę włosy. W miarę krótkim czasie udaje mi się ubrać spódniczkę, bo ze spodniami miałabym problem, crop top i baleriny. Mocniej niż zwykle podkreślam makijażem oczy i usta. Kiedy uznaję, że jestem gotowa, uświadamiam sobie, że nie dam chyba rady nie myśleć o Zaynie.

Wychodzę z pokoju i zamykam go na klucz. Z dołu słychać już głośną muzykę. Kiedy schodzę, widzę, że wszyscy już tańczą i piją. Kieruję się do kuchni, bo jeśli zaraz się czegoś nie napiję, nie będę w stanie dobrze się bawić. W pomieszczeniu jest tłok. Kilka par obściskuje się pod ścianami, a ja chcę tylko dostać się do beczki z piwem. Leję spokojnie trunek do plastikowego kubka i biorę pierwszy łyk. Krzywię się, ponieważ piwo jest jakieś mocne. Nie przeszkadza mi to jednak w ogóle i wypijam zawartość trzech kubków.

- Zatańczysz? - słyszę za sobą, więc odwracam się.

Przede mną stoi nie kto inny, jak Archie. Uśmiecha się w sposób, który przyprawia mnie o szybsze bicie serca. A może to po prostu alkohol... Nie jestem pewna. Chwytam jego wyciągniętą w moją stronę dłoń i ruszam tuż za nim do salonu. Jestem w szoku ile ludzi przyszło, ale po chwili uświadamiam sobie, że dla darmowego alkoholu ludzie są w stanie zrobić wszystko, tym bardziej w piątkowy wieczór.

Archie prowadzi mnie w rytm muzyki, uważając na moją rękę w gipsie. kołyszemy się, będąc bardzo blisko siebie. Kręcę biodrami i po prostu staram się dobrze bawić. Trzy mocne piwa wystarczyły, żebym poczuła się lepiej. Odwraca mnie przodem wtedy, gdy DJ puszcza spokojniejszy kawałek. Przyciąga mnie do siebie i obejmuje w talii. Jego ręce nie zjeżdżają na mój tyłek tak, jak robiły to dłonie Zayna. On po prostu trzyma mnie tak, że czuję się bardzo komfortowo. Opieram głowę na jego ramieniu i zaczynamy się powoli kołysać. Jego ciepły oddech odbija się o moją zimną szyję, przez co przechodzą mnie dreszcze.

- W porządku? - pyta, jak zakładam, o ból w ręce.

Przytakuję pewnie głową i uśmiecham się do niego. Pomyśleć, że byliśmy razem, a teraz znów jesteśmy tak blisko siebie. Spoglądamy sobie prosto w oczy i nic nie poradzę na to, że mój wzrok ląduje na kilka sekund na jego ustach. Zauważa to, jednak nie wydaje mi się, żeby mu to przeszkadzało. Jestem cholernie spragniona bliskości z drugim człowiekiem, więc kiedy jego usta w końcu muskają moje, nie protestuję. Zdrową dłonią ciągnę lekko końcówki jego włosów, a on przesuwa nas pod najbliższą ścianę, ani na chwilę nie odrywając się od moich ust.

Zostaję oparta o ścianę, a jego wargi zaznaczają ślady na mojej szyi. Jeśli będę miała malinki, przysięgam, że go zabiję. Powraca znów do ust, a kiedy chcę pogłębić pocałunek chłopak zostaje ode mnie odsunięty. Niechętnie otwieram usta, a przede mną stoi rozwścieczony Malik.

____________

#TeamZayn czy #TeamArchie ?

The Darker Side I, II, III || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz