Wybieranie między nimi było jak zrzucenie się z klifu. Każda odpowiedź była niebezpieczna. Archie był moim przyjacielem od zawsze... kochałam go i nadal kocham. Takich uczuć jak miłość nie da się wymazać. Kocham go jednak jak brata. Zayn zaś jest kimś, przy kim czuję się tak bezpiecznie... Zakochałam się w nim i nie chcę go stracić. Zayn jest tym, któremu zależy na moim bezpieczeństwie.
- Archie - mówię powoli - powinieneś stąd wyjść, przepraszam.
- Rozumiem - spuszcza głowę, a mi robi się głupio. Idiotko, to twój przyjaciel. - Poradzę sobie, mała - posyła mi nikły uśmiech i chce wstać, ale go powstrzymuję.
- Opatrzę Ci rany, potem pójdziesz.
- No chyba sobie żartujesz - Zayn kręci głową. - Po tym wszystkim chcesz mu jeszcze pomagać?
- Wybrałam Ciebie, Zayn - mrużę oczy. - Nie sądzisz, że już wygrałeś i powinieneś odpuścić?
- Nie odpuszczę mu - prycha. - Po co mu pomagasz?
- Staraj się być pomocnym - wzdycham. - To zawsze wraca.
Zayn układa usta w wąską linię i siada na krześle w kuchni. Ja zabieram się zaś za pomoc Archiemu. Chłopak co jakiś czas syczy z bólu, ale ja na jego miejscu bym się rozpłakała. Wygląda tragicznie.
- Jaki gang Ci to zrobił? - pyta Malik. Jego głos jest nadzwyczajnie opanowany.
- Węże - mruczy blondyn. - Przepraszam Tess, zrobię wszystko żeby Cię chronić...
- Przestań przepraszać - buczę. - Wybaczam Ci, ale może lepiej żebyś trzymał się narazie z daleka - dodaję ciszej.
- Chcesz tego?
Nie chcę, ale kiwam twierdząco głową. Tak będzie lepiej dla nas obojga.
- Skończyłam - mówię cicho, a on wstaje.
Przyciąga mnie do uścisku i całuje lekko w policzek. Jego ciało się trzęsie i mam wyrzuty sumienia, że zostawiam go samego.
- Będę zawsze, kiedy będziesz mnie potrzebować - szepcze i wychodzi z mojego mieszkania.
Zayn pojawia się przy mnie ta szybko, że jestem wręcz zdziwiona. Obejmuje mnie w pasie i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi. Jego usta delikatnie muskają moją skórę, przez co budzą się motylki w moim brzuchu.
- Wiesz, że będę Cię chronił i nic Ci się nie stanie, prawda? - spogląda na mnie ze smutkiem. Zayn Malik jest smutny. Cholera.
- Wiem - szepczę, choć nie jestem pewna jego słów.
***
Budzę się dość wcześnie, więc mam czas na ogarnięcie się do szkoły. Zayn wrócił do bractwa, a ja musiałam uporać się z moim życiem sama. Na zewnątrz padało i doskonale odzwierciedlało to mój nastrój. Zimny, smutny dzień.
Wychodzę z łóżka, niezwykle się przy tym ociągając. Biorę z szafy pierwsze lepsze ubrania i ruszam do łazienki. Wchodzę pod prysznic, a ciepła woda w połączeniu z zimnym powietrzem sprawia, że moje ciało przechodzi dreszcz. Moje mięśnie rozluźniają się po chwili i mogę rozkoszować się prysznicem. Kiedy wychodzę z kabiny, owijam ciało miękkim ręcznikiem, a włosy suszę. Po makijażu i pokręceniu włosów, ubieram czarne rurki i flanelową, czerwono-czarną koszulę w kratkę. Uważam, że wyglądam calkiem nieźle, więc wychodzę z łazienki i idę do kuchni.
Hannah siedzi w piżamie i pije kawę, której sama nienawidzę. Witam się z nią i zabieram się za robienie śniadania.
- Dlaczego wczoraj był tutaj Justin? - pyta, kiedy biorę pierwszy gryz swojego tosta.
- Przyjechał z Zaynem - tłumaczę. - Archie też tutaj był.
- Żartujesz? Gadałaś z nim?
- Trochę - wzruszam ramionami. - Opowiem Ci później, bo spóźnię się na zajęcia.
Szybko zjadam śniadanie, po czym ruszam do szkoły. Mój humor poprawia się tak szybko, że to aż niemożliwe. Zayn kieruje się w moją stronę z bukietem róż. Takim, cholera, ogromnym bukietem, że zasłania go niemal całego.
- Cześć - cmoka mnie przelotnie w usta po czym wręcza kwiaty. - Mam nadzieję, że Ci się podobają.
- Są piękne - uśmiecham się szczerze. - A z jakiej to okazji?
- Żadnej - wzrusza ramionami - chciałem tylko dać Ci kwiaty.
Zayn zaskakuje mnie z każdym dniem coraz bardziej. Stał się innym człowiekiem niż był na początku roku szkolnego. Teraz jest opiekuńczy, troskliwy, kochany i romantyczny. Nie jest już takim dupkiem, ale potrafi być groźny.
- Chodź, bo się spóźnimy - śmieje się, widząc jak się mu przyglądam.
Po odniesieniu kwiatów do kantorka, ruszamy na lekcje.
***
- Widzimy się wieczorem? - pyta Malik, obejmując mnie w pasie.
Lekcje dobiegły końca i nareszcie mogę wrócić do domu.
- Jasne - odpowiadam bez namysłu. Lubię spędzać z nim czas. - Muszę iść do sklepu, do zobaczenia.
- Podwiozę Cię - proponuje, ale kręce przecząco głową. - Dobra, ale uważaj na siebie. Kocham Cię.
Staję na palcach i całuję go czule w usta. Jestem w nim tak cholernie zakochana. Kiedy odrywamy się od siebie, uśmiecham się lekko i kieruję się w stronę bramy szkoły.
POWIEDZIAŁ
ŻE
MNIE
KOCHA.Zayn idzie na parking, więc jestem zdana sama na siebie. Jedynym plusem tego dnia jest to, że przestało padać.
W sklepie nie ma prawie żadnych ludzi. Pojedyncze kobiety użerają się z dziećmi, krzyczącymi coś, że chcą słodycze. Też ich potrzebuję, więc kieruję się na dział z czekoladami. Po drugim namyśle stwierdzam, że polskie czekolady zawsze smakowały mi najbardziej, a akurat jest ich dostawa. Biorę od razu dwie, dobieram kilka rzeczy potrzebnych na obiad i ruszam do kasy. Sprzedawca jest równie ospały jak ja, więc bez zbędnych słów płacę i wychodzę.
Akademik jest oddalony od sklepu o około dwa kilometry, co tylko pogarsza moją sytuację. Jestem leniwa.
Widzę, że rozwiązał mi się but, co przeszkadza mi w chodzie. Schylam się, żeby go zawiązać, kiedy nagle ktoś powala mnie na ziemię.
Zapada ciemność.
__________
YOU ARE READING
The Darker Side I, II, III || Z.M
FanfictionNie każdy jest tym, za kogo się podaje. Każdy ma swoją drugą twarz, której nie chce ujawniać. Ale co jeśli ciemniejsza strona człowieka musi wyjść na jaw, aby chronić najbliższych? ~~~~~ OSIĄGNIĘCIA: #10 miejsce w FanFiction! / 07/08/2017 #3 miej...