Pisarzu, obudź się

94 47 20
                                    

Dzisiaj coś krótkiego. I lekkiego. Bez ZSRR, Fidela Castro, walki z apartheidem i morderstwach Zedonga. Może to dlatego, że po ostatnim artykule i 29-ciu przypisach moje szare komórki udały się w sen zimowy. A może dlatego, że polityka i historia to nie są jedyne ważne dla mnie tematy, na które ja, jako pisarz, zwracam uwagę.

Pamiętacie ten moment, gdy jakiś guru powiedział Wam przez ekran monitora, że macie teraz usiąść, zacząć pisać i robić to regularnie każdego dnia? Zwyzywał was od leni śmierdzących, meduz, prokrastynatorów i użył stu innych określeń, abyście w końcu ruszyli cztery litery i poklikali coś tam na klawiaturze.

Tymczasem po drugiej stronie monitora może znajdować się osoba, która niekoniecznie ma trójkę małych dzieci, które zaraziły się w przedszkolu grypą. Pracę, w której codziennie spędza 10 godzin z 15-stominutową przerwą na papierosa. Schorowaną matkę. Problemy psychiczne.

Bo wiecie, mówienie pisarzowi „zacznij pisać" jest jak powiedzenie osobie z depresją „nie martw się". Niby mówimy dobrze, ale jednak nie.

Wpierw pojawia się ten słomiany zapał. Zaczynacie pisać z prędkością światła, aż czarne dziury zaczynają krążyć wokół układu słonecznego, niebo walić, a skały srać. Następnego dnia kolega zaprasza was na piwo, ale wy odmawiacie. Piszecie dalej. Kolejny dzień – facetka z matmy kazała zrobić przecież sto zadań ze zbioru ćwiczeń, który otworzyliście raz, by sprawdzić, czy numer ewidencyjne się zgadza. Wykupujecie Odrabiamy Premium, zagryzacie to Matemaxem i jak już naprawdę nie wiecie, co robić, to wchodzicie na Youtube i oglądacie, jak jakiś koleś po polibudzie zrobił biznes i rozwiązał cały zbiór zadań dla takich humanistów jak wy, byście wpłacili mu parę groszy. Po tej umysłowej inwestycji dostrzegacie, że jest już 21:37. Warto byłoby popisać. Zrobiliście tylko 25 zadań, ale może to stare babsko zapomni. Piszecie, macie te dwieście słów, potem padacie pół-martwi ze zmęczenia na łóżko, a następnego dnia dostajecie pałę, bo nie zrobiliście tych zadań.

Ale guru jest z was dumny. Prawda?

Wiecie co, to tak nie działa, że jak codziennie siądziecie do dokumentu i napiszecie te tysiąc pińćset słów na NaNoWriMo, to osiągnięcie sukces. Wy tego nie zrobicie, bo macie dzieci, szkołę, pracę, pranie do wywieszenia, kibel do odetkania, obiad do spalenia i, niestety, nie urodziliście się jako potomkowie Bezosa, więc nikt was w niczym nie zastąpi. Prawda bolesna, ale po co kłamać swojej własnej książce?

Fajnie jest mieć autorytet i się go słuchać. Może być motywujący, może w końcu sprawić, że otworzycie ten dokument i coś napiszecie. Jednak bez wiary w siebie ten dokument znowu zostanie zapomniany w obrębach tysiąca niedokończonych plików. A tacy guru tę wiarę w siebie zabierają.

Bo jesteś niewystarczający. Nie nadajesz się na pisarza. A to wszystko dlatego, że nie piszesz regularnie, że wolisz spotkać się ze znajomymi, których miesiąc nie widziałeś, od tworzenia kolejnego rozdziału do twojej powieści.

Tyle że to jest nieprawda.

Nie obwiniajcie się, że wolny czas wykorzystaliście na scrollowanie Facebooka. To, co prawda, pożyteczne nie jest, ale po dziesięciu godzinach pracy naprawdę fajnie usiąść i odpocząć. Nie musicie od razu siadać do kompa, by wytężyć mózgownicę i napisać te tysiąc słów. Po co, jeśli jesteście na tyle zmęczeni, że po chwili zacznie boleć was głowa?

Nie ma sprawdzonego przepisu na regularne pisanie. Zawsze coś wypadnie z głowy, zawsze znajdzie się powód, dla którego pisać nie będziecie. Prokrastynacja pojawia się dopiero wtedy, gdy całymi dniami siedzicie na czterech literach i nic nie robicie. A, zapewniam, nikt tak nie robi na co dzień. Nie da się przeżyć w tym stanie, chyba że macie siedem lat.

Jeśli guru mówi wam: „codziennie napisz chociaż jedno zdanie", to wy powiedzcie: Nie. Napiszę nawet i pięćset zdań, ale gdy znajdę na to czas. Zmuszanie się do pisania po ciężkim dniu to coś, co zabija w was pisarzy.

Ustalcie sobie, kiedy macie najwięcej czasu, i wtedy piszcie. Zbierajcie pomysły. Wenę. Scrollowanie Facebooka, oglądanie seriali, czytanie książek też może być inspirujące. Można te inspiracje zapisywać, a potem wykorzystywać do pisania książek.

Bo pisarze tak naprawdę cały czas są aktywni w swoim pisarskim uniwersum. Cały czas wymyślają, cały czas tworzą – tylko w swojej głowie. Nie trzeba pisać, aby wymyślać. Najważniejsze to o książce pamiętać.

Nie wstydźcie się tego, że nie macie czasu. Nie słuchajcie ludzi, którzy nazywają Was meduzami, bo nie napisaliście na NaNoWriMo wczoraj tych nieszczęsnych jeden i pół tysiąca słów. Odpuśćcie sobie, zróbcie przerwę, a potem wróćcie z nową mocą do pisania. To naprawdę pomaga.

Sutsui

Z piórem lub na pierzu | Spartański Dwutygodnik [numery: 11-20]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz