Gdzie szukać autorytetu?

65 42 3
                                    

Noszę kolorowy turban. Codziennie od paru miesięcy. Nie jest to oznaka choroby czy wiary. Noszę go z prostego powodu: zapuszczam włosy i w tym momencie wyglądam jak kasztan. Stwierdziłam więc, ze zaoszczędzę sobie i innym wątpliwej przyjemności oglądania mojej „fryzury" i ukryję ją pod fałdami materiału.

Jak się okazuje, jeśli nosisz turban, to albo jesteś joginem, albo po chemii, albo członkiem jakiegoś ruch New Age. Dokładnie to właśnie usłyszałam ostatnio: „Ty jakaś taka njuejdżowa jesteś". „Obraża mnie czy co?!" pomyślałam i zaczęłam szukać odpowiedzi, czym jest tej wspomniany New Age.

Okazuje się, że obecnie wszystko, co związane z rozwojem świadomości, duchowością, pracą z ciałem i energią, zostało wrzucone do jednego wora. Nie oceniam tego, gdyż ludzki umysł potrzebuje jakiś ram do tego, żeby nie zwariować; stąd właśnie różnego rodzaju klasyfikacje chociażby. Podczas przeglądania różnorakich ogłoszeń o warsztatach rozwojowych (o kobiecości, męskości, czakrach, trzecim oku, dziurze w kroku, ceremonialnym kakao, ceremonialnym tańcu w deszczu itp.) rzuciło mi się w oczy jedno: mnóstwo osób poszukuje jakiegoś Guru, przewodnika. I tu zaświeciła mi się czerwona lampka. Dlaczego? Już tłumaczę.

Z własnego doświadczenia wiem, ze kiedy ktoś jest w momencie przejścia, np. podczas zmiany starych schematów, głębokiej pracy terapeutycznej, jest bardziej wrażliwy na różnego rodzaju sugestie i projekcje. Łatwiej takiej osobie wmówić, ze coś jest dla niej dobre, że akurat nasz Wysokowibracyjny Oczyszczacz Czakr pomoże nam uwolnić się od traum rodowych lub warsztat prowadzony przez pana Ziutka pokaże, jak być szczęśliwym.

Wychodzę z założenia „żyj i pozwól żyć innym", więc jedynie obserwuję, jak wielu moich znajomych z njuejdżowego bractwa wchodzi w koligacje z szarlatanami, wydaje pieniądze na kursy lub narzędzia, które w magiczny sposób mają im pokazać jak żyć. Żyć lepiej, dostatniej, zdrowiej.

Sama, będąc po pogłębionej terapii Dorosłych Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych, wiem, jak bardzo potrzeba jest latarni morskiej, która wskaże drogę na tych nieznanych wodach Nowego Dnia. Jednak najjaśniejsza latarnia, największy guru, najmądrzejszy mistrz jest.... (werbrel)... w Tobie.

Sam sobie jesteś sterem, rybakiem i rybą. Ciało, umysł i serce w połączeniu z intuicją czynią z ciebie Gandalfa Białego (kiedy już uporasz się ze swoim wewnętrznym Balrogiem). Jak?

Twoje ciało to zapis teraźniejszości i przeszłości. Jeśli znasz język, jakim się z nim porozumieć, możesz odczytać i ponadto zmienić przyszłość (swojego organizmu). Polecam lekturę Totalnej Biologii, która zwraca uwagę na połączenie ciała i duszy. Wszystko to, co dzieje się na subtelnych poziomach, w naszej podświadomości, prędzej czy później, wypłynie na wierzch, czyli do materii ciała: mięśni, tkanek, komórek.

Twoja dusza, twoje serce i intuicja, jeśli tylko im pozwolisz, zaprowadzą cię prosto do życiowego rogu obfitości. Tylko nie bądź kutasiną i nie dawaj im sprzecznych wskazówek. Przypomina mi się scena z filmu „Dziewczyna z tatuażem", gdzie David Craig siedzi uwiązany w piwnicy gwałciciela-mordercy i ten, patrząc mu w oczy, mówi: „Wiedziałeś, ze coś jest nie tak, czułeś to. A jednak wszedłeś gdy zaproponowałem ci herbatę. Nie zmusiłem cię do wejścia tu. Sam wszedłeś z grzeczności". Ten obraz pięknie pokazuje, jak możemy sobie zrobić kuku, zagłuszając swój instynkt.

Zróbmy pewnie ćwiczenie. Po przeczytaniu go, zamknij oczy i zobacz to, o czym mówię.

Weź 3 głębokie oddechy. Poczuj, jak powietrze cię wypełnia. Skieruj swój wzrok do środka. Najpierw będzie ciemność. Poczekaj. Bądź cierpliwy. Z ciemności zacznie się coś wyłaniać. Co to jest? Co to za miejsce? Czujesz zapach? Widzisz kolor? Gdzie jesteś?

W oddali zobaczysz postać. Jaka ona jest? To kobieta czy mężczyzna? Pozwól postaci się zbliżyć. Jak wygląda? Czy w ogóle jest człowiekiem? Podaj jej rękę, zapoznaj się z nią. I zapamiętaj imię. Właśnie poznałeś swojego guru.

To co chcę Ci powiedzieć dzisiaj to prosta wiadomość. Wsłuchaj się w swojego wewnętrznego przewodnika. Nazwij go. Niech to będzie twój osobisty David Attenborough, który bezpiecznie oprowadzi cię po meandrach rzeczywistości.

Nie potrzebujesz nikogo z zewnątrz, by mówił ci, jak żyć. Czerp inspiracje, ucz się, fascynuj. Pytaj, kwestionuj, nie zgadzaj się. Znajdź swój własny sposób na istnienie i nie zasilaj już więcej pseudo-szamanów i krypto-uzdrawiaczy. Sam dla siebie jesteś (jak to śpiewała nasza największa z największych wokalistka) lekiem na całe zło.

J. Szymczak

Z piórem lub na pierzu | Spartański Dwutygodnik [numery: 11-20]Where stories live. Discover now