Powrót do starych czasów

85 47 3
                                    

Od pewnego czasu fani serii "Wiedźmin" nie mogą narzekać na nudę. Serial w grudniu tego roku ma mieć swój drugi sezon, niedawno swoją premierę miała gra The Witcher: Monster Slayer oraz film Wiedźmin: Zmora Wilka. I właśnie w tej recenzji odpowiem wam na pytanie, czy najnowszą produkcję Netflixa w uniwersum Sapkowskiego warto obejrzeć.

Wiedźmin: Zmora Wilka opowiada o młodości Vesemira, najstarszego z żyjących wiedźminów. Zaczyna się wszystko od walki z leszym, który mówił przed śmiercią starym dialektem elfów. Jednocześnie czarodziejka Tetra stara się namówić króla, żeby zakazać produkcji kolejnych zmutowanych zabójców potworów. No i oczywiście ich wątki muszą się spleść.

Uważam, że taki pomysł mógł się wydawać dobry na papierze, ale wykonanie według mnie bardzo kuleje. Szczególnie mnie odrzuciło to, że Zmora Wilka jest filmem. Uważam, że fabule wyszłoby na dobre, gdyby to anime było serialem. Wtedy na przestrzeni sezonów, albo nawet jednego, można by było zaprezentować całą młodość Vesemira; od Prób Traw, do ostatecznej bitwy pod Kaer Morhen, a między tymi wydarzeniami wpleść wątek Tetry, Lady Zerbst czy mutowania potworów przez wiedźminów, bo większość wątków wyszła niezwykle płasko i pusto. Tak sam jest również z bohaterami, którzy są albo kalkami postaci z książkowego "Wiedźmina" np. Tetra i Vesemir, albo po prostu młodzieżowymi odpowiednikami Yennefer i Geralta albo nakreślone jedną cechą np. Lady Zerbst czy Luka. I na chwilę pozostańmy w temacie tego ostatniego: Naprawdę od dawna nie widziałam tak stereotypowego przedstawienia geja! Bo nasz Luka niemal cały czas gada o tym, że chciałby wynająć męską prostytutkę, a jak widzi przystojnego rycerza, to musi charakterystycznie mlasnąć. Podsumowując, niestety, zarówno bohaterowie, jak i fabuła są minusami Zmory Wilka.

Przejdźmy więc płynnie do wyglądu animacji. I chociaż kreska się nie wyróżnia niczym niezwykłym, to przykładowo sceny rzucania znaków czy używania magii są naprawdę przepiękne. Te żywe barwy, realistycznie narysowany ogień... Kolejnym plusem animacji są niektóre krajobrazy, które swoją kolorystyką po prostu mnie urzekły. Szczególnie przepiękna była scena nad jeziorem (chociaż absurdem było rozpuszczanie lodu znakiem igni), ale przez te pastelowe barwy, przepiękną muzykę i bardzo wzruszającą atmosferę do dzisiaj nie mogę o niej zapomnieć. I choć raziły mnie sceny z zastosowaniem animacji 3D, to i tak kreska jest wielkim plusem tego filmu. Również muzyka w niektórych momentach była niesamowicie klimatyczna i choć często soundtrack jakoś mnie nie przekonywał, to w późniejszej części zaczęłam się do niego przekonywać.

Ale dość tych pozytywów, bo niestety scenariusz jest według mnie największą kulą u nogi tego filmu. Otóż niektóre żarciki oraz teksty, które wypowiadają nasi bohaterowie, a w szczególności Vesemir, przypominają mi dogryzki typowych dwunastolatków. I tak jak w polskim dubbingu aktorzy starają się podać jak najlepiej, to niestety żenadę czuć. Kolejnym minusem jest polska wersja językowa. Wypada on po prostu nijako. Niemal wszyscy grają na autopilocie, a nawet czasem zdarza się, żeby mówili tą samą, niezwykle irytującą manierą. No ale już po zwiastunach nie można byłoby się spodziewać jakiegoś rewelacyjnego dubbingu.

Podsumowując, film Wiedźmin: Zmora Wilka miał naprawdę spory potencjał, który został koncertowo spartolony. Szczególnie nie polecam tworu oddanym fanom prozy Sapkowskiego. Ale jeśli macie wolny czas i chcecie spędzić go w świecie Wiedźmina, to polecam obejrzeć dla wyrobienia sobie własnej opinii na ten temat.

Cirilla_Z_Rivii


Z piórem lub na pierzu | Spartański Dwutygodnik [numery: 11-20]Where stories live. Discover now