O łączeniu pisarstwa z medycyną, Sherlocku i protestach służby zdrowia

140 54 6
                                    

O łączeniu pisarstwa z medycyną, Sherlocku i protestach służby zdrowia. Wywiad z @DarkLordsBeta

Czym autorka świetnej powieści „To, co ukryte" zajmuje się na co dzień?

Chciałabym móc powiedzieć, że czas schodzi mi tylko i wyłącznie na pisaniu, ale, niestety, nie byłaby to prawda. Cóż więc mogę powiedzieć? Na pewno moje życie nie jest tak ciekawe, jak to, które prowadzą moi bohaterowie, lecz nie jest też całkowicie nudne. W większości mija mi na studiowaniu — jestem studentką IV roku medycyny, pracy — udzielam korepetycji, a także, do niedawna, tańcu. Gdy doda się do tego pisanie, nie zostaje zbyt wiele czasu na dodatkowe zajęcia.

Nie samym pisaniem człowiek żyje! Stanowisz doskonały dowód tego, że pisarze beletrystyk odnajdują się też w naukach przyrodniczych. W jakiej specjalizacji się kształcisz?

To prawda! Zawsze zadziwiało mnie to, jak wielu pisarzy ma coś wspólnego z nauką, szczególnie naukami okołomedycznymi.

Na ten moment nie kształcę się w żadnej specjalizacji, ponieważ pierwsze 6 lat naszych studiów jest jednakowe dla wszystkich. Dopiero po nich, po egzaminie końcowym i stażu możemy myśleć o wyspecjalizowaniu się w jednej z działek medycyny. Mnie osobiście od początku fascynowała medycyna sądowa i to z nią łączę swoją przyszłość.

Na czym polega medycyna sądowa? I dlaczego wybrałaś właśnie tę specjalizację?

Najprościej, medyk sądowy to osoba, która odpowiada za autopsje w przypadku śmierci z przyczyn nie do końca jasnych, często związanych z przestępstwem. Zajmują się oni także obdukcjami ofiar, opiniowaniem w sprawach karnych, współpracują w pewien sposób z policją, prokuraturą. Są to ludzie, którzy łączą medycynę z prawem oraz mnóstwem innych dziedzin, w tym kryminalistyką, kryminologią, biologią, chemią, psychologią... Wiele jest dziedzin, z których korzysta się w takiej pracy i jest to coś, co najbardziej mnie w tym pociąga. Określanie przyczyny zgonu to swego rodzaju zagadka, a lekarze medycyny sądowej grają w nim rolę detektywów, zbierających z ciała poszlaki, by na ich podstawie wysnuć wnioski.

Wiesz, wychowałam się między innymi na powieściach sir Conan Doyle'a, więc myślę, że taka praca ładnie współgra z dziecięcymi marzeniami o byciu Sherlockiem.

Nieczęsto spotyka się czytelników A. C. Doyle'a; raczej oglądaczy netflixowego „Sherlocka". Czy według Ciebie jest to serial porównywalnie dobry do oryginalnych kryminałów?

Moim zdaniem tak, choć jednocześnie mówimy tutaj tak naprawdę o dwóch różnych Sherlockach — Netflixowska produkcja nie jest w końcu adaptacją, a jedynie mniej lub bardziej luźną wariacją na temat tego, co napisał A. C. Doyle. Ciężko jest więc porównywać te dwa utwory, zwłaszcza że nacisk położony jest w nich na inne aspekty: w przypadku powieści, na pierwszy plan wybijają się zagadki i wątek detektywistyczny; w przypadku serialu — ja zwróciłam największą uwagę na to, jak bardzo podbito cechy socjopaty w Sherlocku i jak bardzo uwypuklono ten wątek. Może to być oczywiście kwestia mojego wieku, bo jednak jako nastolatka na pewno byłam w stanie dostrzec więcej niż wtedy, gdy byłam dzieckiem, jednak teraz, gdy o tym myślę, to jest pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy.

Na pewno mogę polecić zapoznanie się zarówno z serialem, jak i powieściami, ponieważ można je traktować jako niesamowicie dobre uzupełnienia.

Z cyklu książek o Sherlocku która powieść najbardziej Cię zaintrygowała?

Najbardziej lubiłam "Pies Baskerville'ów" i, o ile dobrze pamiętam, "Ostatnia Zagadka".

Raz jesteś Sherlockiem — rozwijając się z zakresu medycyny — a raz Watsonem — pisząc książki. Czy łączysz te obie pasje?

Z piórem lub na pierzu | Spartański Dwutygodnik [numery: 11-20]Where stories live. Discover now