Konstrukcja romansu: motyw Kopciuszka

128 66 0
                                    

Poniżana i wykorzystywana przez macochę i jej córki pasierbica, która nocami zmienia się w salonową piękność. Mimo przeciwności losu kradnie serce upragnionego księcia. Tę opowieść pokochały pokolenia, dokonując setek adaptacji. Choć schemat jest dosyć oczywisty, następne wersje przyjmujemy z podobnym entuzjazmem. Romantyczne historie o zwycięstwie nad próżnym społeczeństwem niezmiennie zajmują kluczowe miejsca na listach bestsellerów. Nieoryginalne? Popularyzowane niesłusznie ze względu na niezbyt wysublimowaną formę? Znajdziemy zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Pamiętajmy jednak, że romans romansowi nierówny. Zamiast więc uwłaczać jego osiągnięciom, warto pochylić się nad strategią sukcesu, która owocuje rzeszą Don Kichotów

Uniwersalizm

Podczas kreowania protagonistów na barkach autora ciąży trudne zadanie. Jak sprawić, aby główny bohater, z którym odbiorcy mają sympatyzować, rzeczywiście dał się lubić? Z jednej strony pokuszenie się o charakterystyczną postać zdaje się atrakcyjniejsze. Nietypowe hobby, określony sposób mówienia, także zabawny przydomek. Do tego niebanalny zawód, imię zaczerpnięte z greki oraz skomplikowana, dramatyczna przeszłość. Niestety z taką personą trudno będzie się komukolwiek utożsamić. Czytelnik może potraktować to jako baśń, marzycielską wizję, ale nie odniesie fabuły do swojego życia. Inaczej w przypadku, w którym nasz Kopciuszek pozostaje przeciętnym. Interesuje się tym, w czym gustuje większość. Dąży do podobnych celów, doświadczając tych samych zmartwień. W takim układzie historia staje się bardziej emocjonująca. Odbiorcy czują wręcz solidarność, przytakując: mam dokładnie tak samo.

Wyjątkowość

Gdyby dywagacja na temat istoty Kopciuszka była tak oczywista, jego kompletny schemat zawarłby się w powyższym akapicie. Sęk w tym, iż Kopciuszek naprawdę stanowi paradoks. Mimo wyraźnie uwłaczających mu epitetów musi jednocześnie być poczwarką z potencjałem do przeobrażenia w motyla. W jego podkreślanej na każdym kroku pospolitości powinien znaleźć się argument przemawiający za jego wyjątkowością, cecha dodająca mu atrakcyjności, która umożliwi rozkochanie w sobie księcia. Innymi słowy, książę zakocha się w Kopciuszku, ponieważ odstaje od społeczeństwa. Wytykane wady są w jego oczach zaletami odróżniającymi dziewczynę od innych panien. Stąd powstaje puenta: kocham cię taką, jaką jesteś; choć w praktyce przypomina bardziej: kocham cię za to, kim nie jesteś.

Hiperbolizacja

Kto z nas wpierw nie dostrzega niedoskonałości zamiast pozytywów, niech pierwszy rzuci kamieniem. Podobnie jest z tworzeniem bohatera, któremu pragniemy nadać status jak najbardziej zwyczajnego. Zaniedbanie, ubóstwo czy zatrważająca niezdarność sprawiają, iż bohaterowie przestają przypominać utopijnych herosów, a stają się ludzcy. Tym bardziej przejmująca okaże się przemiana straszydła w piękność. Ileż wzruszeń będzie towarzyszyć scenie, w której, mimo wszelkich wad Kopciuszka, książę wyznaje swoją miłość. Wreszcie pocieszenie i nadzieja: skoro najmniej podejrzani o happy end go doświadczyli, to ja również zasługuję na szczęście. Zatem romans może okazać się nie tylko rozrywką, ale utworem zaspokajającym konkretne potrzeby emocjonalne.

Sprawiedliwość

Nie wolno nam zapomnieć o losie macochy i siostrach Kopciuszka. Cały happy end nie jest zwycięstwem miłości, wierności czy wolności. W finale historii chodzi o sprawiedliwość. To jej staje się zadość, gdy ci, którym urągano, zostają wynagrodzeni, a antagoniści potępieni. Zbrodnia i kara dostarczają czytelnikowi obietnicę zmiany świata na lepsze przez takich ludzi jak on sam. Dodatkowo utwierdza w stoickim przekonaniu, iż po burzliwej próbie charakteru następuje wyczekiwane zadośćuczynienie, a co za tym idzie, powrót do równowagi dobra i zła. Gdyby Kopciuszek tylko wyzwolił się spod dyktatury macochy, zapewne odczuwalibyśmy niedosyt. Wszak wbrew ideałom zło pozostawałoby bezkarne, zostawiając możliwość przerwania wyczekiwanego, dobrego zakończenia w przyszłości.

Jednak rozliczenie z moralności przeważnie pozostaje jednostronnym. Wszystkim Kopciuszkom kibicujemy jednakowo, nawet jeśli sami zachowują się niemoralnie. Tak dzieje się choćby w przypadku powieści Emily Giffin Coś pożyczonego. Sympatyzujemy z główną bohaterką do tego stopnia, że stuprocentowo rozgrzeszamy ją z romansu z narzeczonym najlepszej przyjaciółki. Niechlubne wydarzenie postrzegamy jako słuszny odwet za lata upokorzeń i egoistyczną postawę.

Reasumując, motywy zapoczątkowane wieki wstecz nadal pojawiają się w naszej kulturze. Nie ma znaczenia czy występują w nich zwoje pergaminu, czy telefony komórkowe. Z kolei ich ponadczasowość jest tylko dowodem na to, że jako ludzkość tęsknimy dokładnie do tych samych rzeczy.

A Wy? Lubiliście czytać o Kopciuszku? Woleliście gdy gubił pantofelek czy odtwarzacz mp3? A może piszecie właśnie romans? Koniecznie podzielcie się wrażeniami w komentarzach.

Ukulturalniona

Z piórem lub na pierzu | Spartański Dwutygodnik [numery: 11-20]Where stories live. Discover now