Historia agentów w Matrixie

68 46 0
                                    

Kiedy pierwszy raz oglądałem Matrixa, agenci mnie przerażali. Byli nie do pokonania. Całe napięcie spadło w drugiej części, kiedy Neo położył dwóch naraz. Na moment wróciło, kiedy Smith pokazał swoją nową siłę. Agenci jednak to nie tylko smutni panowie w marynarkach. Agent to dużo szersza profesja w uniwersum Wachowskich i z pewnością będziecie zaskoczeni, które postacie nimi są, a także jak bardzo są oni względem siebie zróżnicowani.

Pierwszy agent w Matrixie – Seraphim

Tak, to może być dla was zaskoczenie. Azjata u boku Wyroczni i Sati jest pierwszym agentem z najstarszej wersji systemu, w której Matrix był idealnym rajem, gdzie nikt nie znał cierpienia. W „Rewolucjach" na chwilę przed asymilacją przez Smitha wspomniał, że już kiedyś go pokonał. Nie wahał się też zaatakować Neo, aby mieć pewność, że jest on wybrańcem (choć moim zdaniem to dość naciągany motyw na rzecz wymuszonej sceny walki). Czy jednak zanim do tego doszło, nie zauważyliście czegoś ciekawego? Gdy kamera pokazała go z perspektywy Neo, jego kod był złoty, nie jak zaś wszędzie w Matrixie zielony. Gdy Neo stracił wzrok, w rzeczywistości widział strukturę świata maszyn właśnie w złotych kolorach. Może to wskazywać na to, że Seraphim jako najstarszy z agentów nie jest tylko programem, ale ma również fizyczną powłokę w prawdziwym świecie.

Jeden program w dwóch ciałach – Bliźniacze duchy

Są to najprawdopodobniej agenci z upiornej wersji Matrixa, gdzie ludzie byli uwięzieni po spektakularnej porażce jego rajskiej wersji. To, czy są oni agentami nie jest pewne, natomiast wskazuje na to fakt, że przenikanie przez ściany pomagało im pacyfikować ewentualnych buntowników i wpisywało się w estetykę piekielnej wersji Matrixa. Na bycie jednym programem w dwóch ciałach wskazuje mówienie o sobie samych w liczbie mnogiej. Ich największą mocą, a jednocześnie słabością, była umiejętność zamiany w duchy. Nie mogli pod tą postacią odnosić obrażeń, ale też ich zadawać, jednak dzięki temu przenikali przez materię. Niektórzy mówią o tym, że pojawią się w czwartej części Matrixa. Umiejętność przemiany w duchy w tym wypadku będzie całkiem pomocna, gdyż ilość zapowiadanych postaci mających w niej wystąpić jest na ten moment bardzo długa.

Smutni panowie w garniturach – Smith, Brown i Jones..

O Smithsie pisałem już dwa numery temu dość obszerny artykuł, więc jeżeli ktoś chce wiedzieć o tej postaci więcej, to gorąco zachęcam do jego lektury. Natomiast co warto powiedzieć o agentach, którzy mu towarzyszyli? Otóż agent Brown z pierwszej części i agent Johnson są tym samym programem. W kultowej scenie unikania pocisków przez Neo w pierwszej części Matrixa agent Brown mierzy do niego, gdy ten pada na ziemię mówiąc przed tym „Tylko człowiek". W dwójce agent Johnson po odkryciu miejsca tajnego spotkania wypowiada te słowa ponownie. Brown jako jedyny z agentów pokazał umiejętność unikania pocisków podczas odbicia Morfeusza, podczas gdy w Reaktywacji robił to również jako jedyny Johnson. Za umiejętność wspólną dla agentów można uznać na pewno możliwość przejęcia powłok osób „niebieskopigułkowych". Pamiętam, że gdy byłem młodszy przerażali mnie tym. Jeżeli chcecie poznać losy osób, które przeżyły „opętanie" przez agenta, polecam zapoznać się z komiksem „Day in, day out", gdzie jedna z kobiet żyjąca w Matrixie budzi się pośród zwłok. Z kolei w „Angels of Vengeance", komiksie podejmującym podobny temat agenci zostali porównani do aniołów, spełniających wolę Boga – chyba nie trzeba tłumaczyć, że chodzi o Architekta?

Należy też wspomnieć o Animatrix: Historia detektywa. Świetna animacja w stylu noir z rewelacyjną oprawą muzyczną opowiada o poszukiwaniu przez tytułowego bohatera hakera o imieniu Trinity. Ostatecznie poszukiwana Trinity chciała uwolnić szukającego ją detektywa, jednak stało się coś, co zmusiło ją do zabicia go. Otóż przeistaczał się on w agenta, ale w jakiś sposób potrafił się temu przez chwilę przeciwstawiać. Tutaj pojawia się zasadnicze pytanie – Dlaczego agenci nie mogą po prostu przejąć czyjegoś ciała, popełnić samobójstwa i zapomnieć o sprawie? Otóż to najwidoczniej zależy od powiązania psychiki z Matrixem, czyli stopnia, do którego ktoś jest przekonany o prawdziwości otaczającego go świata. Wspomina o tym też Morfeusz, kiedy tłumaczy świeżo wyciągniętemu z symulacji Neo: (...) Niektórzy są tak bierni, tak uzależnieni od systemu, że będą go bronić". To by tłumaczyło, dlaczego tak łatwo agenci przejmują ciała policjantów, ale nie robią tego samego z przyszłymi karatekami w okularach przeciwsłonecznych.

No to teraz was zaskoczę... Neo.

Były teorie, że to Smith był wybrańcem. Zatem kim w takim wypadku był Neo? Załóżmy na moment, że agentem. Agenci to przede wszystkim antywirusy. Pod dowództwem Architekta zajmują się kasacją wirusów, czyli każdego, kto po połknięciu pigułek niewiadomego pochodzenia zaczyna ubierać się jak fan zespołu Scooter, kopać ludzi po głowie i strzelać. Plan Wyroczni (czy też może raczej pomysł na scenariusz Wachowskich) jest na tyle niejasny w kwestii przepowiedni, że można relację między Smithem a Neo interpretować tak: po pierwszej konfrontacji Neo i Smitha ich kody skrzyżowały się. Restart systemu w finałowej walce w Rewolucji nastąpił, gdy obaj zostali podłączeni do prawdziwego źródła Matrixa, czyli Deus Ex Machiny. Swoboda interpretacji, niezależnie czy wprowadzona celowo, czy nie, pozwala założyć, że Neo nawet jeżeli nie był świadomie agentem, to zachował się jak agent broniąc Matrix przed zniszczeniem pokonując Smitha. To właśnie ze względu na to maszyny mogły zostawić go przy życiu.

Podsumowując - Co agenci mówią nam o Matrixie? Myślę, że całkiem sporo. Seraphim każe mi przypuszczać, że maszyny nie muszą być aż tak złe i wrogie ludziom, jak chociażby Smith. Ten z kolei nienawidzi ludzi jak tylko może. Nienawidzi wszystkiego, co nie jest pod jego absolutną kontrolą. "Zwykli" agenci raczej mało mówią i nie są zbyt refleksyjni. Robią, co każe im architekt. A co, jeżeli my mamy w swoim świecie, w swojej wyobraźni takich agentów? Nasze lęki, obawy, złudzenia, niepewności - to wszystko lata w naszej głowie w marynarkach i okularach przeciwsłonecznych, a kiedy próbujemy się im przeciwstawiać, zamieniają kolejne myśli w czarne, jak robił to Smith, albo robią uniki, jak Johnson. Myślę, że Wachowscy w swoim życiu mieli całkiem sporo problemów jako osoby transseksualne i właśnie te postacie mogą je symbolizować. Wraz z całym swoim przenikaniem przez ściany, robieniem uników i namnażaniem swojej armii klonów są po prostu personifikacją mechanizmów obronnych, przekonań i prywatnych Matrixów każdego z nas, bez względu na to, czy cierpimy na depresję, czy poszukujemy swojej tożsamości.

Każdy z nas ma jakąś czerwoną tabletkę do przełknięcia i jakiś agentów do pokonania. Co by się nie działo, pamiętajcie, że w końcu każdy z nich został pokonany. 

SzymonPachuta

Z piórem lub na pierzu | Spartański Dwutygodnik [numery: 11-20]Where stories live. Discover now