#55#

114 8 1
                                    

Obudziłam się sama na szpitalnym łóżku i zaczęłam zastanawiać się gdzie podział się Leo. Jednak kiedy wyjrzałam przez szybę zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka. Mojego chłopaka.
- Dzień dobry. Jak się czujesz?- zapytała pielęgniarka.
- Dobrze. - odpowiedziałam- Czy Leo mógłby do mnie wejść?- zapytałam nieśmiało.
- Tak tylko najpierw chciałam z tobą porozmawiać.- powiedziała i usiadła na krześle obok mojego łóżka. - Jestem Rose. Ty pewnie jesteś Hope?
- Tak. Leo dużo mi o tobie opowiadał kiedy jeszcze byłam w śpiączce. Zadziwiające, ale ja wszystko wtedy słyszałam.
- Mi o tobie także dużo opowiadał. Pilnuj go. Taki chłopak to skarb. Trochę pracuje już tutaj i spotkałam się z różnymi przypadkami jednak takiej pary jak wy jeszcze nie widziałam. Były takie co jak jedno z zakochanych dowiadywało się o chorobie drugiego i od razu je zostawiało. Mówiłam to już Leo, ale chciałabym aby jakiś chłopak kochał mnie tak jak on kocha ciebie. Nie chciał nawet jeść. Kiedy robiłam mu kanapki nie chciał ich przyjąć dopiero kiedy straszyłam go kroplówką zjadał jedną z nich. Uciekł nawet w nocy z domu i przebiegł tutaj. Zadzwoniłam wtedy po jego mamę, aby zabrała go z powrotem, bo miał następnego dnia iść do szkoły. Oczywiście nie był na wszystkich lekcjach tylko przyszedł tu. Później już wcale nie chodził do szkoły. A wczoraj w nocy jak zasnęliście razem przyszedł lekarz i kazał mi go obudzić. Nie zrobiłam tego tylko przedstawiłam mu jak wyglądała sytuacja. W końcu się zgodził, ale rano musiał już wyjść. -skończyła po czym posłała mi ciepły uśmiech.
- Dziękuję dużo dla nas zrobiłaś. Miło mi było ciebie poznać i mam nadzieje, że spotkamy się jeszcze kiedyś.
- Ja również mam taka nadzieje.- odpowiedziała po czym wstała z miejsca i kierowała się ku wyjściu.- A teraz zawołam Leo. Trzymaj się Hope.- dodała i wyszła. Po chwili koło mojego łóżka pojawił się Leoś.
- Rose przed chwilą powiedziała mi że mam fajną dziewczynę i wiesz co?- zapytał.
- Co?
- Nie pomyliła się.- odpowiedział z uśmiechem po czym mnie pocałował.
- Leo dlaczego nie chodziłeś do szkoły?
- Bez ciebie? Nie było takiej opcji. Żebyś widziała jak moja mama musiała się natrudzić, aby wyciągnąć mnie z łóżka.
- Domyślam się. Ciebie jest ciężko ogólnie stamtąd wyciągnąć.- zaczęłam się śmiać.
- Była tak zdenerwowana, że użyła mojego pełnego imienia i nazwiska.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym zobaczyliśmy, że na korytarzu czeka pani Victoria z Tili. Leo wyszedł, aby je zawołać. Pierwsza weszła dziewczyna.
- Hope tak się cieszę że jednak się obudziłaś. - powiedziała i mnie przytuliła.
- Ja też się cieszę, że cię widzę Tili. Co tam u ciebie?
- Mam chłopaka. Nazywa się Brandon.
- Jejku szczęścia mała.- powiedziałam i ją przytuliłam.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy po czym Tili wyszła a przyszła mama Leo.
- Dzień dobry.- przywitałam się z kobietą.
- Dzień dobry Hope. Miło cię widzieć całą i zdrową. Nie wiem co zrobiłaś Leo, ale on nie chce się bez ciebie nigdzie ruszyć. Chyba 10 minut nad nim raz stałam żeby zmusić go do iścia do szkoły.- powiedziała i zaczęłyśmy się śmiać.
- Nie wiem co go opętało.
- Ja wiem ty. A konkretniej miłość do ciebie.- odpowiedziała tym razem już poważnie.
- Jeśli to jest to, to my oby dwoje potrzebujemy pomocy, bo ja również jestem wtedy opętana.- powiedziałam. Rozmawialiśmy jeszcze chwile po czym pani Victoria wyszła a na jej miejsce wszedł Leo.
- Dzisiaj też ze mną śpisz?- zapytałam przerywając ciszę.
- Nie mogę, ale będę cały czas na korytarzu. Następnym razem jak będziesz miała zamiar iść na tak długo do szpitala powiedz wcześniej a ja załatwię dwuosobowa salę.- zażartował.
- No wiesz nie planowałam tego.- odpowiedziałam i udałam urażoną.
- Oj potworku nie fochaj się przecież wiesz, że żartowałem.- mówiąc to pocałował mnie w czoło.
- Co będę miała z tego, że się nie obrazę?
- Spróbuję załatwić, że będę mógł z tobą spać.- wyszeptał mi do ucha a ja się uśmiechnęłam.
- Zgadzam się.
- No to ja w takim razie zaraz wracam.- powiedział wstając z łóżka i wychodząc z sali. Zgaduje, że poszedł do Rose. A pro po tej pielęgniarki za dobre stosunki z nią chyba utrzymuje. Ale nie mam być o kogo zazdrosna, bo po tym co ona mi powiedziała wywnioskowałam, że Leo jest zapatrzony we mnie jak w obrazek. Ale jakbym mu zrobiła mała scenę zazdrości nic by się nie stało. Po kilku minutach przyszedł.
- Rose powiedziała, że mogę z tobą spać, ale rano mnie ma już nie być.
- I Rose się na to zgodziła?
- Tak. Ona mi za każdym razem pomogła kiedy ty leżałaś w śpiączce.
- Ciekawe w jaki sposób ty ją przekonałeś albo ona ci pomagała?- spojrzałam się na niego dwuznacznie.
- Hope wiesz, że to ciebie kocham i z tobą  chcę spędzić resztę swojego życia.
- Poprawka resztę mojego życia. Nie zapominaj mam raka.
- No ale jak ty umrzesz to i ja.
- Nie Leo musisz mi obiecać, że jeśli ja odejdę ty będziesz szczęśliwy i ułożysz sobie życie na nowo. - powiedziałam ze łzami w oczach, bo ciężko było mi mówić o swojej śmierci.
- Na razie o tym nie mówmy tylko połóżmy się spać.
- Ehh niech będzie, ale wrócimy jeszcze do tej rozmowy.
Położyliśmy się razem na łóżku a ja się w niego wtuliłam a po chwili zasnęłam.

Miłość lekiem na wszystko |L.D|Where stories live. Discover now