Obudziliśmy się o 9am. W sumie to zostaliśmy obudzeni przez Charliego i Adę, którzy oblali nas wodą. Po wydarciu się na nich wzięłam ubrania i poszłam do łazienki jako,a że dzisiaj jedziemy w dalszą trasę to ubrałam coś luźniejszego. Padło na
Gdy się już ogarnęliśmy postanowiliśmy, że na śniadanie pójdziemy do Starbucks'a.
Leo zamówił dla nas wszystkich to samo czyli gorącą czekoladę i torcik czekoladowy.
Podczas jedzenia zrobiliśmy dużo snapów i się wygłupialiśmy. W pewnym momencie Leo ubrudził sobie usta od czekolady, więc ja wpadłam na pomysł, że go pocałuje tym samym zlizując mu ją z ust. Jak wymyśliłam tak zrobiłam. Leoś oddał od razu pocałunek a nasza para blondasków zaczęła się śmiać.
- Emm Hope mogłaś wziąć chusteczkę albo poczekać aż wyjdziemy. - powiedział Charlie a ja się tylko zaśmiałam. Ada spojrzała się na mnie porozumiewawczo a ja wiedziałam, że czeka mnie dzisiaj poważna rozmowa z moją siostrą, która chce powiedzieć mi coś ważnego.
Po pysznym śniadaniu wróciliśmy z powrotem do hotelu i zaczęliśmy się pakować.
Gdy wszyscy byliśmy już gotowi była już 2pm więc weszliśmy do busa, który już na nas czekał i ruszyliśmy w drogę.
Niestety nie pamiętam połowy niej bo po kilku minutach pobytu tam zemdlałam.Pov. Leo
Hope znowu zemdlała a ja można powiedzieć, że tak jakby się przyzwyczaiłem. Wziąłem ją na swoje ręce i zaniosłem do naszego łóżka. Położyłem ją wygodnie a następnie sam zrobiłem jej okłady. Kiedy jej oddech się unormował dałem jej buziaka w policzek a sam poszedłem do reszty.
- Gdzie Hope?- zapytała Ada a ja porozumiewawczo spojrzałem na nich.
- Znowu? Leo nie przejmuj się na pewno nic jej nie będzie. - dodał mój przyjaciel a mi zaczęły płynąć łzy.
- Nie możecie tego zrozumieć, że ja już tak nie potrafię. Ciągle słyszę będzie dobrze na pewno nic jej nie jest. To z przemęczenia, ale niestety przemęczeni ludzie mdleją raz może dwa, ale nie 10. Ona nie chce iść do lekarza a nawet jeśli była to nie chce mi nic powiedzieć. Nie umiem być przy niej i nie mogąc jej pomóc. Ja chyba po prosty nie jestem jeszcze gotowy na to wszystko. - dodałem nie mogąc już pohamować łez. Ada tylko lekko wskazała głową w stronę wejścia a ja odwróciłem w tą stronę wzrok. Ujrzałem Hope, która płakała. Odwróciła się w pewnym momencie i wyszła wybiegłem za nią
- Hope przepraszam ja...ja nie chciałem. - zacząłem płakać jeszcze bardziej. - Tak strasznie cię kocham, ale nie potrafię sobie poradzić z tą sytuacją.
- Leo sądzę, że nie powinniśmy być razem bynajmniej na razie.- powiedziała a mnie zamurowało. Właśnie straciłem swój cały świat.Pov. Hope
To co usłyszałam zabolało mnie i to bardzo. Nie myślałam, że Leo ze mną tak ciężko. Chyba musimy od siebie trochę odpocząć. Na szczęście jutro ruszamy już w drogę powrotną, więc nie będzie mi tak ciężko. Dzisiaj i jutro prześpię się na kanapie chociaż i tak pewnie nie zasnę.~Magia czasu~
Następnego dnia wcale się do siebie nie odzywaliśmy a byliśmy już jakieś 10 kilometrów od domu i wyglądało na to, że nie będziemy ze sobą rozmawiać.
Gdy podjechaliśmy pod nasz dom ja z Adą wysiadłam a oni pojechali do siebie. Zostawiłam walizkę w pokoju i nie witając się z nikim poszłam do siebie. Po chwili zjawiła się moja siostra z koperta w reku. Podała mi ją i już chciała wychodzić lecz ja ją zatrzymałam i poprosiłam aby została. Była to koperta z wynikami o których zapomniałam. Szybko ją otworzyłam a to co z nich wyczytałam zrodziło mi krew w żyłach. A mianowicie powodem moich omdleń był rak. Zaczęłam płakać a moja siostra razem ze mną. W pewnym momencie wyszła, ale za chwilę wróciła usiadła koło mnie i zaczęła pocieszać.Pov. Leo
Wróciliśmy z trasy a całą drogę powrotną ja z Hope się do siebie nie odzywaliśmy. Ciężko mi było, ale próbowałem uszanować jej wybór.
Kiedy wróciliśmy do domu poszedłem się rozpakować jednak po chwili zadzwoniła Ada.
- Leo mógłbyś tu przyjść do Hope.
- Oczywiście, ale czy ona tego chce?
- Nawet jeśli tego nie powiedziała to i tak cię potrzebuje a zwłaszcza w tej sytuacji. - powiedziała i zaniosła się jeszcze większym płaczem
- Daj mi dwie minuty. - powiedziałem i wybiegłem z domu.
Po nie całych dwóch minutach byłem już pod domem mojej księżniczki. Nie pukając wszedłem do środka i od razu udałem się do pokoju Hope. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem zapłakane bliźniaczki siedzące na łóżku a Hope do tego trzymała w rękach jakaś kartkę. Gdy mnie zobaczyła zerwała się z miejsca. Myślałem, że ona mnie wyrzuci z pokoju, ale takiej reakcji się nie spodziewałem. Przytuliła mnie mocno nawet bardzo mocno i zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Co się stało potworku?
- Leo proszę nie zostawiaj mnie. Bądźmy znowu razem. Nie chcę cie stracić. Błagam pomóż mi.
- Jesteśmy razem i zawsze byliśmy. Nie zostawię cie nigdy i zawsze ci pomogę. Tylko powiedz co się stało.- odpowiedziałem i pogłębiłem uścisk.
Podeszła do mnie druga z bliźniaczek i podała kartkę. Okazało się, że to wyniki badań Hope które wskazywały na to, że ma ona raka. Usiadłem zszokowany na łóżko po czym na swoje kolana prowadziłem Hope i ja przytuliłem.
- Hope pójdziemy jutro do lekarza i wszystko się wyjaśni.
Dziewczyna tylko pokiwała głową i znowu się zaniosła płaczem. Ada wyszła z pokoju i chyba zadzwoniła po Charliego.
Położyłem Hope na łóżku po czym sam sie obok niej ułożyłem i ją do siebie przytuliłem. Wiedziałem, że i tak nie zaśnie, bo i ja też nie zmrużę oka przez tą noc, ale chciałem jej dodać chodź trochę otuchy.Pov. Ady
Wyszłam z pokoju i zadzwoniłam do Charliego, bo chciałam, aby był teraz ze mną. Kiedy przyszedł wszystko mu odpowiedziałam.
- Musimy im pomóc. - powiedział mój chłopak cały czas próbując mnie uspokoić.
Położyliśmy się do łóżka a on mnie przytulił a po chwili zasnęłam.
ESTÀS LLEGINT
Miłość lekiem na wszystko |L.D|
FanfictionHope Black po przeprowadce do Port Talbot wraz z rodzicami i rodzeństwem dowiaduje sie że jest chora na raka i że zostało jej mało czasu. Traci nadzieję na wyzdrowienie a jej stan jest co raz gorszy. Jednak poznaje Leondre który postanawia pomóc jej...