#44#

122 11 0
                                    

Po trzech dniach od wybudzenia Leoś wrócił do domu. Nie odstępował mnie na krok, bo chyba się bał, że sobie coś zrobię. Jednak ja obiecałam sobie wtedy w szpitalu, kiedy widziałam jego oczu w łzach jak zobaczył  moje rany na nadgarstkach, że już więcej tego nie zrobię. Nie dla siebie tylko dla niego.
Ten weekend przesiedzimy w domu, ponieważ Leo musi odpoczywać a ja nie chciałam go zostawiać samego.
Matt zgłosił się na policje i przyznał, że to on dźgnął brunetka i został zamknięty we więzieniu. Jednak ja mam jakieś dziwne przeczucia, że on jeszcze pojawi się w moim życiu, bo zbyt łatwo to poszło.
Leżeliśmy i oglądaliśmy telewizor lecz ja nie byłam na tym skupiona. Zastanawiam się czy powiedzieć Leosiowi całą prawdę o tym zdarzeniu, bo był chyba to już ten moment. Byłam już gotowa.
- Leo.- powiedziałam i spojrzałam na chłopaka.
- Co się dzieje potworku?
- Muszę ci coś powiedzieć.- usiadłam po turecku na kanapie twarzą do chłopaka a on odwrócił się w moją stronę.
- Słucham cię.
- Jestem gotowa opowiedzieć ci całą historię moją i Matta. Poznaliśmy się przypadkiem w szkole. Wpadłam na niego na korytarzu. Wymieniliśmy się numerami i zaczęliśmy pisać. Później spotkaliśmy się raz, drugi, trzeci. Zaczęłam się powoli w nim zakochiwać. Przynosił mi kwiaty, odprowadzał po szkole do domu. Dbał o mnie. W końcu mnie pocałował a ja odwzajemniłam pocałunek. Wyznał mi miłość a ja się z tego powodu cieszyłam. Staliśmy się parą. Moja przyjaciółka odradzała mi to mówiąc, że jeszcze będę przez niego płakać i się nie pomyliła. Miesiąc później jadąc samochodem którym on kierował chociaż nie miał prawo jazdy zapytał się a bardziej rozkazał żebym się z nim przespała. Nie chciałam jeszcze. A może raczej nie chciałam z nim.- przerwałam żeby odetchnąć i otrzeć łzy.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mi jeszcze tego mówić.- powiedział Leo siadając bliżej mnie i mnie przytulił.
- Nie Leo, chcę ci to powiedzieć. Kontynuując. Kiedy odpowiedziałam mu, że jeszcze nie chcę tego robić on wysiadł z samochodu. Wystraszyłam się do tego stopnia, że zamknęłam moje drzwi od środka. Podszedł do nich i zaczął uderzać w nie i krzyczeć. W końcu otworzyłam. Podszedł do mnie i mnie uderzył. Później chwycił mnie za włosy i wyciągnął z samochodu po czym rzucił na ziemię. Zaczął mnie kopać i wyzywać. Potem ukląkł koło mnie i w szybkim tempie zdarł ze mnie spodnie razem z bielizną. Wszedł we mnie brutalnie i gwałtownie. Zaczął poruszać się we mnie co raz szybciej i mocniej zaś ja przy każdym jęknięciu dostawałam z pięści w twarz. Kiedy doszedł jak gdyby nigdy nic wstał zapiął spodnie po czym kilka razy mnie kopnął. Jednym z kilku uderzeń trafił w głowę a ja zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu. Dowiedziałam się, że swoje życie zawdzięczam mężczyźnie, który szedł z psem na spacer i mnie znalazł. Ale także tego, że przeżyłam śmierć kliniczna. Po tygodniu od wyjścia ze szpitala zaczęłam mieć nudności. Zrobiłam test ciążowy. Wyszedł pozytywnie. Tak mój pierwszy raz okazał się być gwałtem a do tego przez całe życie miało mi o tym przypominać dziecko, które powstało w tamtym momencie. Nie potrafiłam go pokochać. Zaczęłam się ciąć. Pewnego dnia przesadziłam i zrobiłam kilka głębokich cięć. Straciłam w tamtym momencie dużo krwi. Cudem mnie uratowali jednak dziecka nie byli w stanie. Dziękowałam im w duchu za to. Jeśli bym je urodziła na pewno oddałam bym je do domu dziecka. Po wyjściu ze szpitala odcięłam się od wszystkich tylko nie rodziny. Chociaż oprócz Ady oni także nie wiedzieli o wszystkim. Choćby o tym, że się cięłam później jeszcze przez rok.-  skończyłam swoją opowieść i spojrzałam na mojego chłopaka. Z jego oczu płynęły stróżki łez. Otarłam je swoimi kciukami i to pocałowałam.
- Nie potrafię zrozumieć jak jedna osoba potrafi wyrządzić tyle zła, ale także jak jedna osoba potrafi znieść tak dużo przykrości wyrządzonych przez los lub przez innych. Najpierw śmierć siostry później gwałt. Mimo, że ja dużo przeszedłem nie potrafił bym sobie z tym poradzić.
- Skarbie uwierz mi jestem twarda i wytrzymam dużo, ale jednego faktu nie zniosę. Mianowicie twojego odejścia lub twojej śmierci. Wtedy kiedy leżałeś w szpitalu i twoje serce stanęło byłam gotowa tam na miejscu podciąć sobie żyły jeśli byś nie przeżył. - wyjaśniłam i wtuliłam się w chłopaka.
- Ja także nie zniosę twojej śmierci.- odparł.
Posiedzieliśmy tak chwilę jednak nasz spokój przerwał mój krwotok z nosa. Kiedy udało nam się go zatamować zemdlałam.

Miłość lekiem na wszystko |L.D|Where stories live. Discover now