#50#

114 11 1
                                    

Obudziłem się w środku nocy nie wiedząc gdzie jestem. Jednak kiedy się rozejrzałem dookoła przypomniałem sobie. Usiadłem na krześle i do samego rana nie zmrużyłem oka.

Rano idąc do łazienki spotkałem tą samą pielęgniarkę co wczoraj wieczorem.
- Dziękuję pani.- powiedziałem podchodząc do niej.
- Nie ma za co. Jestem Rose.- powiedziała podając mi rękę.
- Leo.- odpowiedziałem i uścisnąłem jej dłoń.
- Lepiej z nią?- zapytałam
- Nie, cały czas tak samo. - odparłem i jeszcze bardziej posmutniałem.
- Zobaczysz będzie dobrze. Na a ja teraz muszę już iść, ale jak będziesz szukał pomocy będę tutaj.- dodała po czym wskazała ręką na pomieszczenie i posłała mi ciepły uśmiech.
Kiedy wróciłem z łazienki usiadłem znowu na krześle. Po chwili przyszła do mnie pielęgniarka i zapytała się czy chcę wejść do Hope. Co to za pytanie oczywiście, że chce. Wszedłem z tyłu za nią i usiadłem koło mojej księżniczki.
- Hope potworku wiem, że mnie słyszysz. Nie poddawaj się proszę. Kocham cie i nie poradzę sobie bez ciebie. Dzisiaj rano nawet chciałem się pociąć. Jednak po chwili pomyślałem o tym, że ty byś tego nie chciała i nie zrobiłem tego. Proszę otwórz swoje piękne oczy i uśmiechnij się do mnie.- mówiłem a z moich oczu co raz bardziej leciały łzy. Posiedziałam chwilę w ciszy lecz cały czas trzymałem jej rękę.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale ktoś na ciebie czeka.- powiedziała pielęgniarka i wskazała ręką. Spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłam Adę, Charliego i rodziców Hope.
- Dzień dobry. - powiedziałem wychodząc z sali.
- Leo tak mi przykro.- powiedziała mama Hope i mnie przytuliła.
- Mi także. - odpowiedziałem i oddałem uścisk- Mieli państwo iść do lekarza. Miał on państwu przekazać ważne informacje na temat leczenia Hope. - dodałem.
- Dobrze zaraz idziemy.- odpowiedział tata bliźniaczek.
Chwile z nami postali po czym poszli do gabinetu.
- Leo jak ci minęła noc?- zapytał Charlie.
- A jak myślisz? Jedyne co dobre to poznałem sympatyczną pielęgniarkę dzięki której mogłem jeszcze wczoraj w nocy do niej wejść. - odpowiedziałem
- No ładnie. Twoja dziewczyna leży w szpitalu a ty wyrywasz pielęgniarki.- próbował zażartować, ale mu to nie wyszło. Spojrzałem się na niego groźnie
- Dobra dobra żartowałem.- dodał po czym podniósł ręce do góry w geście obronnym.
Porozmawialiśmy jeszcze chwile o mało ważnych sprawach a po chwili zjawili się rodzice mojej królewny.
- Mamo i co z nią?- zapytała Ada a jej mama zaś zaczęła jeszcze bardziej płakać.
- Jest źle a nawet bardzo źle.- odpowiedział jej tata bo pani Jenny (mama bliźniaczek) nie była w stanie.- Jest prawdopodobieństwo że się nie obudzi. - powiedział a ja mimo tego, że już to wiedziałem załamałem się jeszcze bardziej. Nie rozmawiałem dalej z nimi. Wstałem i poszedłem do miejsca gdzie mogłem znaleźć Rose. Chciałem jej się wygadać. Może dlatego, że jej nie znałem bylem bardziej zdolny do otworzenia się przed nią.
Zapukałem do drzwi a po chwili usłyszałem ciche "Proszę". Wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na kanapie i właśnie piła herbatę.
- Leo? Coś się stało? - zapytała a ja nic nie odpowiedziałem tylko zsunąłem się po drzwiach na ziemię i zacząłem płakać jak małe dziecko. Wstała z miejsca po czym podeszła do mnie i podała mi chusteczki.
- Leo czy ona nie żyje?- zapytała a ja podniosłem głowę i spojrzałem na nią pustym wzrokiem. Cały czas płakałem. W sumie nie wiem dlaczego to przy niej robiłem. Chyba uciekłem od bliskich żeby oni mnie nie widzieli w takim stanie.
- Cały czas żyje.- odpowiedziałem. - Jeszcze...- dodałem prawie niesłyszalnie jednak ona usłyszała.
- Opowiesz mi co się stało?
- Hope.- zacząłem. - Ona jest chora na raka i często traci przytomność. Kiedy tym razem zemdlała nie było mnie przy niej a ona upadając rozbiła sobie głowę o róg szafki. W takim stanie znalazła ją siostra bliźniaczka. Teraz leży tam w śpiączce i jest duże prawdopodobieństwo, że się nie wybudzi.- powiedziałem i zacząłem jeszcze bardziej płakać. Nawet się dziwię, że szło jeszcze bardziej.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze. W tym szpitalu pracują najlepsi lekarze i na pewno zrobią wszystko żeby się wybudziła.
- Nie, nic nie będzie dobrze. Zawiodłem ją. Zawiodłem moją księżniczkę. Mojego kochanego potworka. Gdybym wtedy został w domu albo wziął ją ze sobą wtedy wszystko by było dobrze. A teraz nie jest. Nie ma jej przy mnie. Ale mnie także nie było przy niej wtedy. To moja wina. To ja powinienem tam leżeć a nie ona.- schowałem twarz w rękach i próbowałem się uspokoić.
- Kochasz ją i to widać. Słuchając tego co teraz opowiadasz ona jest dla ciebie wszystkim.Chciałabym, aby mnie kiedyś tak ktoś kochał.
- Ona jest dla mnie wszystkim? - zapytałem retorycznie.- Hope jest moim powietrzem bez, którego nie da się żyć. Jest dla mnie jak woda. Napoi mnie zawsze kiedy jestem spragniony. Kiedy ona umrze umrę i ja a bynajmniej moja dusza. Kiedy dowiedziałem się, że może umrzeć moje serce pękło na miliony kawałeczków i tylko ona potrafi zrobić tak żeby było znowu w jednym kawałku.- skończyłem i spojrzałem na nią pustym wzrokiem.
- Chcesz do niej wejść?- zapytała a ja lekko się ożywiłem.
- Oczywiście jeśli jest taka możliwość.- odpowiedziałem.
- Na martw się załatwia ci to.
Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się pod salę Hope. Rose weszła do środka a ja czekałem przed drzwiami.
- Posłuchajcie jest możliwość odwiedzenia Hope, ale może to zrobić tylko jedna osoba.- powiedziała pielęgniarka wychodząc do nas.
- Ja nie muszę wchodzić. Jestem tylko jej przyjacielem. Niech idzie ktoś ważniejszy.- powiedział Charlie.
- My nie damy rady. Trzeba być tam spokojnym a my już teraz nie dajemy rady.- powiedział pan Sam (tata bliźniaczek).
- Leo ty idź.- stwierdziła Ada - Ona chciałaby abyś przy niej teraz był. Ja wejdę kiedy indziej.- dodała. Posłałem jej lekki uśmiech i wszedłem do środka. Usiadłem na krześle i złapałem za jej rękę.
- Poznałem bardzo miłą pielęgniarkę. Ma na imię Rose. Pomogła mi do ciebie wejść. - zacząłem jej opowiadać. - Potworku przepraszam cię. Przepraszam za to, że nie było mnie z tobą kiedy straciłaś przytomność. Za to, że nie zabrałem cię ze sobą. To ja powinienem tu leżeć. To moja wina. Proszę obudź się. Poskładaj moje serce, które się rozpadło na miliony kawałeczków i które tylko ty potrafisz naprawić. Daj mi tą przyjemność i daj mi zobaczyć chodź jeszcze raz twoje piękne błękitne oczy. - z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Chwile jeszcze posiedziałem w ciszy po czym musiałem już wyjść.
Rodzice Hope stwierdzili, że i tak w niczym nie pomogą wiec wrócili do domu. Ada z Charliem po chwili także pojechali. Zostałem sam siedziałem tak na podłodze i czekałem aż jakiś lekarz wybiegnie i powie, że się wybudziła. W pewnym momencie koło mnie pojawiła się Rose z kubkiem herbaty i kanapkami.
- Pomyślałam, że dzisiaj jeszcze nic nie piłeś i nie jadłeś, wiec ci przyniosłam.- powiedziała po czym podała mi kubek i talerz.
- Dziękuję, ale wezmę tylko herbatę. - odpowiedziałem i wzięłam kubek z ciepłym napojem.
- Ehh no dobrze. Jakbyś czegoś potrzebował wiesz gdzie mnie znaleźć.- odpowiedziała i odeszła.
Siedziałem tak do chyba 1 w nocy. Jednak w końcu zmorzył mnie sen i zasnąłem.

Miłość lekiem na wszystko |L.D|Where stories live. Discover now