#39#

120 10 4
                                    

Pov. Hope
Siedzę w samochodzie, którym kieruje Matt. Czuję się trochę nieswojo, ponieważ on zachowuje się dzisiaj jakoś dziwnie. Jedziemy w nieznane dla mnie miejsce.
- Kochanie zróbmy to.- mówi do mnie a nawet bardziej żąda.
- Matti nie jestem jeszcze gotowa.- odpowiedziałam. Dopiero teraz zauważyłam że jesteśmy na skraju lasu.
Zatrzymał samochód i z niego wysiadł. Zaczęłam się bać. Zamknęłam od środka drzwi kiedy zauważyłam, że on do nich podchodzi.
- Kurwa otwórz te drzwi!- krzyczał kiedy drzwi za które szarpał nie chciały się otworzyć. Byłam tak przestraszona, że w pewnym momencie otworzyłam je. Na samym starcie zostałam uderzona w policzek.
- Ty szmato nie będziesz mi się sprzeciwiać!- krzyknął po czym chwycił mnie za włosy i wyciągnął z samochodu. Zaczął mnie kopać. W pewnym momencie uklęknął koło mnie i zdjął gwałtownie moje spodnie razem z bielizną. Wszedł we mnie brutalnie. Zaczął poruszać się we mnie co raz szybciej i mocniej zaś ja przy każdym jęknięciu dostawałam z pięści w twarz. Kiedy doszedł jak gdyby nigdy nic wstał zapiął spodnie po czym kilka razy mnie kopnął. Jednym z kilku uderzeń trafił w głowę a ja zemdlałam.
Gdy się obudziłam czułam się lekko i nic mnie nie bolało. Widziałam swoje ciało, które było przypięte do różnych aparatur. Było też mnóstwo lekarzy pochylających się nade mną. Chyba mnie reanimowali. Zauważyłam też rodziców którzy stali za szybą. Z boku stała Ada, którą cały czas próbował uspokoić Alex. W pewnym momencie podeszła do mnie dziewczyna wyglądająca dokładnie tak jak ja. Tą dziewczyną była Emili.
- Hope musisz tam wrócić to jeszcze nie twój czas.- powiedziała.
- Ale ja chcę być już z tobą. Uciec od wszystkich problemów. Nie chcę czuć już bólu. Nic w życiu dobrego mnie nie spotkało.
- Ale spotka. Będziesz miała cudownego męża. Będzie on cię kochał nad życie a kiedy umrzesz będzie chciał popełnić samobójstwo. Jednak nie zrobi tego bo będzie musiał żyć dla waszego dziecka. Także musisz wrócić proszę cię. A jeśli ty nie chcesz to zrób to dla mnie. Ja nie miałam takiego wyboru jak ty więc nie marnuj tego.
- Dobrze. Nigdy ciebie nie zapomnę Em. Zawsze będziesz w moim sercu.- powiedziałam po czym niewiadoma siła ściągnęła mnie z powrotem do mojego ciała.
Otworzyłam oczy a lekarze na ten gest się ucieszyli. Maszyna, która przez ten cały czas piszczała unormowała swój dźwięk i zaczęła wydawać równy rytm jaki wydawało moje serce.
Lekarze chyba byli zadowoleni, że udało im się mnie uratować. Wszedł do mnie Alex, bo był jako jedyny kontaktujący z całej mojej rodziny.
- Hope ale nas przestraszyłaś. - powiedział a z jego oczu płynęły łzy.
- Co się stało i jak ja się tu znalazłam?
- Zostałaś...- powiedział, ale mu przerwałam.
- Tak wiem co mi zrobił ale jak ja się tu znalazłam?
- Jakiś przechodzień, który był na spacerze z psem znalazł cie i zadzwonił na pogotowie. Gdy cie tu przywieźli byłaś nie przytomna a przed chwilą przeżyłaś śmierć kliniczna.
- Co z nim?
- Policja już go szuka, ale nie przejmuj się nim już nic ci nie zrobi nie pozwolę na to...........
- Księżniczko obudź się proszę.- błagał mnie a ja słyszałam jak jego głos się łamie. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że jestem w swoim pokoju a obok mnie leży Leo. Zdałam sobie sprawę, że nie był to sen tylko wspomnienie. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż robiłam to przez sen.
- Nie płacz potworku to był tylko sen nic ci nie grozi. Jestem tutaj nie musisz się bać.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając. Oddałam uścisk i zaczęłam zanosić się jeszcze bardziej płaczem.
- Ciii. Już dobrze. Nic ci się nie stanie.- zaczął mówić do mnie Leo a równocześnie głaskał mnie po głowie. Trochę mnie to uspokoiło jednak nie na długo. Po chwili znowu mi się to wszystko przypomniało i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Leo położył mnie na łóżku twarzą do siebie po czym przytulił. Nie mogłam zasnąć jednak zmęczona płaczem odpłynęłam.

Miłość lekiem na wszystko |L.D|Where stories live. Discover now