#49#

109 8 0
                                    

Pov. Leo
Załatwialiśmy właśnie sprawy związane z nagraniem kiedy do Charliego ktoś zadzwonił.
- Coś z Hope. - powiedział a mi czas jakby zatrzymał się w miejscu.
- Przepraszam bardzo, ale my musimy już jechać.- powiedziałem po czym pociągnąłem Charliego za rękę do wyjścia.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.
- Leo spokojnie na pewno nie stało się nic poważnego.- próbował uspokoić mnie Charlie kiedy zauważył, że cały się trzęsę.
- Wiedziałem, że nie powinienem zostawiać jej samej. Przecież mogła jechać z nami. Nie przeszkadzała by nam a ja mógłbym ją mieć na oku.- odpowiedziałem. Charlie nic nie mówił a ja pusto wpatrywałem się w szybę. Po pół godzinie dojechaliśmy na miejsce. Wbiegłem do domu i zacząłem szukać mojej księżniczki. Kiedy przeszukałem już wszystko stanąłem zrezygnowano i oparłem się o ścianę.
- Gdzie jest Hope?- zapytałem. Ada podbiegła do Charliego po czym go przytulił i zaczęła płakać.
- Słonko na spokojnie opowiedz nam co się stało.- powiedział blondyn oddając uścisk. Opowiedziała w skrócie co się stało i zaczęła jeszcze bardziej płakać. Zsunąłem się po ścianie na podłogę a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. NIE! NIE! NIE!  Powtarzałem sobie w głowie. Nie ona proszę. Czułem jak moje serce pękało na miliony małych kawałeczków.
- Jedziemy do niej.- powiedziałem wstając z ziemi i wychodząc z domu. Wsiadłem do samochodu i czekałem aż Charlie i Ada przyjdą i będziemy mogli jechać. Oni pojawili się od razu po czym mogliśmy ruszyć do szpitala. Przez całą drogę modliłem się o to, aby nie było jej nic poważnego. Gdy dojechaliśmy na miejsce wbiegłem do środka i podszedłem do recepcji. Na początku nie chcieli mi udzielić żadnych informacji jednak kiedy powiedziałem, że jestem jej chłopakiem udzieliła mi informacji na jakiej sali znajduje się Hope.
Gdy znaleźliśmy się pod prawidłową sala poszedłem od razu do lekarza, aby dowiedzieć się czegoś więcej o jej stanie zdrowia.
Zapukałem do drzwi a po chwili dostałem pozwolenie w wejście do środka.
- Dzień dobry jestem chłopakiem Hope Black i przyszedłem dowiedzieć się czegoś więcej o jej stanie zdrowia.
- Dzień dobry. Proszę usiąść. Niestety nie mam dobrych wieści dla pana. Hope straciła bardzo dużo krwi i gdyby jej wtedy nie znaleziono już by nie żyła. Aktualnie znajduje się w śpiączce lecz nie wiemy kiedy się z niej wybudzi. Są duże szanse także, że się w ogóle nie wybudzi. Jej choroba w tym nie pomaga. Proszę być jednak dobrej myśli. Było parę takich przypadków, że ludzie się wybudzili i proszę być również takiej nadziei.- powiedział lekarz a mi runął cały świat. Wyszedłem z jego gabinetu i udałem się z powrotem pod salę mojego potworka.
Alex'a i Lili już nie było. Opowiedziałem Adzie i Charliemu miej więcej co powiedział lekarz. Ominąłem oczywiście informacje, że może się nie wybudzić. Poprosiłem ich, aby wrócili już do domu bo i tak w niczym nie pomogą a chociaż trochę odpoczną. Ja nigdzie nie miałem zamiaru iść. Podszedłem do szyby i widziałem coś czego bałem się zobaczyć. Moja księżniczka była podłączona do maszyny która sprawdzała jej rytm serca, ale także do takiej która za nią oddychała. Blondaski posłuchali mnie i pojechali do domu a ja usiadłem na podłodze koło drzwi i zacząłem płakać. Nie mogłam się uspokoić. Łzy z moich oczu leciały co raz bardziej i bardziej.
- Dobrze się czujesz?- zapytała mnie jakaś pielęgniarka, która przechodziła korytarzem.
- A jakby się pani czuła gdyby cały pani świat właśnie leżał w śpiączce.-  odpowiedziałem. - Z prawdopodobieństwem, że się nie wybudzi. - dodałem i spojrzałem na nią.
- Dziewczyna?- zapytała i usiadła koło mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że miała na oko 20 lat także była niewiele starsza ode mnie.
- Tak, ale chciałem żeby była moja żoną.- odpowiedziałem
- Nie martw się na pewno wyjdzie z tego. - dodała po czym wstała i poszła dalej. Trochę mnie pocieszyła jednak nie na długo. Podszedłem znowu do szyby i spojrzałem na moją królewnę. Miała zabandażowana głowę. Podeszła do mnie znowu ta sama pielęgniarka.
- Idź do domu odpocznij. - powiedziała kładąc rękę na moim ramieniu.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. Nie zostawię jej samej.- odpowiedziałem.
- Chciałabym mieć takiego chłopaka.- dodała i uśmiechnęła się do mnie. Weszła potem do sali na której leżała Hope. Poszła do gabinetu gdzie siedziały inne pielęgniarki i obserwowały pacjentów. Porozmawiała chwilę z jedną. Wyglądało to tak jakby jej coś tłumaczyła. Wskazała potem na mnie ręką a ta druga pokiwała głową i odeszła.
- Możesz do niej wejść na chwilę. - powiedziała wychodząc z sali.
- Dziękuję...- zacząłem, ale nie dala mi dokończyć.
- Leć do niej a kiedy indziej mi podziękujesz.- dodała a ja wszedłem do sali.
Usiadłam na krześle stojącym koło łóżka Hope. Delikatnie złapałem ją za rękę. Spojrzałem na nią. Wyglądała tak spokojnie a ja czułem jej delikatny puls. Z moich oczu zaczęły znowu lecieć łzy.
Położyłem głowę koło jej ramienia a po chwili zasnąłem.
- Przepraszam musisz już wyjść.- obudził mnie jakaś pielęgniarka.
- Dobrze już wychodzę.- powiedziałem po czym wstałam z krzesła i wyszedłem z sali. Usiadłam z powrotem na podłodze i oparłem głowę o krzesło. W takiej pozie zasnąłem.

Miłość lekiem na wszystko |L.D|Where stories live. Discover now