#27#

163 10 1
                                    

Rano obudził mnie Leo.
- Księżniczko co ty na to aby spełnić kolejny punkt z listy?- spytał a ja się do niego uśmiechnęłam.
Wstałam z łóżka ubrałam na siebie koszulkę Leo i stanęłam przed drzwiami, na której wisiała kartka. Leo stanął za mną i mnie objął.
- To który punkt wybieramy?- zapytał po czym pocałował mnie w szyję.
- Hmm nie wiem. Może nie róbmy żadnego. Zostawmy te zadania na później a teraz zajmijmy się sobą. Niech one będą spontaniczne.
- Dobrze to co dzisiaj robimy?
- Skatepark?
- Zgoda. To ty się idź ubierz a ja idę zrobić śniadanie.
Wybrałam ubrania i poszłam do łazienki. Po prysznicu ubrałam się w to

Zaczęłam się malować jednak nie dokończyłam tej czynności ponieważ straciłam przytomność

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zaczęłam się malować jednak nie dokończyłam tej czynności ponieważ straciłam przytomność.

Pov. Leo
Zszedłem na dół, aby zrobić nam śniadanie. Postanowiłem, że zrobię naleśniki z bitą śmietaną nutellą bananami i truskawkami. Gdy smażyły się naleśniki ja zacząłem kroić owoce. W pewnym momencie usłyszałem hałas. Wiedziałem, że Hope znowu zemdlała. Pobiegłem szybko do łazienki. Zgadłem. Podniosłem mojego potworka z ziemi i położyłam z powrotem do łóżka. Zrobiłem okłady. Poszedłem też do pokoju Ady poprosić ją aby chwilę została przy Hope. Zgodziła się. Charlie razem ze mną poszedł do kuchni.
- Leo i jak tam Hope?
- Chyba pogodziła się z tym, bo odzyskała dawną energię.
- To dobrze. Ale zobaczysz, że jeszcze jej przejdzie i będzie zdrowa.
- Dzięki na was zawsze można liczyć. A gdzie jest Alex z Lili?
- Wrócili do domu. Chcą zacząć jeszcze w tym tygodniu przygotowania do ślubu. Lili jest w drugim miesiącu ciąży, więc chcą mieć wszystko już gotowe do przyjścia dziecka.
- Hope jest szczęśliwa z ich szczęścia. A jak ty z Adą?
- Leo co raz częściej myślę, aby poprosić ją o rękę.
- Ja też o tym myślałem, ale wolę jeszcze poczekać, aby nie miała takiego uczucia litości.
- Masz rację.
- Leo Hope się już obudziła.- krzyknęła z pokoju Ada a ja postawiłem także z naleśnikami i szklankę z sokiem na tacy i udałem się do pokoju.
Gdy wszedłem potworek siedział już na łóżku.
- Jak się czujesz?- zapytałem siadając obok niej i sadzając ją na swoich kolanach.
- Odpuśćmy sobie dzisiaj ten skatepark.
- Dobrze to co powiesz na spacer?
- Dobrze.- powiedziała po czym zaczęła zajadać się naleśnikami.
Po zjedzonym posiłku poszła dokończyć lekki makijaż a, że ja nie chciałem zostawiać jej samej wszedłem razem z nią do łazienki. Gdy już była gotowa wyszliśmy z domu. Udaliśmy się w stronę parku gdzie na jednej z ławeczka usiedliśmy i zaczęliśmy się wygłupiać.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy?- zapytała a ja się uśmiechnąłem.
- Jak mam nie pamiętać najszczęśliwszego dnia w moim życiu. I tak szczerze dużo zawdzięczam twojej chorobie.
- Dlaczego?- spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami
- Bo gdybyś wtedy nie zemdlała nie poznałbym najważniejszej dziewczyny w moim życiu. - powiedziałem i ją pocałowałem. Spojrzałem na godzinę. Była już 8pm, więc musieliśmy wracać. Dzisiaj postanowiliśmy, że Hope będzie spała u mnie a jutro rano powiemy mojej mamie o jej chorobie.
Gdy doszliśmy do mnie do domu od razu udaliśmy się do mojego pokoju. Hope jako, że nie miała żadnej piżamy dałem jej swoją koszulkę. Położyliśmy się do łóżka i od razu zasnęliśmy.

Miłość lekiem na wszystko |L.D|Where stories live. Discover now