Rozdział 65 'Zachowujesz się jak dziecko'

2.3K 207 14
                                    

Christian

Kiedy wyszedłem spod prysznica Olivii nie było w pokoju. Ubrałem się i wampirzym tempem podążyłem za jej intensywnym zapachem, który zaprowadził mnie do pokoju, w którym leżał Sam. Lekko poddenerwowany otworzyłem drzwi.

Liv

- Prosiłem, żebyś nie przebywała tu sama- powiedział Christian wchodząc do pokoju, w którym przebywałam

- Dobrze wiedziałeś, że i tak bym tu przyszła- odpowiedziałam bez emocji tępo wpatrując się w przyjaciela. Christian podszedł i jak ja usiadł na podłodze i oparł się o łóżko

- Myślisz, że dobrze to zniesie?- zapytałam z nadzieją w głosie mojego chłopaka, ten tylko uśmiechnął się smutno. - Dlaczego nie odpowiadasz?- westchnął

- Zazwyczaj ciężko przechodzą przemianę. Szczególnie ludzie, którzy nie wiedzieli nic o wampirach. Jest to dla nich pewnego rodzaju wstrząs. Posłuj mnie teraz uważnie- chwycił mój podbródek tak, abym na niego spojrzała. - Nie wchodź tu więcej sama. Lily już o tym wie. Gdy Sam się obudzi nie będzie nad sobą panować. Nie będzie myśleć ani czuć.

- Ale Rich...

- To nie to samo. Rich jest wampirem długi czas. Wie jak się opanować, można było do niego dotrzeć, a Sam... Jego uczucia będą wyłączone do czasu, aż się pożywi. Będzie jak zwierze pragnące pożywienia. Zaatakuje pierwszą osobę, którą wyczuje. Dlatego nie chce, żebyście były wtedy w pobliżu, a w szczególności ty. Twój zapach jest inny. Jest to niemal pewne, że będzie chciał ciebie

- Ja się stąd nie rusze- powiedziałam stanowczo

- Czy ty zawsze musisz postawić na swoim?! Zrozum, że tu chodzi o twoje bezpieczeństwo!- krzyknął. Zdenerwowana wstałam i ruszyłam do kuchni zrobić sobie mocną kawę.

- No przepraszam, ale nigdy nie robisz tego o co cię proszę!- krzyczał idąc za mną

- W tej chwili prosisz mnie, żebym zostawiła przyjaciela w tak trudnej sytuacji!- odkrzyczałam

- Czy ty nie rozumiesz, że może zrobić ci krzywdę?! Jak mam ci to do cholery przetłumaczyć?!- podszedł i potrząsnął mną tak mocno, że upuściłam kubek. Spojrzałam na niego urażona i wściekła

- Uspokójcie sie!- krzyknął Jake wchodząc do kuchni - A ty ją puść- powiedział do Christiana zabierając ze mnie jego ręcę.- Mało mamy zmartwień? Jeszcze kłótni nam brakuje

- Masz racje- powiedziałam zbierając kawałki szkła.

-Daj, pokaleczysz się- Christian zabrał mi kawałki rozbitej porcelany

- Poradze sobie- zaczęłm zbierać pozostałe. On nic nie mówiąc podniósł mnie i postawił kilka metrów dalej, a sam w mgnieniu oka posprzątał

- To nie najlepszy moment, żebyś się skaleczyła- prychnęłam

- Każdy moment w naszym przypadku jest zły- skierowałam się do wyjścia- A i nie potrząsaj mną tak wiecęj- opuściłam pomieszczenie jednak wcześniej usłyszałam ciche 'przepraszam'.

- Dokąd idziesz?- zapytała Lily, gdy ubierałam buty

- Idę... Gdziekolwiek wzruszyłam obojętnie ramionami

- Pójdę z tobą

- O ile wiem, to nie lubisz biegać- skrzywiła się tak jak zawsze na ilość kilometrów, które przebiegam

- Dobra zostanę

- Olivia też nigdzie nie idzie- powiedział Christian wchodząc do salonu z kawą.

- Od kiedy to decydujesz za mnie?- zmarszczyłam brwi

- Od teraz. Pojedziesz z Lily i Jake'iem do hotelu do czasu kiedy Sam się obudzi

- Ni...

- I nie obchodzi mnie czy chcesz czy nie. Możesz się wściekać ile wlezie, ale pojedziesz i to moje ostatnie słowo- powiedział oschle i stanowczo po czym wyszedł, aby chwile później wrócić z dwiema dużymi walizkami

- Tu jest walizka Lily, a tu twoja. Spakowałem ci sporo rzeczy na wypadek jakby coś się przedłużyło- spojrzał na mnie. Wciąż stałam oszołomiona

- Ty chyba sobie żartujesz!

- Czy wyglądam jakbym żartował?!

- I tak nigdzie nie pójdę!

- Zachowujesz się jak dziecko

- Hmm może dlatego, że wciąż nim jestem- nie odpowiedział. Podszeł, przerzucił mnie sobie przez ramię i wyszedł z domu. Kopałam i biłam go, ale to na nic. Za nami szli Lily z Jake'iem. Christian postawił mnie przed samochodem i włożył do bagażnika jedną z walizek, którą niósł. Will, Rich Mike, którzy dołaczyli do nas razem z Jake i Christian uzgadniali coś jeszcze między sobą, Lily siedziała już w samochodzie, a ja spojrzałam na ogromny dom przed którym stałam. Było już cimno, dlatego wszystkie zapalone w nim światła dodawały mu uroku. Nie wiem jak chłopcy płacą rachunki za prąd. Pewnie kosztują krocie. Mimo, że wciąż nie wiedziałam skąd mają pieniądze na to wszystko, nie zastanawiałam się więcej. To nasz pokój, pokój Will'a, Mike'a, a tam leży Sam- myślałam znudzona. Postanowiłam odpuścic i pojechać do hotelu. Mimo wszystko nie chciałam kłócić się z Christianem. Co do...- spojrzałam jeszcze raz na okno pokoju Sam'a, w którym chwilę temu widziałam jakiś cień. Mrugnęłam kilka razy i znów go ujrzałam

- Christian- szarpnęłam go za rękaw nie odwracając wzroku od stojącego w oknie Samuel'a. Mimo tak dzielącej nas odległości widziałam, że patrzy właśnie na mnie. Dopiero wtedy ogarnął mnie strach.

- Christian- powtórzyłam, a w tym czasie Sam odszedł

- Mówiłem ci już, że nie będę z tobą dyskutował na ten temat. Jedziesz i koniec

- Posłuchaj mnie!- ale on mnie zignorawał. Weszłam pomiędzy chłopców i krzyknęłam

- Sam się obudził!- wszyscy spojrzeli na mnie oczekując dokładniejszych informacji, których nie musiałam im już udzielać. W tym czasie Sam wyważył drzwi i wybiegł z domu jak opętany. Niszcząc wszystko na swojej drodze

_______________________________

Taka ładną pogoda, aż ma się ochotę pisać.

A wy co robicie w słoneczne dni?

Rozdział niesprawdzony dlatego mogą pojawić się drobne błedy, które z czasem poprawie. Niedlugo zmienie tytul i okladkę

Mam słaby internet dlatego zdjecia sie nie wgrywaja

Pozdrawiam

~BadGirl

Granice Wytrzymałości Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon