Rozdział 45 'Jeszcze raz mogę rozważyc pani propozycje'

4.2K 308 21
                                    

Pewnie kroczyłam przez cmentarz. Powietrze było zimne. Dlaczego mnie to dziwi? Przecież będzie coraz zimniej. Przy każdym oddechu z moich ust wydobywała się biała para.
Minęło sporo czasu odkąd byłam tutaj ostatni raz, kiedyś bywałam tu niemal codziennie, dlatego te najważniejsza ścieżkę znam na pamięć. Zasmucona zatrzymałam się przy jednym z marmurowych nagrobków. Ułożyłam na nim bukiet czerwonych róż kupionych niedawno w pobliżu kwiaciarni znajdujacej sie niedaleko mojego starego domu. Czerwone róże- tak to były ulubione kawiaty mamy, a także i moje. Uklęknęłam i w skupieniu odmówiłam modlitwę. Łza spłynęła mi po zaróżowiałym od zimna policzku. Jakie to przykre, że jedna minuta może całkowicie odmienić czyjeś życie. Jeden wypadek może skreślić czyjeś marzenia i plany na przyszłość.

-Tak bardzo bym chciała, abyście byli teraz ze mną. Tak bardzo bym chciała się do was przytulić. Usłyszeć, że mnie kochacie i że wszystko będzie dobrze.- powiedziałam pół szeptem po tym jak oparłam się o nagrobek. Myslalam nad wszystkim i niczym, często tak robiłam. Gdzieś w głębi duszy wiem, że rodzice się mną opiekują. Po półgodzinnym rozmyślaniu wstałam i wyjęłam z bukietu pozostawionego rodzicom jedną z róż. Udałam się do nagrobka który znajdował się niedaleko rodziców. Do Katie. Dotarcie tam zajęło mi sporo czasu. W końcu nie było mi dane przyjść ani na pogrzeb ani na późniejsze odwiedziny i nie wiedziałam gdzie ją pochowano. Mam nadzieję, że miała piękny pogrzeb, chociaż jeśli chodzi o jej rodziców to nie spodziewałabym się za wiele. Położyłam kwiatek na marmurowej płycie, pomodliłam się i ze łzami w oczach odeszłam.

***

- Jest pan pewien, że nie znajdzie się dla mnie żadne wolne miejsce? Bardzo mi zależy,aby studiować w Pańskiej szkole- powiedziałam do mężczyzny w podeszłym wieku.

- Naprawdę nie ma wolnych miejsc. Wszystkie klasy są przepełnione- zeskanował moje ciało

- Ale jeśli tak bardzo pani zależy... - niczym pedofil popatrzył na mój dekold

- .. jeszcze raz mogę rozważyc pani propozycje pod warunkiem że...

-Niech pan nie kończy!- przerwałam mu. Dobrze wiedziałam o co chodziło i nie spodobało mi się to.

- Stary zboczeniec- rzuciłam na odchodne i wychodząc trzasnęłam drzwiami. To nic takiego Liv, w końcu jest dużo innych szkół w których możesz studiować. Co z tego że ta jest najlepsza... no była.. po tym całym zajściu zaczęłam wątpić w wysoki poziom tej uczelni. Nie wyszło za pierwszym razem, to wyjdzie za drugim- pomyślałam po czym udałam się do następnej placówki. Obeszłam dwie pozostałe szkoły, które posiadają taki kierunek na jakim mi zależy, ale nic z tego. W żadnej z nich nie było wolnych miejsc. Na szczęście pozostali dyrektorzy wykazali się szacunkiem i nie składali mi niemoralnych propozycji.
Nie zostaje mi nic innego jak poszukać pracy. Nie mogę być na utrzymaniu chłopaków. Jestem silną i niezależną kobietą, znajde prace i sama na siebie zarobie, sama dam radę. W kiosku kupiłam gazetę z ogłoszeniami pracy, oczywiście za pieniądze które rano dał mi Will. Zmęczona dniem który nie przyniósł mi większych korzyści wróciłam do mieszkania.

- Christianie .. co ty tutaj robisz? - zdziwiłam się kiedy po otwarciu drzwi ujrzałam chłopaka. Wtedy mnie olśniło. No tak idiotko, przecież sama go zaprosiłas! - w myślach przywaliłam sobie w czoło...

- Olivio...- przytulił mnie.

Nie odepchnęłam go

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie odepchnęłam go. Nie mogłam. Brakowało mi jego bliskości.

-Gdzie chłopcy? -zapytałam wciąż się do niego tuląc. Nie moja wina, ze on tak na mnie działa

- Wyszli, abyśmy mogli to wszystko na spokojnie wyjaśnić.

- A ta jędza? Co robi? Co jej powiedziałeś?

- Nie wiem, po prostu wyszedłem

- Christianie porozmawiajmy- powiedziałam odsuwając się od chłopaka.

-To nie może tak być i..

- Tak, wiem- przerwał mi

-Ale oboje wiemy, że to nie zależy ode mnie. Nie moge nic z tym zrobić. Wszystko zależy od ciebie. Gdybyś tylko mnie pokochała, uwolnił bym się od Adele na zawsze

- Coś zcisnęło mnie w zołądku. Może coś ze mną nie tak? Zależy mi na Christianie, ale.. ah ja już nie wiem co czuje. Dlaczego to jet takie trudne? Dlaczego droga do szczescia jest tak bardzo kreta i wyboista?

- To nie jest takie proste- powiedziałam przecierając twarz dłońmi

- Nie rozumiem cię - zrezygnowany opadł na kanape, schował twarz w dłoniach i głośno westchnął

- To nie moja wina, ze nie wiem co czuje!- zdenerwowałam się

- A może moja?!- on chyba też.. - albo mnie kochasz albo nie. Albo coś do mnie czujesz i jesteś szczęśliwa albo nie!- uniósł głos. To już nie jest zwykła rozmowa tylko niezłe spięcie.

- Chciałabym żeby to było takie proste jak mówisz! - krzyknęłam. Jego oczy pociemniały. Podszedł do mnie. Szczerze nie wiedzialam co zamierza, po tym wszystkim co się stało i co z nim przeżyłam, nie wiem czego moge spodziewać się po własnym chłopaku.. uniósł dłoń do mojego policzka i delikatnie pogładził. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Zwów stały się błękitne

- Wyjde, zanim ta sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej. Nie chce, abyśmy zrobili lub powiedzieli coś czego będziemy później załować.- po tych słowach najzwyczajniej w świecie wyszedł. Zostawił mnie samą.

***

Po około dwóch godzinach po wyjściu Christiana wrócili Will z Rich'em. Opowiedziałam im co zaszło, a potem wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Długo zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego i nad tym co czuje. Doszłam do bardzo ważnego wniosku

Hejoo.. dziekuje tym co na mnie czekali za cierpliwość. Oto kolejny dlugo wyczekiwany rozdzial. Buziaczki

Granice Wytrzymałości Where stories live. Discover now