Leżałam wśród zbitego szkła i płakałam, gdy do łazienki wszedł Christian.
Szybko zmieniłam pozycje z leżącej na siedzącą i odwróciłam twarz w stronę wanny, byleby tylko na niego nie patrzeć, Christian rozejrzał się po łazience, a potem podszedł do mnie z zamiarem wzięcia na ręce, gdy się do mnie zbliżył, lekko się wzdrygnęłam, bałam się go, bałam się tego jak szybko może się zmienić w potwora. Widząc, ze się go boje zrobił krok do tyłu.
- Proszę nie bój się mnie- powiedział błagalnym tonem. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, skierowałam wzrok na poranioną rękę która coraz mocniej krwawiła. Christian klęknął przy mnie i delikatnie dotknął moją dłoń.
- Zostaw - powiedziałam chłodno i wyrwałam mu swoją rękę. Siedziliśmy tak na podłodze w łazience dobre kilka minut a on ciągle mnie obserwował, ja natomiast nie odrywałam wzroku od punku na ścianie, starając się nie zwracać na niego uwagi.
- Musze opatrzyć twoją ranę- wstał i podszedł do mnie
- Nie musisz, poradzę sobie- odpowiedziałam, ale Christian klęknął przy mnie i delikatnie wziął na ręce.
- Zostaw mnie!- krzyczałam próbując się wyrwać, ale chwile później siedziałam już na 'swoim' łóżku. Christian podszedł do komody i sięgnął po apteczke, której wczoraj Rich nie zabrał. Połóżył ją na łożku, a sam usiadł obok mnie. Chwycił moją dłoń i zaczął z niej wyciągać kawałki szkła co jakiś czas spogldając na mnie, ja nie miałam ochoty na niego patrzeć, wlepiłam wzrok w ścianę, dziwnie się czułam, wczoraj był taki agresywny a dzisiaj opiekuńczy. Nic już nie rozumiem-Myślałam przez dłuższą chwile, ale głos Christiana mi przerwał
- Olivio.. - zaczął mówić, gdy skończył bandażować moją rękę. Ja udawałam, że nie słyszę i dalej wpatrywałam się w ścianę, myśłałam ze odejdzie, ale on przysunął się bliżej mnie, delikatnie złapał za podbródek i odwrócił moją twarz w stronę swojej tak, że patrzyłam w te piękne błękitne oczy. Przestałam się bać, nie widziałam w nich potwora, ale kogoś cierpiącego. Co ja robie, współczuje mu? przecież to ja tutaj jestem poszkodowana- pomyślałam i oderwałam wzrok od jego oczu.
- Nie musisz ze mną rozmawiać, ale musisz mnie wysłuchać- powiedział oschle, znów kierując moją twarz w swoją strone, czyżby chciał mnie przeprosić? popatrzyłam na niego czekając na to co powie
- Odejdź
- Co?
- Chce żebyś odeszła jak tylko poczujesz sie lepiej, jesteś wolna- powiedział wstając z łóżka, a nastepnie wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Jak to mam odejść? ale przecież... o czym ja wogóle myśle, jestem wolna powinnam sie cieszyć!. Postanowiłam zaczekać do jutra.
***
Obudziłam sie około godziny szóstej rano, mogłam juz normalnie chodzić, siniaki zniknęły na tyle, że dałam rade ukryć je pod makijażem, jedyne co mnie bolało to ręka. Ubrałam się i zeszłam na dół. W salonie siedzieli Chris, Will i Rich. Podeszłam do Christiana który siedział na kanapie
- Zanim wyjdę, chce odzyskać swój telefon- powiedziałam oschle. Chris skinął głową w kierunku stolika na którym leżał mój telefon, domyślił się że się o niego upomnę. Will i Rich siedzieli cicho przysłuchując się naszej rozmowie, po ich minach wiedziałam, że Chris im nic nie powiedział
- Nie weźmiesz nic więcej?- zapytał nie patrząc na mnie
- Nie. Nic z tamtych rzeczy nie należy do mnie- odpowiedziałam
- I co ja mam zrobić z damskimi ciuchami?!- zapytał zdenerwowany
- Nie wiem, wyrzuć, spal zrób co chcesz!- odpowiedziałam mu takim samym tonem jak on mi. Odwróciłam sie i zrobiłam krok ku wyjściu,
- Czekaj, ale dokąd ty idziesz?- Zapytał Rich łapiąc mnie za rękę
- Pozwoliłem jej odejść - odpowiedział mu Chris
- Ale gdzie ty pójdziesz?
- Nie ma dokąd - znów odpowiedział mu Chris. I ma racje, nie mam dokąd pójść, nie mam nikogo, ale dlaczego musi mi o tym przypominać? i to jeszcze w taki sposób?
- Nie wasz zasrany interes- odpowiedziałam wściekła, popatrzyłam na każdego z nich i wyszłam trzaskając drzwiami tak mocno jak tylko potrafiłam.
Christian
Pozwoliłem jej odejść, tak jest lepiej i dla mnie i dla niej. Jej zachowanie wytrąca mnie z równowagi, nie chciałbym zrobić czegoś, czego mógłbym żałować.
Olivia
Po około dwóch godzinach udało mi się wydostać z lasu, doszłam do miasta, usiadłam na ławce i zastanawiałam się co dalej. może wróce do ciotki i wujka? będzie wielka awantura bo nie było mnie ok. tygodnia, ale może...- jak postanowiłam tak zrobiłam, chwile później stałam pod drzwiami domu, chwyciłam za klamkę, ale drzwi były zamkniętne, zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam. Byłam gotowa na wszystko, kłótnie, bicie, wyrzucenie ale nie na to co zastałam, a raczej czego nie zastałam. W domu nikogo nie było. Pewnie są na jakieś imprezie czy coś- Gdy odchodziłam od drzwi spotkałam panią Miller- sąsiadkę, która wyrzucała śmieci
- Dzień dobry pani Miller -powiedziałam podchodząc bliżej
- O witaj Liv, dawno cię nie widziałam gdzie byłaś?- zapytała
- yyy, noo ja byłam na obozie letnim jako opiekun- sama nie uwierzyłam w to co mówie
- Aaa, pewnie przyjechałaś odebrać swoje rzeczy, i jak wam sie mieszka w nowym domu?
- W nowym domu? Co? wyprowadzili się i nawet nie pomyśleli żeby mnie szukać!
- Liv? - sąsiadka popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, od razu się otrząsnęłam
- A w nowym domu, wspaniale, dziękuje że Pani pyta, ale teraz musze już iść dowidzenia- pożegnałam się i usiadłam na ławce w parku, który znajduje się blisko domu Yasmine. Własnie Yasmine, może mnie przenocuje- nie wiele myśląc wyciągnęłam z kieszeni komórkie i wybrałam numer do Yasmine. Mam nadzieje że jest aktualny- Po trzech sygnałach straciłam nadzieje że odbierze, już miałam się rozłączyć, gdy w słuchawce usłyszłam jej głos
- Słucham?
- Hej Yasmine, to ja Liv
- O Liv hej, gdzie ty sie podziewasz?- zapytała
- No bo wiesz mam sprawę, mogłabyś mnie przenocować kilka dni? Ciocia z wujkiem wyjechali, kiedy mnie nie było, a ja nie mam ze sobą kluczy... Jeju nie potrafię kłamać
- Nie ma sprawy, czekam na ciebie, wiesz gdzie mieszkam?
- Jasne, zaraz będę- odpowiedziałam zadowolona. Kilka minut pózniej siedziałam u niej na kanapie.
- Nie masz ze sobą żadnych ubrań? - zapytała ze zdziwieniem
- Umm no wiesz moja walizka się zgubiła i... - przerwała mi
- Nie ważne, pożyczę ci coś i zadzwonie do Holly
- Do Holly? Po co?
- Pamiętasz, że zaprosiła cie na ognisko?
- No tak, ale było kilka dni temu- odpowiedziałam zdziwiona
- Nie, Holly odłożyła je do czasu twojego powrotu, zaraz do niej zadzwonie i powiem że wróciłaś- powiedziała i wyszła do kuchni, żeby zadzwonić. O co tutaj do cholery chodzi? Holly czekała z ogniskiem specjalnie na mój powrót? przecież my sie nawet nie lubimy!- Po chwili do salonu wróciła zadowolona Yasmine
- Ognisko będzie jutro
- Ale..
- Żadnego ale, będziemy się świetnie bawić!- przerwała mi
Nie rozumiem tej chorej sytuacji, najpierw czeka na mój powrót, pózniej z dnia na dzień organizuje to całe ognisko. Coś mi się tutaj nie podoba, ale pójdę żeby odkryć o co chodzi...
Hejoo, rozdział trochę poplątany, ale mam nadzieje ze się wam spodoba, pisałam go cały dzień co kilka godzin dopisując kawałek. Piszcie co myslicie i nie zapomnijcie zostawić gwiazdki :) (1100 słów!)
CZYTASZ
Granice Wytrzymałości
VampireNie wiemy jakie tajemnice skrywa swiat. Życie Liv zmieni się diametralnie, kiedy pozna jedną z nich Najwyższe notowania w 'o wampirach' #1 22.04.2017 Okładkę wykonała JPetrova6 dziękuje bardzo!