rozdział 95- 'zachowajmy dystans'

1K 89 9
                                    

Uprzedzam, że rozdział niesprawodziny także nie musicie pisać o błędach ponieważ później to ogarnę
________________
- Znasz mnie

- Ludzie się zmieniają

- Ale nie moje uczucia do ciebie. Wciąż cię kocham. - Patrzyłam na bruneta jeszcze dłuższą chwilę po czym wstałam z zamiarem wyjścia

- Olivio- znalazł się przede mnie - Co zrobiłem nie tak

- Mnie na prawdę to nie bawi- po moich słowach objął moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy

- Mnie też, ponieważ nie ma w tym nic zabawnego, rozumiesz? Każdego dnia czekałem na choćby jeden telefon od ciebie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Mnie też, ponieważ nie ma w tym nic zabawnego, rozumiesz? Każdego dnia czekałem na choćby jeden telefon od ciebie. Mogłem cię znaleźć, ale uszanowałem twoje zdanie, a teraz, kiedy jesteś tak blisko... Nie mogę udawać, że nic nie czuje. Nie potrafie opanować chęci przytulenia cię. Nie mogę po tym wszystkim znów pozwolić ci odejść, a jeśli mi nie wierzysz, zachowajmy dystans. Mi wystarczy, że będziesz przy mnie. Tylko powiedz, że ty też mnie wciąż kochasz

- Ja- zaczełam, ale sama nie wiedziałam co dokładnie chce powiedzieć. Na prawdę wzruszyło mnie to co powiedział Christian. Nie sądziłam, że to wszystko tak się potoczy. To stało się tak nagle, ale ciesze się. Cieszę się, że nie będziemy się męczyć. Ciesze się, że nasza miłość przetrwała

- Kocham cię- powiedziałam, kiedy Christian gładził opuszkiem palca mój policzek. Po tych słowach przytulił mnie chowając twarz w moich włosach i zaciągając się ich zapachem.

- Tęskniłem za tobą- wyszeptał

- Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziałam - ale...- odsunęłam się - Dajmy sobie trochę czasu. Zachowajmy dystans, o którym mówiłeś. Oboje się zmieniliśmy. Nie śpieszmy się

- Oczywiście. Będzie jak chcesz, dlatego, że mi na tobie zależy.

- W końcu mamy cała wieczność- zaśmiałam się, ale wtedy do mnje dotarło. Czy ja umre? Co ze mną będzie. Czy drugi raz na skraju śmierci... Nie, to byłoby bez sensu. Nie będę o tym myśleć. Na pewno nie teraz , kiedy zaczyna być dobrze.

Położyliśmy się z Christianem i zasnęliśmy w swoich objęciach. Rano postanowiłam wstać wcześniej i zrobić dla niego śniadanie. Myśle, że kanapki to o wiele lepsza opcja niż naleśniki, które ostro mi się przejadły. Ile można to jeść? Gdzie nie spojrzysz naleśniki. Kto by nie robił śniadania, będą naleśniki. Choćby sam Leonardo DiCaprio (chyba tak sie pisze w razie czego poprawiajcie) stał w tej kuchni i robił by śniadanie, jestem pewna, że byłyby to naleśniki. Oh zamknij się Liv, znowu do tego wracamy? Kto normalny gada sam ze sobą i na dodatek takie bzdury- westchnęłam i wstawiłam wodę na herbatę, kiedy usłyszałam kroki

- Ej alvaro! Jak tam randka?!- rozpoznałam głos Mike'a

- Przyjacielska kolacja!- krzyknęłam poprawiając go

- O West ty wciąż tutaj?

- Jakbyś nie czuł- krew ? Bicie serca i te sprawy? Czasami na prawdę zastanawiam się czy on jest głupi czy głupi. Po chwili do kuchni wszedł też Jake z Lily,

- Livy- krzyknęła rzucając mi się na szyję.

- Cześć Lily- odwzajemniłam uścisk. Potem wszyscy spojrzeli na mnie

- Widzę, że było gorąco- zaśmiał się Jake, a Mike zaczął poruszać sugestywnie brwiami. Dotarło do mnie, że wciąż mam na sobię koszulkę Christiana. Dobrze, że zasłania to czego inni nie powinni oglądać

- To nie tak jak myślicie- uslrawiedliwiałam się - My nie... - i w tym momencie do kuchni wszedł Christian

- Dzień dobry wszystkim- powiedział ziewając - Kochanie...- ucałował mnie w policzek

- No może nie do końca tak jak myślicie. Znaczy po części- patrzyli na mnie z uśmieszkami na twarzach. Westchnęłam i zrezygnowana podałam im kanapki po czym poszłam na górę się przebrać. Lily dała mi swoją koszulkę i spodnie, które kiedyś zostawiła.

- Czyli co, wróciliści do siebie- zapytała Lily jedząc

- Tak jakby. Powiedzmy, że jesteśmy na etapie sprawdzania czy to wypali

- Taa, a wczoraj byliście na etapie dogłębnego sprawdzania...

- Zamknij się. - przerwałam Mike'owi. - Po prostu zamilcz i jedz, okej?- podniósł ręcę w geście obronnym

- Tak się ciesze- pisnęła Lily, kiedy chłopcy wyszli na chwilę. -Wreszcie będzie jak dawniej. Ale powiedz mi- zaczęła - Jest tak dobry jak kiedyś mówilaś?

- Co? Przecież ciągle mówie, że... Ah- złapałam się za czoło

***

Kiedy wróciłam do domu doglądnęłam spraw w Australii i z czystym sumieniem mogłam rozpocząć weekend. Skoro rodziców nie będzie, jak się godzinę wcześniej okazło, także przez cały kolejny tydzień, postanowiłam wybrać się na zakupy i zrobić coś dobrego na obiad. Wcześniej pomyślałam o zmienie wystroju swojej sypialni. Najpierw udalam się do sklepu meblowego rozglądając się za czymśco mi się spodoba, a następnie do budowlanego, wybrać farbę. Weszłam do sklepu spożywczego i zaczęłam szukać potrzebnych mi produktów.

- Przepraszam bardzo- powiedziałam, kiedy zapatrzona w listę zakupów na kogoś wpadłam

- Nic się nie stało Liv- usłyszałam znajomy głos po czym podniosłam wzrok

- Rayan. Em cześć- powiedziałam nie wiedząc zbytnio jak się zachować.- chłopak tylko się usmiechnął.  Ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy zostawiłam go z watahą można powiedzieć, że na pastwę losu. Chociaż jestem pewna, że sobie poradził - Co za przypadek- dodałam

- Właściwie nie przypadek. Mamy pewne niedokończone sprawy

_____________________________

Hej hej staram się nadrobić to co obiecałam na wakacje. Komentujcie bedzie co poczytać 😁

Pozdrawiam
~BadGirl

Granice Wytrzymałości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz