Rozdział 97 ' żylibyśmy długo i szczęśliwie'

1.7K 76 26
                                    

Rano Christian przywiózł mi moje rzeczy, żebym mogła przebrać się w coś normalniejszego niż różowa piżama w paski z napisem 'Unicorns are real'. Swoja drogą musiałam wczoraj po części śmiesznie wyglądac. Zdenerwowana, atakując wilkołaka w takiej piżamie.
Potrząsnęłam moją dziwną głową. Nigdy nie przestanę rozmyślać nad takimi bzdurami. No cóż, taka moja natura. Uśmiechnęłam się sama do siebie

- O czym myślisz kochanie?- zapytał Christian podając mi kawę

- Nic istotnego- wzięłam łyk patrząc na chłopaka. Teraz w sumie to mężczyzne. Chociaz skoro on ciągle wygląda tak samo, ale jego wiek się zmienia to jak go nazywać? Z resztą, nieważne.

- Gdzie Lily i Jake?

-  Postanowili jednak wrócić do siebie. Nie chcieli zostawiać Sam'a samego.  Chłopacy przyjdą popołudniu i razem pomyślimy co dalej. Także mamy kilka godzin dla siebie- podszedł Do mnie chwytając za ramiona

- Wczoraj zostałam napadnieta, a ty jak gdyby nigdy nic chcesz spedzać spokojnie popoludnie

- Wiesz Olivio, wczoraj pokazałaś na co cię stać. Wątpie, żeby którys z tych kundli zbliżył się do ciebie po tym i wiesz, że nie pozwoliłbym cię skrzywdzić. Nigdy więcej żaden z nich nie zrobi nic wbrew twojej woli- delikatnie pocałował mnie w policzek. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie Tayler'a.
Zamknęłam oczy zatracając się w tej chwili. Przeszyły mnie przyjemne dreszcze, tak jakbym znów była nastolatką

- No dobrze. Zasługujemy na kilka godzin dla siebie - uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego niebieskie oczy. Widziałam w nich te same iskierki co kiedyś. To samo uczucie, które przeze mnie zanikło na ostatnie lata, znów było zauważalne.

- Zmieniłaś się- zmarszczyłam brwi - Na lepsze oczywiście. To znaczy, stałaś się dojrzałą, po części opanowaną- tutaj się zaśmiał- kobietą.   Nie ma prawie śladu po tamtej nastolatce, ale dla mnie zawsze będziesz taka sama, zawsze będziesz kobietą którą kocham. Chciałaś czasu, żeby sprawdzić czy to wypali, dla mnie jest to oczywiste ponieważ dla mnie wciaż jesteś taka sama w środku ( nie, nie chodzi o wnętrzności xd). Nie mam żadnych wątpliwości co do nas i mam nadzieje, że poczujesz to samo

- Czuje to samo- chwyciłam Christiana za policzki - Ale ta niepewność na początku. To stało się tak szybko, moje odejście, a potem powrót. Musiałam mieć pewność. Nie chciałam znów cię zranić- spojrzeliśmy sobie głeboko w oczy, po czym oboje buchnęliśmy śmiechem

- Ta rozmowa wyglądała jak wyjęta z jakiegoś opowiadania- śmiałam się

- Tak to prawda. - przytaknął

- My w rolach głównych. Myślę, że to byłaby ciekawa książka- dodałam

- Tak myślisz?- odgarnął kosmyk moich włosów z policzka

-Jestem tego pewna. Od samego poczatku. Wszystkie nasze wzloty i upadki, a na końcu standardowo happy end, ponieważ w naszym przypadku inny nie może mieć miejsca- zaśmiałam się

- A co takiego wydarzyłoby się na końcu tej książki?- dociekał zaciekawiony

- Myślę, że wzięlibyśmy ślub, najpierw oświadczyny, poprosiłbyś moich rodziców o błogosławieństwo, ponieważ wiesz, że jestem staromodna, a rodzina jest dla mnie ważna, potem wir przygotowań, ale przyjęcie tylko dla najbliższych. Bez żadnego zastanowienia powiedziałabym ci TAK, a następnie żylibyśmy długo i szczęśliwie jak to w książkach romantycznych bywa. Zaadoptowalibyśmy gromadkę dzieci i żyli każde pół wieku gdzieś indziej, żeby nas nie rozpoznali. Nasze dzieci byłyby najszczęśliwsze pod słońcem, tak jak ich mama. Zgrywalibyśmy normalną rodzine, ale w rzeczywistości skrywalibyśmy wielki sekret. Nasze dzieci wychowywałyby się w normalnym świecie. Strzeglibyśmy ich jak cennego skarbu, a sami przypomnielibyśmy sobie jak to jest być normalnymi. Bez przemocy, strachu, gróźb. Tylko my i cały świat stojący przed nami otworem- rozmarzyłam się

- Chciałbym je przeczytać, ale o wiele bardziej chciałbym dać ci to czego pragniesz

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Chciałbym je przeczytać, ale o wiele bardziej chciałbym dać ci to czego pragniesz. Chciałbym dać ci to wszystko o czym mówiłaś- pogładził mnie po policzku

- Chętnie to możesz mnie pocałować, akurat w tej chwili marze tylko o tym - i pocałowal. A to co było potem zostawie dla siebie.

***

- Rozmawiałem z Rayan'em- udało mi się do niego dotrzeć niezauważonym. To nie on przysłał tamtego wilka, a rada chciała ci przypomnieć, a raczej zastraszyć. Bez zwątpienia musisz stawić się na ich terenie jeszcze dzisiaj, jeśli chcesz to załatwić w miarę polubownie. To znaczy, jeśli w najgorszym przypadku skazą  cię na śmierć, to nie będzie ona zbytnio bolesna- powiedział Rich drapiąc się po karku

- Nie pocieszasz Richard. - westchnęłam, jeszcze tego mi brakowało - No nic, w takim razie pójde...- no właśnie. Miałam iść w miejsce, w którym byłam więziona i zmuszana do wielu rzeczy tak o sobie, źeby banda obcych zdecydowała czy według nich mam prawo żyć. Chore prawda? Dlaczego ktoś ma decydować o moim losie. Oczywiście nie pozwole na to. Nie jestem zwierzęciem, którego można się pozbyć bez jego sprzeciwu. Swoją drogą nie wiem jak tak można. Pójdę tam, ale jeśli myślą, że wejdą mi na głowę to się grubo mylą. Po moim trupie ktoś znów mnie skrzywdzi i mam nadzieje, że to nie będzie w dosłownym znaczeniu.

_______________________

Myśle, że zblizamy sie do konca opowiadania. Chcielibyscie druga czesc? Nowe opowiadanie? Czestrze dodawanie 'jestes moim niebem'?

Pozdrawiam
~ BadGril

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 18, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Granice Wytrzymałości Where stories live. Discover now