Rozdział 24 'Nie płacz skarbie'

5.3K 442 19
                                    

- Jesteś bardzo ciekawą osobą Liv- szepnął do mojego ucha, poznałam ten głos, to był Mark

- Czekałem na ciebie, ale nie przyszłaś, nie dałaś się zmanipulować, nie wiem jak to możliwe, ale i tak cię złapałem.. - powiedział po czym przyparł mnie mocno do ściany..

Czas balu- dom Christiana

Jake

Siedziałem z Mike'm czekając na Will'a i Rich'a, chcieliśmy razem obejrzeć mecz.

- Mówię Ci, że byłoby zabawniej, gdybyśmy... - przerwałem mu

- Nie ma mowy Mike, nie będziemy sprowadzać tutaj żadnych dziewczyn rozumiesz? To nie nasz dom, zdążyłeś zapomnieć co stało się kilka dni temu?- mimo, że przeżyliśmy tyle lat, on nadal zachowuje się jak wtedy, gdy był człowiekiem. Nieodpowiedzialny, lubiący ryzyko - to cały Mike. To ja zawsze wyciągam go z kłopotów, wszyscy lubimy się zabawić, ale Mike...

- Nie zapomniałem, ale nie rozumiem tego wszystkiego, kiedyś Chris był inny, sam aranżował takie spotkania, a teraz?

- Teraz jest inaczej..

- Tak, a to wszystko przez tę dziewczynę, kompletnie stracił dla niej głowę, chociaż się do tego nie przyznaje, nawet przed samym sobą

- Też to zauważyłem- zaśmiałem się

- Liv potrafi dopiec i nie przejmuje się tym, że ktoś w każdej chwili może ją zabić.. - naszą pogawędke przerwał dźwięk otwieranych drzwi

- No siema - zawołał Rich wymachując reklamówką z piwami, zaraz za nim szedł Will. - To co o co się dzisiaj zakładamy? (zawsze zakładamy się która drużyna przegra, a która wygra) A gdzie Chris?- zapytał rzucają z moją stronę piwo

- Wyszedł, wróci nad ranem- odpowiedziałem łapiąc je

- A Liv?- zmarszczył brwi

- Co Liv? To oczywiste, że poszła z nim, teraz nie odstępuje jej nawet na krok...

- Czy wszystkie tematy, zawsze muszą dotyczyć tej dziewczyny?- krzyknął zdenerwowany Will

- Will wyluzuj, co z tobą- zapytał Mike

- Nic, poprostu jej nie lubię, już dawno powinna być martwa..

- Co ty do niej masz? - przerwałem mu

- Jest arogancka, pyskata...- Nie dokończył, ponieważ znów mu przerwałem

- Will, nas nie oszukasz, gadaj!- naciskałem

-Chris bardzo się przez nią zmienił, i nie wiem dlaczego wszyscy się nią tak zachwycacie, to zwykły bezwartościowy człowiek!- krzyknął

- Will, zapomniałeś już, że kiedyś sam byłeś takiem bezwartościowym człowiekiem? Przestań pieprzyć głupoty i gadaj o co naprawdę chodzi!- odkrzyczałem, mnie nie oszuka, za długo go znam, opadł zrezygnowany na kanapę

- Tak bardzo mi ją przypomina...

Christian

Rozmawiałem przez chwile ze znajomymi wampirami zupełnie zapominając o Olivii, znałem Marka i ufałem mu, wiem że by jej nie skrzywdził.

- A tak poza tym niezłą laskę przyprowadziłeś, pachnie też nieźle, jaką ma grupę krwi? - zapytał jeden z obecnych, Lukas

- Spróbuj ją tknąć a nogi z dupy powyrywam- odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem. - To dotyczy się was wszystkich - dodałem wskazując palcem na każdego z wampirów

- Wyluzuj nikt jej nie dotknie- podnieśli ręce do góry w geście obronnym. - Gdy rozmowa dobiegła końca zacząłem jej szukać, ale nie było jej na sali, ani na dworze. Uciekła? Nie.. Nie zrobiłaby tego, nie mogła

- Edmundzie!- zawołałem szukając przyjaciela, ktory po chwili stał obok mnie

- Co sie stało Christianie?- zapytał

- Szukam damy, z którą przyszedłem, widziałeś ją może?- zapytałem z nadzieją, że odpowiedź brzmi 'tak'

- Chodzi ci o tę piękną zieloonoką brunetkę?- dobrze wiedział o kogo mi chodzi

- To nie czas na podchody Edmundzie

- Och no dobrze, widziałem ją jakiś czas temu, poszła w kierunku korytarza prowadzącego do pokoi.-podziekowałem i wampirzym tempem pobiegłem szukać Olivii.

Liv

- Proszę, puść mnie- powiedziałam błagalnym głosem, a łzy spłynęły mi po policzkach.

- Nie płacz skarbie- wytarł moje łzy. - To nie będzie bardzo bolało- odgarnął włosy, które zasłaniały moją szyi i przejechał palcem po obojczyku. Nie mogłam nic zrobić, stałam przygnieciona do ściany czekając na to co zaraz miało się wydarzyć. Spokojnie Liv.. spokojnie- pomyślałam po czym ból przeszedł moje ciało. Tak ugryzł mnie, czułam się coraz słabiej, czułam jak ucieka ze mnie życie. Ból był niewyobrażalny. Wyrywałam się, ale to nic nie pomogło, wręcz pogorszyło, każdy mój ruch sprawiał, że Mark mocniej przygniatał mnie swoim ciałem do ściany i wbijał kły w moją szyje, nie miałam siły krzyczeć, a po chwili walczyć. Tak właśnie ma wyglądać moja śmierć? Zabita przez wampira w ciemnym korytarzu jakiegoś domu?- obraz zaczął się zamazywać, opadłam bezsilna w jego ramiona, przytrzymał mnie, ani na chwile nie odrywając się od mojego ciała. Zamknęłam oczy.. możliwe, że już na zawsze.


No witam was, rozdział ma 700 słów troche mało ale tak wyszło... I opowiadanie ma nową okładke. Komentujcie, piszcie co wam sie podoba i co nie podoba.. :) Przepraszam za wszystkie błedy, rozdział nie został dokładnie sprawdzony :)

Granice Wytrzymałości Where stories live. Discover now