Rozdział 1 'Ci ludzie mogliby chociaż raz zająć się swoją córką!'

15K 688 71
                                    

 Poniedziałek, ostatni w tym roku szkolnym. Jeszcze tylko 4 dni do końca roku, nareszcie. Mimo że ostatni to jednak PONIEDZIAŁEK Godzina 6.30 i dźwięk mojego budzika to coś, za czym napewno nie będę tęsknić przez wakacje. Wstałam, przetarłam oczy i przystąpiłam do codziennych czynności, które wykonywałam rano przed szkołą. Kiedy skończyłam się ubierać, zrobiłam lekki makijaż i spięłam moje długie kasztanowe włosy w luźnego kucyka zeszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie, gdzie czekała już na mnie najcudowniejsza dziewczynka pod słońcem, Katie.

- Dzień dobry księżniczko-powiedziałam, całując ją w czoło.

- Dzień dobry, Liv zrobisz mi płatki?

- Jasne, że ci zrobie, a gdzie twoi rodzice?- zapytałam, chociaż dobrze wiedziałam, że znów nie ma ich w domu i pewnie długo nie będzie. Bo po co zajmować się własnym dzieckiem?

-Nie ma ich, wyszli i powiedzieli, że masz zaprowadzić mnie do szkoły.

Hah, normalne, często dowiadywałam się o takich rzeczach ostatnia, no ale co zrobię?
Współczuje jej, że ma takich rodziców. Moi, którzy zginęli w wypadku samochodowym niecałe trzy lata temu,byli wspaniali. Zawsze mogłam na nich liczyć. Dlatego staram się jak mogę wynagrodzić Katie, brak zainteresowania ze strony jej rodziców, a moich wujków, którzy nie darza mnie specjalną sympatią, a w szczególności ciotka, która jakby mogła, oddałaby mnie do jakiegoś ośrodka przy pierwszej lepszej okazji. Nigdy nie sprawiałam im problemów, robiłam to o co prosili mimo, że nie raz przekroczyli moją granice wytrzymałosci. Poza tym czas spędzany z nią sprawia mi ogromną przyjemność.

Kiedy skończyłyśmy jeść, ubrałam Katie i obie wyszłyśmy z domu. Godz. 7.40, a ja dopiero zaprowadziłam dziewczynkę do jej szkoły. O nie na pewno się spóźnię- pomyślałam po czym spojrzałam na godzinę wyświetloną na komórce. Moja szkoła jest oddalona o jakieś trzydzieści minut jazdy autobusem, a zapomniałam dodać, że drugi autobus przyjeżdża dopiero za dwie godziny, mimo że nie jestem fanką szkoły nie lubię się spóźniać i mam bardzo dobre oceny. Postanowiłam, że pójdę pieszo...  Szłam już jakieś dziesięć minut i nagle mnie olśniło, jestem ubrana na sportowo, dlaczego by nie pobiec?? Godzina 8.15 i ja wpadająca z hukiem do klasy.

- Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam sapiąc ze zmęczenia. Dobrze, że istnieje coś takiego jak skróty

- Nic się nie stało, ale mogłabyś choć w tym ostatnim tygodniu sie nie spóźniać- Odpowiedziała nauczycielka z rezygnacją w oczach. W sumie ma racje, często się spóźniam, ale to nie moja wina, że praktycznie codziennie musze odprowadzać Katie do szkoły. Oczywiście jej też nie. Usiadłam na swoje miejsce obok Lily.

- Co jest? - Zapytała moja najlepsza przyjaciółka

- Hah, to tylko 15 min, powiedziałam śmiejąc się

- Znowu musiałaś zająć się Katie?

-A jak myślisz?- zapytałam z lekkim uśmiechem

- Ci ludzie mogliby chociaż raz zająć się swoją córką!

- Spokojnie. Lubię odprowadzać ją do szkoły.

Naszą pogawędkę przerwała nauczycielka, uderzając wielką linijką o ławkę.

- Czy ja wam czasem nie przeszkadzam?

- Tak troszkę. Mogłaby Pani mówić ciszej- odpowiedziałam, na co zrobiła surową minę

- Masz szczęście West, że to koniec szkoły inaczej wylądowałabyś u dyrektora

- Um, ma Pani racje przepraszam. Zły dzień- kobieta bez komentarza powróciła do prowadzenia lekcji.

Jeszcze dwie minuty do dzwonka, dla mnie to AŻ dwie minuty, ta lekcja ciągnęła mi się w nieskończoność, a przede mną jeszcze pięć.

Wreszcie dzwonek i upragniona przerwa. Co ja teraz mam?, Ach no tak wf, dzisiaj skaczemy przez płotki'-pomyślałam i wyciągnęłam swój strój z szafki. Kiedy przerwa się skończyła, przebrałam się i ruszyłam na szkole boisko. Wszyscy staliśmy ustawieni w rządku, ale chwila gdzie nasz nauczyciel? Zamiast niego przyszła do nas jakaś baba.

- Przepraszam, gdzie jest pan , Smith?- zapytałam

- Pan Smith, złamał wczoraj nogę, do końca roku to ja będę mieć z wami wf.

Świetnie...  musiał akurat teraz? Bardzo go lubiłam, oprócz moich rodziców, on motywował mnie do biegania, które jest moją pasją, już nie raz startowałam w zawodach, ale biegłam także dla przyjemności. Kiedy zmarli trener podtrzymywał mnie na duchu i trenował. Dzięki temu mogłam choć na chwile zapomnieć o bólu jaki czułam.

- Podzielę was na trzy grupy, każda grupa musi ułożyć układ taneczny, coś w stylu cheearlyderingu (czy jakoś tak).
Pierwsza grupa. Lily, Sam, Matt,Caroline.. i Jason,
Druga grupa....
I trzecia grupa Maddy, Olivia, Lisa, Jakob, Jeremy i Holly

Ona chyba sobie żartuje, nie dośc że nie będziemy biegać, to jeszcze jestem w grupie z tą... oszczędze sobie fatygi na wyzywanie jej- przekręciałam oczami i westchnęłam ze zrezygnowania. Hah, każdy zna ten typ, typowa blondynka, która myśli że pozjadała wszystkie rozumy, wyjęta niczym z dennej komedii dla nastolatek, a mianowicie Holly i jej kochane psiapsiółki Maddy i Lisa. Zapowiada się ciekawie. Powodzenia Liv

Granice Wytrzymałości Where stories live. Discover now