E12

1.3K 109 9
                                    


Zobaczyłam dziewczynkę podpiętą do jakiejś aparatury, na lewej ręce miała założony gips, a na twarzy i dekolcie widniały ogromne siniaki i nieco mniejsze rany. 

Podeszłam do łóżka i opadając na krzesło, przytuliłam się do córki. Wyglądała tak bezbronnie. Poczułam jak JiYong siada obok mnie, jedną ręką przytulając mnie do siebie, a drugą łapiąc małą rączkę naszej córki.

- JiYong – odezwałam się do chłopaka, przekręcając twarz w jego stronę – Co jeśli... - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi wypowiadane zdanie, przytulając mnie do siebie i składając pocałunek na moim czole

- Nawet tak nie myśl – powiedział – Będzie dobrze, zobaczysz – dodał po chwili. 

Chłopak złapał moją twarz w swoje dłonie i starł kciukami z policzków mokre ścieżki. Wtuliłam się mocno w niego, próbując się uspokoić.


Mijał właśnie czwarty dzień od wypadku naszej córki.

 Razem z JiYongiem, spędzaliśmy każdą jedną sekundę przy łóżku Kim. JiYong załatwił z ordynatorem szpitala, żebyśmy mogli zostać z naszym dzieckiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Pewnie zgodził się tylko dlatego, że Kim była córką sławnego w całej Korei G-Dragona, ale to nie było ważne, ważne było to że mogliśmy z nią być. Personel szpitala przyniósł nam łóżko żebyśmy mogli spać w sali razem z córką. Mi jednak nie było ono do niczego potrzebne. 

Przez cały ten czas, nie spałam, nie jadłam a nawet i nie piłam. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Jedyna rzeczą, którą robiłam to odmawianie modlitwy. Modliłam się o to, żeby moja mała córeczka do nas wróciła. JiYong odwołał wszystkie koncerty i spotkania, które miał wcześniej zaplanowane, tylko po to żeby wspierać mnie i być przy naszej córce kiedy już się obudzi. Oczywiście nie wiedzieliśmy kiedy to się stanie, ale JiYongowi to nie przeszkadzało. Powiedział, że przez cały ten czas kiedy Kim jest w szpitalu, nie będzie brał udziału w życiu publicznym. Mówił, że teraz najważniejsza jest dla niego rodzina. 

Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Wiedziałam, że ma dużo rzeczy na głowie, ale w tej chwili cieszyłam się tym, że jest przy mnie. 

Mogłam na niego liczyć w każdej sytuacji.

- Kate, powinnaś coś zjeść. Chcesz, pójdę po coś do bufetu? – mówił. 

Pokręciłam tylko głową pokazując chłopakowi, że niczego nie potrzebuję. JiYong westchnął głośno i przyciągając mnie do siebie, pocałował mój policzek.

- Proszę Cię, nie jadłaś nic od pięciu dni. Musisz jeść, inaczej możesz się rozchorować – tłumaczył, gładząc delikatnie moje włosy.

- Nie. Nie mam ochoty nic jeść. Przestań mnie już męczyć – powiedziałam słabo, po czym rozpłakałam się. 

Nie potrafiłam się opanować. Wszystko mnie drażniło i wszystko wkoło wywoływało u mnie wybuchy płaczu. Położyłam głowę na łóżku Kim i pozwoliłam łzom płynąć po policzkach. 

JiYong już chyba nie wiedział jak ze mną rozmawiać. Wstał z krzesła, po czym podchodząc do drzwi, wyszedł z sali, zostawiając mnie samą. 

 Wiem, że chciał jak najlepiej i że jemu też było ciężko w całej tej sytuacji. Pewnie po części obwiniał się za wypadek Kim. Wiem też, że czasami byłam straszną jędzą w stosunku do niego. Kiedy on starał się mnie pocieszyć, ja na niego krzyczałam, kiedy mówił, że będzie dobrze, ja kazałam mu się zamknąć. Już chyba sama nie wiedziałam co do niego mówię i że słowa które wypowiadałam w jego stronę, mogą go cholernie ranić. Ale ja po prostu nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Jedyną rzeczą o której myślałam, było to żeby moja córka wreszcie otworzyła oczy. Tylko to się dla mnie liczyło.

- Masz – powiedział JiYong, podchodząc do mnie. 

Spojrzałam na chłopaka, który wyciągał rękę w moją stronę, trzymając w niej pudełko z makaronem i sosem sojowym. 

 – Masz to zjeść – powiedział stanowczo. 

Skrzywiłam się, ale po chwili zrobiłam co kazał. Wzięłam od chłopaka pudełko i otworzyłam je. Do moich nozdrzy doszedł dobrze znany mi zapach. Jednak w tej chwili wcale mi się nie podobał, przez co od razu mnie pociągnęło. Wybiegłam szybko do łazienki i kucając przed toaletą, zaczęłam wymiotować.

Osunęłam się na podłogę, nie mogąc się poruszyć. Byłam tak cholernie słaba. JiYong wpadł do łazienki, w sekundę pojawiając się przy mnie. Mówił coś, ale ja nie wiedziałam co. Nie słyszałam go. W mojej głowie był jeden wielki szum. Poczułam tylko, jak chłopak podnosi mnie delikatnie z podłogi, przenosząc do sali i kładąc moje słabe ciało na łóżko. 

Więcej nie pamiętam, odpłynęłam.

Obudziłam się, w zasadzie nie wiem kiedy. Domyśliłam się jedynie, że jest już dzień ponieważ w sali było jasno. Podniosłam się delikatnie na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. JiYong siedział między moim łóżkiem, a łóżkiem Kim, odwrócony przodem do córki.

- JiYong – powiedziałam cicho, na co chłopak przeniósł wzrok w moją stronę.

- Obudziłaś się. Jak się czujesz? – pytał z troską.

- Dobrze – odpowiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech. 

Chłopak spojrzał na mnie spuchniętymi oczami i westchnął ciężko kiwając głową na boki.

- Kate, musisz zacząć jeść i pić. Jesteś bardzo słaba i odwodniona. – mówił – Musisz zrozumieć, że to wszystko to tylko dla Twojego dobra. – dodał, dotykając dłonią mojego policzka. 

Oparłam twarz o jego ciepłą dłoń i zamruczałam cicho, uśmiechając się przy tym.

- Wiem, wiem to wszystko o czym mówisz... Ale ja w tej chwili nie potrafię normalnie funkcjonować. Cały czas o niej myślę... JiYong, ja chcę żeby ona się już obudziła – powiedziałam, patrząc na chłopaka oczami pełnymi łez.

 JiYong wstał z krzesła i ruchem ręki pokazał, żebym się nieco posunęła. Zrobiłam to, przesunęłam się na łóżku robiąc chłopakowi miejsce. JiYong ułożył się wygodnie obok mnie, przytulając moje ciało do siebie.

- Wiem Kate, wiem. Ja też tego chcę. Nie mogę wybaczyć sobie tego, że pozwoliłem Taeyeon ją odebrać... Może gdybym to ja po nią poszedł... Może nic takiego by się nie stało... – mówił cicho, gładząc dłonią moje plecy. 

Uniosłam twarz i spoglądając na chłopaka, pocałowałam delikatnie jego malinowe usta, tym sposobem nie pozwalając mu wypowiedzieć ani słowa więcej. 

W JiYongu coś wreszcie pękło i poczułam tylko, jak rękaw mojej koszulki do którego wtulona była jego twarz, staje się coraz bardziej mokry.

- Ciii... To nie Twoja wina. – mówiłam, próbując go pocieszyć, ale to na nic. 

Chłopak nie przestawał, a mi pękało serce na widok załamanego JiYonga... 

Tym razem to on płakał, a ja próbowałam go uspokoić. Przytuliłam go mocniej i leżeliśmy tak, nie mówiąc nic. Po długim czasie JiYong zasnął. Trzymałam go w swoich ramionach, przeczesując delikatnie palcami jego włosy. 

Chciałam żeby ten koszmar się już skończył. Chciałam, żeby Kim się obudziła i żeby znów było tak jak dawniej. Żebyśmy mogły iść razem na jej ulubione truskawkowe lody, żebyśmy znów pojechali we trójkę na jakąś wycieczkę. Chciałam żeby było normalnie. 

Żebyśmy już więcej nie musieli siedzieć w tym sterylnym szpitalu i patrzeć, jak nasza córka cierpi... 

G-Dragon... Saranghae!Where stories live. Discover now