Rozdział 23

2.3K 169 22
                                    


Mój brak zainteresowania tym, co się z nim teraz dzieje nie trwał zbyt długo. 

A co jeśli temu kretynowi się coś stanie? On jest kompletnie pijany. No i jest sam. Wybiegł z domu jak szalony, nie wiadomo co zrobi.

Postanowiłam że poszukam tego idioty. Ubrałam tylko buty założyłam na siebie kurtkę TOP'a i wyszłam z domu. Nie bardzo wiedziałam gdzie mogę pójść. Obeszłam dom dookoła, a kiedy go tam nie znalazłam postanowiłam ruszyć wzdłuż głównej ulicy. 

Zadzwoniłam do chłopaków z nadzieją, że może wrócił do klubu. Ale nie, nie było go tam. Powiedziałam Dae, że jak tylko się tam zjawi, mają mi dać znać. Nie wiedziałam gdzie go szukać. Zaglądałam do różnych barów, myśląc że poszedł dalej pić. Nigdzie go nie było. 

Poszłam do parku i przemierzyłam każdy jego zakątek. Nic, ani śladu. Wyszłam na ulice mijając po kolei różne budynki. Tam też nic. Nigdzie nie mogłam go znaleźć...

- No kurwa gdzie on jest? – mówiłam do siebie, wściekła na niego że polazł cholera wie gdzie.

Nagle zadzwonił telefon. To był Dae,

- Tak?

- No i co? Znalazł się - pytał chłopak śmiejąc się do słuchawki.

 Był pijany. Świetnie, jeszcze tego brakowało. Teraz na nikogo nie mogłam już liczyć. Znikąd nie mogłam dostać pomocy w znalezieniu JiYonga. 

Rozłączyłam się nie odpowiadając na pytanie chłopaka.

Przemierzyłam naprawdę każdy jeden, najmniejszy zakamarek Seulu. No dobra, może nie każdy, ale zwiedziłam znaczną jego część. Chodziłam tak już od dobrych dwóch godzin i nic... 

- Gdzie Ty do cho... - powiedziałam, ale moje zdanie przerwała mi butelka po whiskey, która spadła z nieba pod moje nogi roztrzaskując się w drobny mak, kilka centymetrów mniej i pewnie dostałabym tym w głowę

- Co do cholery? – powiedziałam patrząc w górę.

Zauważyłam jakąś postać, siedzącą na dachu budynku. 

To JiYong!

Ten debil siedział na dachu patrząc w dół, a nogi zwisały mu w powietrzu. 

Co on? Czy on chce skoczyć? Co on do cholery tam robi? W kółko zadawałam sobie te same pytania. 

Rzuciłam się biegiem w celu znalezienia wejścia na dach. Budynek był dość długi, nie mogłam znaleźć żadnych cholernych schodów. Ja pierdolę, a co jeśli on już dawno spadł z tego pieprzonego dachu? Zaczęłam odchodzić od zmysłów.

Biegłam jak szalona szukając czegoś, co pozwoliło by mi tam wejść. 

Są! 

W końcu znalazłam. Weszłam na górę krętymi metalowymi schodkami. Chwile mi to zajęło bo budynek miał z siedem pięter. Byłam już na górze, zobaczyłam że chłopak nadal siedzi w tym samym miejscu. Powoli zaczęłam się do niego zbliżać. Nie chciałam go wystraszyć, wiedziałam że jest cholernie pijany i nie wiedziałam jak zareaguje na mój widok. Nie chciałam żeby mu się coś stało. 

Zauważyłam, że chłopak się położył. W dalszym ciągu było niebezpiecznie, bo nogi nadal zwisały w powietrzu. Podeszłam do niego i spokojnie usiadłam obok. Nie zareagował. Dotknęłam dłonią jego twarzy, chłopak otworzył oczy i przez chwile chyba próbował zgadnąć kto jest koło niego. 

Kiedy już się dowiedział, uśmiechnął się do mnie szeroko. 

Myślałam, że go zabije. Chciałam go zabić, zepchnąć z tego dachu. Tak mnie wystraszył.

G-Dragon... Saranghae!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz