Rozdział 7

3.3K 237 15
                                    


- Dobra, na mnie już czas. Myślę, że sobie poradzicie. JiYong z Tobą chciałbym jeszcze zamienić parę słów – powiedział mężczyzna, wychodząc z salonu.

Chłopak podniósł się z kanapy i ruszył za prezydentem.

- Ale się porobiło – skwitował Seungri.

- Strasznie Was przepraszam, teraz będziecie mieć przeze mnie kłopoty. To moja wina, przepraszam – powiedziałam do pozostałej czwórki.

- To nie Twoja wina Kate. To JiYong jest winny, nie Ty. Gdyby nie zachowywał się wczoraj jak idiota to nic by nie było – powiedział YoungBae.

O dziwo wszyscy się z nim zgodzili. Myślałam że będą bronić JiYonga, a obwiniać mnie, ale tak się nie stało. Siedzieliśmy nadal w salonie, jak na tureckim kazaniu. Nikt nic nie mówił, chyba wszyscy czekaliśmy na powrót JiYonga. Dużo czasu zajęła im ta rozmowa. Wszyscy chcieliśmy wiedzieć o czym oni rozmawiają.

W końcu po jakimś czasie, do domu wszedł JiYong, ale nawet na nas nie spojrzał.

Przeszedł przez salon i od razu udał się do studia.

- Ji! – krzyknął TOP, podnosząc się z kanapy. – Pójdę do niego – oznajmił.

Ze studia zaczęły nas dobiegać krzyki. Kłócili się.

Nie mogłam zrozumieć o co się kłócą bo mówili po koreańsku. Patrzyłam tylko na chłopców, siedzących obok mnie i próbowałam się dowiedzieć co się dzieje, ale za każdym razem kiedy próbowałam się odezwać uciszali mnie. Chcieli słyszeć wszystko o czym mówią, ale nie było to łatwe bo studio było wygłuszone więc tylko część słów do nich dochodziło.

- Dae – wyszeptałam do przyjaciela – Co się tam dzieje?

- Kłócą się – powiedział.

- No co ty? To już wiem, przecież słyszę, ale co mówią? – pytałam.

- Nie wiem bo gadasz do mnie i nic nie mogę usłyszeć – powiedział.

Nagle drzwi od studia się otworzyły i z pomieszczenia wyleciał wkurzony JiYong.

Spojrzał tylko na nas i uciekł do swojego pokoju. Zaraz za nim wyszedł czerwony ze złości TOP.

No chora akcja...

- Co jest? O co chodzi? – Spytał YoungBae.

- O nic, nie ważne – powiedział wkurzony TOP i również ruszył w pośpiechu do swojego pokoju.

Wszyscy popatrzyliśmy na siebie zdziwieni, w dalszym ciągu nic nie mówiąc.

Miałam dość...

Wyszłam z domu przejść się i pomyśleć. To wszystko wydawało się być bez sensu. Jakaś mega afera zrobiła się w zasadzie z niczego. Im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że to posunęło się za daleko. Przecież w zasadzie nic takiego się nie stało. Po prostu pijany gość powiedział coś do mnie co zabolało i od tego wytworzył się mega skandal.

- Boże jaka ja jestem głupia... po co ja tu w ogóle przyjeżdżałam? – mówiłam do siebie.

Gdybym tu nie przyjechała to by się nic nie wydarzyło. Gdybym nie przejmowała się za bardzo pijackim bełkotem JiYonga to teraz nie było by problemu. Mogłam zostać tego dnia w domu, a następnego dnia byśmy sobie wszystko wyjaśnili. Po co w ogóle mieszaliśmy do tego prezydenta? Teraz wszyscy są źli, skłóceni i nikt nie wie o co tak naprawdę chodzi. To wszystko jest bez sensu.

G-Dragon... Saranghae!Where stories live. Discover now