E10

1.2K 109 7
                                    


Wracając do domu, tłumaczyłam córce co się wydarzyło i że nie powinna była mówić w ten sposób do Taeyeon. Zapewniłam ją, że kłótnia jaka między nami powstała, nie była z jej winy. Dziewczynka jednak przez cały czas była smutna i nijak nie mogłam jej pocieszyć. 

Rozchmurzyła się dopiero wtedy, gdy kupiłam jej wielkiego truskawkowego loda. W prawdzie nie powinnam była tego robić, bo dziewczynka zjadła już wystarczając o dużo słodyczy tego dnia, ale nie mogłam patrzeć na jej smutną buzię.

Następnego dnia, JiYong zadzwonił do mnie upewniając się, czy wszystko jest między nami w porządku. Martwił się, że przez tą dziwną sytuację jaka miała miejsce wczoraj, nie będę już tak chętnie oddawała dziewczynki pod jego opiekę. Ja oczywiście zapewniłam go, że nic takiego nie będzie miało miejsca. 

Nic się nie zmieniło, nadal będzie mógł się spotykać z Kim, kiedy tylko będzie miał na to ochotę. To w końcu jest jego córka. Ma do niej takie samo prawo jak i ja.

Czas, w którym JiYong zabierał Kim do siebie, wykorzystywałam na swoje sprawy. Miałam wolne od bycia mamą, więc mogłam trochę 'zaszaleć'. 

Wreszcie miałam możliwość, dokończenia ulubionej książki, czy oglądnięcia jakiegoś filmu. Oczywiście starałam się nie zaniedbywać obowiązków domowych, więc kiedy tylko zostawałam sama, łapałam za odkurzacz, myłam okna, ścierałam kurze, czy sprzątałam bałagan który robiła Kim. Korzystałam z chwili spokoju i leżąc na kanapie słuchałam głośno muzyki, czy zwyczajnie przeglądałam Internet. 

W zasadzie nic ciekawego, ale przez właśnie nic nie robienie, ładowałam swoje akumulatory na kolejne kilka dni.

Dzisiaj obudziłam się później niż miałam w zamiarze. Wstałam szybko na równe nogi i pędem ruszyłam do kuchni zjeść śniadanie. Oczywiście nie było mi dane go skończyć, bo za niecałe pięć minut musiałam wyjść z domu na przystanek autobusowy, skąd miałam dostać się do butiku. Nie mogłam się spóźnić. 

Oczywiście ja jak to ja, nie zdążyłam na autobus. Wyjęłam telefon z torebki dzwoniąc po taksówkę. Za dwadzieścia minut, sklep powinien być już otwarty. Początkowo pomyślałam, że pojadę metrem, ale jak tylko przed moimi oczami stanął obraz tłumu ludzi jadących nim do pracy... zrezygnowałam.

- Dziękuję i życzę miłego dnia – powiedziałam do taksówkarza, wręczają mu odliczone pieniądze i biegiem rzuciłam się do drzwi butiku. 

Otworzyłam sklep i już chwilę później wsypało się do środka kilka klientek. Nie zdążyłam nawet odetchnąć. Zabrałam się do pracy, obsługując kobiety. 

 Nie wiem dlaczego tak się działo, ale ostatnio nie mogłam się na niczym skupić. Moje myśli wędrowały wszędzie, ale nie wkoło pracy, którą wykonywałam. Nie potrafiłam dobrze doradzić nie znającym swojego stylu paniom. Często myliłam się z rozmiarami i pokazywałam rzeczy, które nie były odpowiednie na okazje, na które miały być włożone. 

Dużo klientek opuszczało z pustymi rękami butik, przez moje roztargnienie. Oczywiście kilka razy trafiłam w gust klientek, ale to chyba bardziej było zwykłe szczęście, niż umiejętności.

Po ciężkim rozpoczęciu pracy, poszłam na zaplecze wypić mocną, czarną kawę. Przeglądnęłam kilka maili, które wysłała mi Dami, a następnie postanowiłam zrelaksować się czytając gazetę. W butiku było pusto, więc mogłam pozwolić sobie na chwilę odpoczynku.

Kiedy tak siedziałam na zapleczu, w mojej torbie zaczął dzwonić telefon. Po dłuższej chwili grzebania w niej, wyciągnęłam urządzenie i przejechałam palcem po ekranie, odbierając połączenie od JiYonga

- Hej – powiedziałam, uśmiechając się sama do siebie

- Kate, jestem w szpitalu. Kim miała wypadek – usłyszałam od wyraźnie zdenerwowanego chłopaka. 

Moje serce stanęło w miejscu.

G-Dragon... Saranghae!Where stories live. Discover now