Rozdział 46

1.6K 120 13
                                    



Po dwóch tygodniach przygotowań, spotkań, konferencji prasowych i załatwiania ostatnich rzeczy związanych z trasą, nadszedł czas pożegnania... 

Po kolei żegnałam się z każdym z nich. 

Ji Yonga zostawiłam na koniec, to miało być najtrudniejsze pożegnanie

Chłopak podszedł do mnie, obejmując ciasno moją talię. Położył swoją głowę na moim ramieniu i przez chwilę staliśmy przytuleni, nie mówiąc nic.

- Przyjedziesz do mnie? – spytał po chwili, patrząc głęboko w moje oczy.

- Pewnie – odpowiedziałam uśmiechając się lekko. 

W cale nie było mi wtedy do śmiechu, chciało mi się wyć.

- Cholernie będę za Tobą tęsknić – powiedział po czym pocałował delikatnie moje usta. 

Mruknęłam cicho, nie byłam w stanie wydobyć z siebie słowa. Łzy napłynęły do moich oczu, żeby po chwili swobodnie spłynąć po policzkach. Chłopak spojrzał na mnie smutno i wierzchem dłoni starł mokrą ścieżkę 

- Nie płacz – powiedział cicho, przykładając swoje czoło do mojego. – Niedługo się zobaczymy – zapewnił. 

Role się odwróciły. Wcześniej to ja musiałam wmawiać mu, że będzie dobrze, że damy radę, że to nie koniec świata. 

Tym razem to on musiał zapewniać mnie o tym.

- Kocham Cię –powiedziałam, nadal szlochając.

- Też Cię kocham Kate – odpowiedział, po czym posłał mi delikatny uśmiech.

- Obiecaj że będziesz do mnie dzwonił – poprosiłam

- Będę dzwonił codziennie – zapewnił. 

Wypuściłam ciężko powietrze i ponownie przytuliłam się do chłopaka. 

Staliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas, po czym chłopak złapał swoją torbę i wyszedł z domu zamykając za sobą drzwi.

No i tyle... 

Zostałam sama w tym wielkim pustym domu. Wróciłam do salonu i opadłam bezwładnie na kanapę. Nie robiłam nic po prostu siedziałam. Teraz kiedy ich nie ma, ten dom wydaje się trzy razy większy. Zawsze tu było tak głośno, zawsze ktoś się śmiał, krzyczał, coś śpiewał, a teraz... 

Kompletna cisza... 

Teraz to nawet mogłam usłyszeć bicie własnego serca, które waliło jakbym dopiero co przebiegła jakiś maraton. Dopiero w tej chwili dotarło do mnie to, że zostałam sama. Oprócz tej piątki nie miałam tu nikogo, no z wyjątkiem Dami, no ale nie mogłam przecież zawracać jej cały czas głowy. Ona miała swoich znajomych no i swoje sprawy, nie mogła mnie niańczyć. 

Zastanawiałam się, co ja tu w ogóle będę robić przez cały ten czas ich nieobecności. Jeszcze przez pierwsze kilka dni zajmę swój czas, bo w domu panuje totalny bałagan. Będę musiała wziąć się za generalne sprzątanie, piątka chłopaków potrafi zrobić niezły chaos. 

Kiedy już zaplanowałam cały tydzień, wstałam z kanapy i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżku. 

Po tym jak JiYong się do mnie wprowadził i jak od dwóch tygodni dzieliliśmy razem moje łóżko, teraz zobaczyłam jakie ono jest duże. O wiele za duże dla mnie samej... 

Przyłożyłam głowę do poduszki na której spał JiYong. Mogłam jeszcze wyczuć zapach jego perfum. Zamknęłam oczy próbując zasnąć. Nie było to jednak łatwe, sen nie chciał przyjść. Kręciłam się z boku na bok, żeby znaleźć wygodną pozycję. To jednak nic nie dawało, zawsze w takich sytuacjach, kiedy nie mogłam zasnąć szłam do pokoju JiYonga i układałam się obok niego na łóżku. Chłopak przytulał mnie do siebie i tak w końcu spokojnie mogłam spać. Dzisiaj jednak nie mogłam tego zrobić. 

Nie było go... 

Leżałam wtulona w materac, moją głowę zalewała fala różnych myśli.

Co oni teraz robią? Gdzie już są? Może już są na miejscu i przygotowują się do koncertu? Czy nasz związek przetrwa tak długą przerwę? 

Przedtem byłam pewna, że tak, a teraz to już sama nie wiem. Niby nie ma powodów żeby było inaczej, ale nigdy nie można być tego na sto procent pewnym. Na sto procent to ja byłam pewna swoich uczuć do JIYonga, no ale co z nim? 

A jeśli on sobie kogoś znajdzie? Jeśli mnie zostawi? Jeśli się mną znudzi, albo stwierdzi że to wszystko po prostu nie ma sensu?

To dziwne, ale człowiek już tak chyba ma, że kiedy ma doła doszukuje się kompletnie bezsensownych rzeczy, żeby go jeszcze pogłębić. Bo spójrzcie, co robimy kiedy na przykład się z kimś rozstajemy? Zazwyczaj jesteśmy kompletnie załamani i zamiast zrobić, czy pomyśleć o czymś pozytywnym i podnieść się jak najszybciej, to my puszczamy na przykład kompletnie dołującą muzykę. Słuchamy jej i wyjemy do niej jak wilki do księżyca. 

To jest nienormalne. Zamiast się jeszcze bardziej dołować, powinniśmy puścić coś wesołego, otrzepać się i pójść dalej. Ale nie, my musimy popaść w jeszcze większy dół...

 No i ze mną tak właśnie teraz jest. Zamiast iść spać, wstać jutro uśmiechnięta i iść radośnie do pracy, napisać do JiYonga wesołego smsa, iść na zakupy, zrobić coś dla siebie... to nie... ja leżę na wielkim łóżku, płacząc w poduszkę...

Kobieto to jest chore! Weź się w garść! 

Wiedziałam, że dziś już na pewno nie zasnę.Wzięłam laptopa do ręki i wkładając słuchawki na uszy włączyłam swoją ulubioną muzykę. Muzykę, która miała w sobie tyle radości, która zawsze nastawiała mnie do świata pozytywnie, która niosła ze sobą słońce, odganiała twój wisielczy humor wprawiając cię w pozytywny nastrój... 

Reggae... 

To muzyka która zawsze mówiże będzie dobrze, żeby się nie martwić, że po burzy zawsze wychodzi słońce. 

Po kilkuwysłuchanych utworach, mój nastrój się polepszył. 

Wiedziałam że to zadziała...wzięłam telefon do ręki i wystukałam smsa do JiYonga 

'Kocham Cię i już tęsknię. Bawcie się dobrze i dajcie z siebie wszystko. Jestem z was cholernie dumna'  

W niedługim czasie dostałam odpowiedź. 

'Ja też Cie kocham Kate. Nie siedź długo bo jutro musisz wstać do pracy. Już nie mogę się doczekać kiedy nas odwiedzisz. Śpij dobrze. Kocham Cię.' 

Po wiadomości od JiYonga poczułam, że wszystko będzie dobrze. 

Wszystkie te wątpliwości, które zalały moją głowę, zostały rozwiane...      


P.s Kochani w związku z brakiem czasu, kolejne rozdziały pojawią się dopiero w piątek :) Zapraszam :)

G-Dragon... Saranghae!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz