E11

1.2K 106 23
                                    

Notka, tym razem na początku rozdziału:

Postanowiłam, że dzisiaj zrobię sobie i Wam dzień dobroci, dlatego wrzucam kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Wiecie, że zbliżamy się już do końca końców? :) Jeszcze zostało nam jakieś trzy, może cztery rozdziały... Mimo wszystko, zapraszam i mam nadzieję, że rozdział się spodoba :)


- C-co? – zdołałam jedynie wydukać

- Wyślę Ci smsa z nazwą. Kate... nie jest dobrze – powiedział łamiącym się głosem.

Rozłączyłam się natychmiast i zabierając klucze od butiku, ruszyłam biegiem do drzwi.

 Biegłam jak szalona, szukając jakiejś taksówki. Jak na złość oczywiście, żadnej nie było. Kiedy już miałam lecieć do metra, nagle obok mnie zatrzymał się biały samochód z wielkim napisem TAXI. 

Otworzyłam drzwi i pospiesznie wsiadłam do środka

- Niech mnie pan tam zawiezie. Szybko – powiedziałam do kierowcy, wskazując smsa z nazwą szpitala.

Miałam wrażenie że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, a głowa eksploduje od natłoku różnych myśli. Nie wiedziałam dokładnie co się stało, bo JiYong nie był w stanie powiedzieć nic więcej oprócz tego, że moje dziecko jest w szpitalu. Nie mogłam zapanować nad emocjami, łzy leciały szybko po policzkach, a zęby wbijały się mocno w wargi, które teraz przegryzałam. 

Po około dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Rzuciłam kierowcy pieniądze, nie czekając na resztę i biegiem wpadłam do szpitala do którego przewieziono Kim.

- Gdzie leży Kim Kwon? – spytałam recepcjonistki. 

Kobieta spojrzała na mnie niechętnie, po czym otworzyła buzię

- Nie mogę udzielić Pani tej informacji. Przykro mi – powiedziała. 

Spojrzałam na kobietę i zbaraniałam.

- Słucham? Proszę mi w tej chwili powiedzieć gdzie leży moja córka! – wykrzyczałam.

- Trzeba było od razu powiedzieć, że jest pani jej matką. Dokumenty proszę – powiedziała, przyglądając mi się ciekawie.

Zaczęłam szukać w pośpiechu portfela, ale w tym całym bałaganie jaki miałam w torbie, nie mogłam go znaleźć. Dodatkowo, moje zdenerwowanie wcale mi w tym nie pomagało. Wkurzona wysypałam wszystkie rzeczy na blat recepcji i po krótkiej chwili wreszcie znalazłam. Wyciągnęłam dokument tożsamości i podałam go kobiecie.

- 106 – powiedziała jedynie recepcjonistka.

Jednym ruchem ręki zgarnęłam wszystko z powrotem do torby i biegiem ruszyłam w stronę sali 106. 

Chwilę zeszło mi znalezienie jej, ale kiedy w końcu dotarłam na korytarz na którego końcu znajdowała się sala jakiej szukałam, zobaczyłam JiYonga ze spuszczoną głową, opierającego się o ścianę. Podchodząc bliżej, zobaczyłam też Taeyeon, której wcześniej nie widziałam. Dziewczyna siedziała na krześle, przeglądając jakąś gazetę. Minęłam ją bez słowa i podeszłam do JiYonga.

- Co z nią? – spytałam

- Jest nieprzytomna, miała wypadek – powiedział JiYong, nie patrząc mi w oczy.

- Jaki wypadek? O czym Ty mówisz? – pytałam zszokowana. 

Nie byłam w stanie normalnie myśleć, nie wiedziałam co się dzieje.

- Wpadła pod samochód – wyjaśnił. – Taeyeon odebrała ją z przedszkola, ktoś podszedł do niej, prosząc o autograf... Kim puściła jej rękę... A- a potem, wpadła pod samochód. – dodał nerwowo.

Nie wierzyłam w to co słyszę. 

Rzuciłam się w stronę Taeyeon, wyrwałam z jej ręki gazetę, rzucając ją na podłogę i strzeliłam dziewczynę mocno w twarz.

- Ty głupia suko! – wydarłam się na nią. 

Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona, dotykając dłonią swojego policzka. 

Gdyby nie to, że JiYong złapał mnie mocno w talii, odciągając od niej... Pewnie bym ją zabiła... Nie panowałam nad sobą.

- Puść mnie do cholery – wydarłam się na chłopaka, wyswobadzając się z jego uścisku. – Jak mogłeś dać pod opiekę moje dziecko jakiejś nieodpowiedzialnej babie ? – pytałam z wyrzutem.

- Przepraszam – powiedział cicho JiYong, spuszczając głowę.

- Każ jej stąd wyjść – nakazałam. 

Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony i kiedy próbował otworzyć buzię, żeby coś powiedzieć, przerwałam mu 

– Powiedz jej, żeby stąd poszła! – krzyknęłam.

- Taeyeon, lepiej będzie jak pójdziesz do domu – powiedział chłopak, przenosząc wzrok ze mnie na dziewczynę

- Ale...

- No wyjdź stąd! – powtórzył wkurzony.

Dziewczyna wstała z krzesła i udała się w stronę wyjścia. 

Opadłam bezsilnie na kolana, nie miałam już na nic siły. JiYong uklęknął obok mnie przytulając mocno moje ciało do swojego. Płakałam jak małe dziecko. Nie potrafiłam się uspokoić. Do mojej głowy napływały różne straszne scenariusze. 

Co jeśli ona z tego nie wyjdzie?

Chłopak pomógł mi wstać, kiedy drzwi od sali otworzyły się a zza nich wyszedł lekarz.

- Co z nią? – pytał zdenerwowany JiYong

- Jej stan się ustabilizował, ale nadal jest nieprzytomna. Ma złamana rękę i jest mocno potłuczona. Wystąpił również lekki obrzęk mózgu, ale staramy się nad tym zapanować... Proszę być dobrej myśli – powiedział, pocierając delikatnie moje ramię w geście pocieszenia.

- Możemy ją zobaczyć? – spytał chłopak. 

Ja nie mówiłam nic. Nie mogłam, nie potrafiłam wydusić z siebie choć jednego słowa. Spojrzałam na lekarza z nadzieją, że pozwoli nam do niej wejść.

- Możecie Państwo iść do córki – powiedział, posyłając lekki uśmiech – Ale nie dłużej niż godzinę – dodał. 

Odwróciłam się na pięcie, nie czekając na JiYonga i w pośpiechu weszłam do Sali w której leżała Kim.


G-Dragon... Saranghae!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz