Rozdział 6

3.5K 249 65
                                    


- Mogę? - wyrwał mnie z zamyśleń dobrze znany mi głos. To Dae.

Miałam wrażenie, że poszłam daleko i że może mnie nie znajdą tak szybko, ale jak się rozglądnęłam w koło to byłam zaledwie jedną ulice dalej od ich domu.

Kiwnęłam głową do chłopaka żeby usiadł koło mnie. Zrobił to.

- Skąd to masz? Przecież ty nie palisz? – spytał wskazując na papierosa między moimi palcami.

- To TOP'a wzięłam jego kurtkę przez przypadek – powiedziałam wzruszając przy tym ramionami – Myślisz że będzie na mnie o to zły?

- Nie, myślę, że nie będzie miał nic przeciwko. Kate przepraszam Cię za JiYonga, nie wiem co w niego wstąpiło. Musiał mieć naprawdę zły dzień, on nigdy się tak nie zachowuje – starał się bronić kolegi.

- On właśnie tak się zachowuje, a to że jest miły to tylko pozory. Nie wiesz że ludzie po alkoholu mówią zawsze prawdę i to właśnie wtedy są najbardziej prawdziwi? Widocznie on jest burakiem, ale dobrze udaje przed wszystkimi – mówiłam z żalem.

- Nie to nie prawda. Nie mów tak o nim. On jest naprawdę dobrym chłopakiem, tylko jak nie potrafi sobie z czymś poradzić to może być wkurzający. Ale serio, znam go tyle lat i pierwszy raz go takiego widziałem, myślę że reszta tak samo. – mówił, nadal broniąc swojego przyjaciela.

Nie miałam mu tego za złe. W końcu to był jego przyjaciel, znał go lepiej.

- Nie wrócę tam – powiedziałam po krótkiej ciszy.

- Kate, proszę. Przecież nie wracasz tam dla niego tylko dla mnie.

- Dae, ja już swoje zrobiłam. Dogadujecie się, o to właśnie chodziło. On ma rację, powinnam już wracać do siebie – powiedziałam smutno.

Nie do końca zgadzałam się ze swoimi słowami, ale poniekąd czułam, że może rzeczywiście powinnam już wrócić?

- Nie, nie prawda. Ja Cię potrzebuję. Umówiliśmy się że będziesz tu przez trzy miesiące i tak zostanie. Proszę Cię Kate – mówił.

Widziałam po nim że rzeczywiście chce żebym została. Mówił to szczerze, ale jak niby mam mieszkać pod jednym dachem z kimś kto mnie nienawidzi i mnie tam nie chce?

- Dae, ale jak wyobrażasz sobie dalsze mieszkanie razem. Przecież on mnie nienawidzi. Nie wiem dlaczego, nie wiem co takiego mu zrobiłam. Może mu coś powiedziałam? Nie wiem, ale ja naprawdę nie chce już tam mieszkać. – wyjaśniłam.

Chłopak wyraźnie posmutniał. Wiedział że nie przekona mnie tak łatwo.

- Wiem co zrobimy. Chodź – powiedział nagle, wstając z murku na którym siedzieliśmy i wyciągając do mnie dłoń. Złapałam ją i ruszyłam za chłopakiem.

Przeszliśmy kilka przecznic i doszliśmy do jakiegoś bogatego, strzeżonego osiedla. Dae wykonał jakiś telefon i po chwili zostaliśmy wpuszczeni dalej. Podeszliśmy pod wielki i piękny dom.

- Coś się stało? – spytał nas mężczyzna w średnim wieku, podchodząc do furtki.

Miał pewnie koło czterdziestki, ale nie mogę powiedzieć, że na pewno tyle. Na tyle wyglądał, ale jak wiadomo Koreańczycy zawsze wyglądają na mniej lat niż w rzeczywistości mają.

- Hyun-suk musisz mi pomóc. Możemy u Ciebie nocować dzisiaj? – spytał Dae mężczyzny.

Okazało się że to ich prezydent. No w sensie prezydent, właściciel, jak kto woli, wytwórni płytowej w której jest BigBang. Człowiek dzięki któremu oni zaistnieli w świecie muzycznym. Przyjaciel, ojciec, nauczyciel... Pierwszy raz zobaczyłam Go na własne oczy. wcześniej znałam Go jedynie korespondencyjnie. To z nim załatwiałam różne sprawy związane z moim pobytem tutaj.

G-Dragon... Saranghae!Where stories live. Discover now