E9

1.2K 106 28
                                    


Rano o mały włos nie spóźniłam się do pracy, ale na całe moje szczęście Kim wstała wcześniej niż zwykle i obudziła mnie, mówiąc że chce jej się pić. Podniosłam się pędem z kanapy i zaczęłam biegać po mieszkaniu, przygotowując się do pracy i ubierając Kim do przedszkola. Wyszłyśmy szybko, nie zdążywszy nawet zjeść śniadania. Po drodze kupiłam dziewczynce słodkiego precla, a sobie zafundowałam czarną, mocną kawę. Zaprowadziłam córkę do przedszkola i jak tylko zniknęła w głębi budynku, ruszyłam biegiem do metra.

Weszłam na zaplecze i opadłam zmęczona na krzesło. Te ostatnie dni doprowadzały mnie do szału. Z niczym nie mogłam się wyrobić, nie radziłam sobie tak jak myślałam, że będę. Miałam już wszystkiego serdecznie dość. Jeszcze jakby tego było mało, oczywiście moją głowę co jakiś czas zalewało wspomnienie o tym, co zdarzyło się ostatnio między mną a JiYongiem. Nie mogłam pozbyć się myśli o tym, co on w ogóle sądzi o tej całej sytuacji. Dlaczego pozwolił na to żeby to się zdarzyło. 

I właśnie w momencie kiedy tak o tym rozmyślałam, zadzwonił telefon. Jednym słowem, wywołałam wilka z lasu.

- Hej Kate – powiedział JiYong do słuchawki. – Słuchaj, może zjemy wspólny obiad u mnie? – spytał. 

Zdziwiłam się, że to proponuje, ale zaraz dowiedziałam się dlaczego chciał mnie do siebie zaprosić 

– Chciałem spędzić trochę czasu z Kim, bo wczoraj nie mogłem tego zrobić, ale ona powiedziała, że jak Ciebie nie będzie to ona nie chce – wyjaśnił.

No tak mogłam się tego spodziewać, że dobrowolnie ta propozycja od niego nie wyszła.

- Hmmm, no dobrze. O której mamy być? – spytałam. 

Chłopak podał dokładną godzinę, wyjaśnił mi całą wczorajszą sytuację z zostawieniem Kim pod opieką Taeyeon i zapewnił, że to się więcej nie powtórzy. Powiedziałam mu, że nie mam mu tego za złe, że przecież doskonale rozumiem to, że czasami musi gdzieś nagle wyjść i nie może zabrać dziewczynki ze sobą. 

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym rozłączyliśmy się.

Miałam nadzieję, że dzisiejszy dzień w butiku będzie nieco spokojniejszy, ale jak na złość tak się nie stało. Od razu po otwarciu zalała mnie fala klientek. Na moje szczęście większość z nich było zdecydowanych co wiązało się z tym, że nie musiałam biegać co chwilę do nich pokazując kolejne rzeczy. Pomogłam kilku paniom w odnalezieniu swojego stylu, skasowałam parę ciuchów wybranych przez klientki i wreszcie mogłam z powrotem na spokojnie usiąść na zapleczu, czekając na kolejne osoby.

Kiedy już byłam pewna, że nikt więcej dziś nie przyjdzie, zabrałam swoje rzeczy i zamknęłam butik. Popędziłam biegiem do metra, żeby się nie spóźnić do przedszkola. Ostatnio musiałam wiele się nabiegać. Dopiero teraz zobaczyłam, jak ważna jest obecność Dami. Zawsze kiedy tylko chciałam wyjść wcześniej, nie robiła mi z tego żadnego problemu, mogłam spokojnie odebrać Kim z przedszkola i przy okazji pozałatwiać różne swoje sprawy. Teraz jednak, kiedy zostałam sama z tym całym majdanem, nie miałam na nic czasu.

- Chodź kochanie, jedziemy do tatusia – powiedziałam, łapiąc za rękę Kim i udając się do wyjścia z przedszkola. 

Złapałyśmy taksówkę i pojechałyśmy do mieszkania JiYonga.

Od razu po przekroczeniu progu, do moich nozdrzy dotarł dobrze znany mi zapach, zapach który był zarezerwowany jedynie dla tego miejsca. Bo jak wiadomo, każde miejsce pachnie inaczej, każde ma jakąś swoją historię. Zawsze kiedy tu przychodziłam, wracały do mnie wspomnienia z czasów, kiedy byliśmy jeszcze razem, kiedy byłam szczęśliwa. JiYong nie zmienił w zasadzie nic od czasu mojej wyprowadzki. 

G-Dragon... Saranghae!Where stories live. Discover now