E6

1.3K 105 14
                                    

Nie mogłam zasnąć, myśląc o tym jak w dalszym ciągu Kwon JiYong działał na mnie. 

Pomimo tego, że jak już wiele razy o tym wspominałam, nie byliśmy już ze sobą i nasze życia toczyły się jedynie obok siebie, to ja nadal czułam, że moje serce bije wyłącznie dla niego. Nie potrafiłabym pokochać kogoś innego, nie umiałabym. Już wolałam do końca życia być sama.

 Leżałam i wspominałam jaka byłam z nim szczęśliwa, jak oboje byliśmy. Przypominałam sobie naszą pierwszą randkę, to jaki był wtedy dla mnie miły i jak bardzo starał się, żeby wszystko wyszło idealnie. To, jak za każdym razem przepraszał, kiedy zrobił coś głupiego i jak zawsze zapewniał, że wszystko będzie dobrze. To, jak pocieszał mnie kiedy byłam smutna lub jak śmiał się razem ze mną kiedy byłam radosna. Nasze kłótnie i godzenie się. Nasze rozstania i powroty. Teraz dałabym wszystko, żeby znów móc się z nim pokłócić, po to tylko żeby znów się pogodzić, dałabym wszystko żeby ponownie się z nim rozstać i ponownie do siebie wrócić. Te wszystkie rzeczy których kiedyś tak cholernie nienawidziłam, teraz chciałam mieć z powrotem. Choć na chwilę, żeby znów wiedzieć że jakimś cudem jemu wciąż na mnie zależy.

Rano obudził mnie mój słodki ciężar, który właśnie postanowił złożyć kilka mokrych całusów na mojej twarzy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nie tylko leżąca na mnie Kim, ale i śmiejącego się JiYonga, który stał obok łóżka obserwując co jego córka wyprawia ze swoją matką.

- Co wy robicie? – spytałam zaspana.

- Patrzymy jak pięknie wyglądasz. – powiedziała dziewczynka – Prawda tatusiu? – dodała, odwracając twarz w stronę chłopaka. 

JiYong spojrzał na mnie przelotnie, po czym powrócił wzrokiem na twarz dziewczynki i w dalszym ciągu szeroko się uśmiechając, odpowiedział jej kiwnięciem głowy.

- Dobrze, to teraz pozwól mi wstać i zrobić Wam śniadanie – powiedziałam, podnosząc się razem z Kim.

- Ale, my już zrobiliśmy śniadanie – poinformowała mnie dziewczynka. 

Spojrzałam zdziwiona na tą dwójkę, która właśnie w tym momencie, przybijała sobie piątkę.

- Serio? A co Wam zdechło? – spytałam rozbawiona.

Całą trójką poszliśmy do kuchni, byłam cholernie ciekawa tego co za śniadanie przygotowała ta dwójka. Nie wróżyłam nic dobrego. JiYong ogólnie nie potrafił zrobić nic, oprócz przepysznych kanapek, a Kim... Taaa... 

Usiadłam przy stole, czekając aż śniadanie zostanie mi podane. Nie żebym chciała, ale nie miałam innego wyjścia. Nie pozwolili mi nic zrobić, kazali usiąść i czekać. Więc czekałam... JiYong rozłożył talerze, a Kim porozkładała sztućce. Nagle do moich nozdrzy doleciał przepiękny zapach... 

Omlety? Nie możliwe... Czyżby JiYong potrafił zrobić omlety?

A jednak... przed moim nosem, na talerzu spoczął pięknie wypieczony, grubaśny omlet z pieczarkami i serem żółtym. Ślinka pociekła mi od samego zapachu. Spojrzałam na JiYonga zdziwiona, na co chłopak wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko.

- Wow, spodziewałam się kanapek. Jestem zaskoczona – powiedziałam

- Wiesz, też muszę coś jeść. Nie mogłem przecież przez cały czas zamawiać jedzenia, więc siłą rzeczy musiałem nauczyć się gotować – wyjaśnił. 

Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Cieszyłam się z widoku zadowolonego JiYonga. 

Kiedy wszystko było już na stole, zabrałam się za jedzenie. Było naprawdę bardzo dobre. Widać, że często je robił, bo gdyby to był jego pierwszy raz to nie wyszły by takie smaczne. Kim tradycyjnie zajęła miejsce na kolanach taty. Jadła omlety z wielkim apetytem, mlaskając przy tym.

- Kate, może chcesz jechać z nami? – spytał nagle JiYong, przez co o mały włos nie udusiłam się kawałkiem pieczarki. 

Zaczęłam się krztusić, a łzy powoli opuszczały moje oczy. JiYong zerwał się z miejsca, delikatnie odstawiając Kim na podłogę i podchodząc do mnie, zaczął klepać mocno moje plecy. Myślałam, że płuca zaraz wypluje, ale nie z powodu zakrztuszenia, a z powodu tego jak mocno walił ręką po moich plecach. 

Pokręciłam się lekko, dając mu znak że już wystarczy

- W porządku? Masz napij się wody – powiedział, podkładając szklankę pod mój nos. 

Wzięłam od niego płyn i jednym ruchem przechyliłam szkło, opróżniając całą jego zawartość. Spojrzałam załzawionymi oczami na przerażonego JiYonga, wyglądał na bardziej wystraszonego od naszego dziecka, które zapewne nie wiedziało co się dzieje z jego matką.

- W porządku - powiedziałam, biorąc głęboki oddech. 

JiYong przyglądał mi się uważnie przez dłuższą chwilę, po czym usiadł z powrotem na swoim miejscu, ponownie usadzając Kim na swoich kolanach.

- Co do Twojej propozycji, to dziękuję za zaproszenie, ale nie skorzystam. Innym razem, dobrze? – powiedziałam spoglądając na dwójkę, która nadal wydawała się być w szoku. 

Po chwili JiYong się ocknął i pokiwał głową na znak, że zrozumiał.

Dokończyliśmy wspólne śniadanie, pomogłam się ubrać Kim i po chwili oboje zniknęli za drzwiami mieszkania.


P.S Hejka kochani :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Dziękuję za te wszystkie głosy i komentarze. Jesteście cudowni :* Chyba nie ma takich słów, by opisać to jak bardzo się cieszę, że jesteście tu ze mną i że macie ochotę czytać moje opowiadanie :)

G-Dragon... Saranghae!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz