E8

1.2K 103 4
                                    

Przez kilka dni, JiYong nie pojawiał się w naszym mieszkaniu. 

Rozmawiałam z nim jedynie przez telefon i w zasadzie tylko o tym, że na przykład wybiera Kim z przedszkola i bierze ją na resztę dnia do siebie. Wyraźnie unikał spotkania ze mną twarzą w twarz. Nie do końca rozumiałam jego zachowania, bo on wyraźnie chciał tego co ja w tamtej chwili. 

No ale cóż, co ja mogę.

Ostatnimi czasy, Kim rzadko wracała od JiYonga zadowolona, co bardzo mnie dziwiło. Zazwyczaj była radosna i z uśmiechem na twarzy opowiadała co robiła z tatusiem.

- Kim, dlaczego jesteś smutna? – spytałam, widząc naburmuszoną dziewczynkę, wchodzącą do mieszkania z wielkim miśkiem pod pachą. 

Nawet nie odpowiedziała, przytuliła się jedynie do mnie i trwałyśmy w takim stanie przez dłuższą chwilę. Tym razem JiYong podprowadził ją jedynie pod drzwi, nie witając się nawet ze mną.

- Kochanie, stało się coś? – ponowiłam pytanie, dziewczynka spojrzała na mnie spod wachlarza rzęs, wydymając przy tym policzki

- Nie lubię Pani Taeyeon – oznajmiła, tupiąc przy tym nóżką.

- Dlaczego? Zrobiła Ci coś, że jej nie lubisz? – spytałam ciekawa. 

Dziewczynka pokiwała głową, pokazując że tak.

- Krzyczy na mnie, kiedy się bawię – oznajmiła smutno, po czym wtuliła się we mnie mocno. Objęłam ją ramionami, pocierając jej małe plecki.

- Dlaczego na Ciebie krzyczy? – pytałam, chciałam dowiedzieć się jak najwięcej. 

Wiadomo jak dzieci w wieku Kim potrafią być przewrażliwione, musiałam usłyszeć od niej więcej, żeby wyciągnąć wnioski i upewnić się, że dziewczynka nie przesadza.

- Tatuś czasami zostawia mnie z nią samą jak musi jechać do pracy, a ona wtedy na mnie krzyczy – wyjaśniła

- Ale to w jakiejś konkretnej sytuacji? - dociekałam

- Jak czyta gazetę, a ja się bawię. Mówi wtedy, że jestem za głośno i krzyczy na mnie – wyjaśniła, powtarzając jak mantrę to, że Taeyeon na nią podnosi głos. 

 Westchnęłam ciężko, spojrzałam na dziewczynkę uśmiechając się do niej szeroko i ucałowałam jej pulchny policzek.

- Następnym razem jak będzie na Ciebie krzyczała... To powiedz jej, żeby pacnęła się w ten tleniony łeb – powiedziałam.

- Mamusiu – powiedziała dziewczynka przykładając rączki do buzi i śmiejąc się przy tym. Dopiero teraz do mnie dotarło, co takiego powiedziałam. 

No nieźle... Co ze mnie za matka, czego ja ją uczę...

- Kochanie, mamusia żartowała. Nie możesz tak mówić, dobrze? To bardzo nie ładnie. Obiecaj mi, że nigdy do nikogo tak nie powiesz – mówiłam, mając nadzieję, że dziewczynka zrozumie.

 Kim pokiwała tylko głową nadal będąc w szoku po usłyszeniu moich słów. Wzięłam ją na ręce i zaprowadziłam do kuchni. Zrobiłam kolacje, postawiłam ciepłą herbatę i wspólnie wzięłyśmy się za jedzenie. 

Dziewczynka opowiadała mi co robiła dzisiejszego dnia. Mówiła, że JiYong dostał jakiś telefon i musiał wyjść do wytwórni, zostawiając ją pod opieką Taeyeon. Byłam na niego trochę zła, że zostawił naszą córkę jakiejś obcej babie, ale zaraz przypomniałam sobie, że to tylko dla mnie jest obca. Dla JiYonga nie... 

Zjadłyśmy kolację, posprzątałyśmy ze stołu i poszłyśmy do łazienki wziąć kąpiel. Oczywiście nie obyło się od biegania Kim z gołym tyłkiem po całym domu. Musiałam ją gonić, a kiedy już złapałam wsadziłam do wanny z wodą i zaczęłam myć delikatnie jej malutkie ciałko.

- Dobranoc kochanie – powiedziałam, całując dziewczynkę w czoło, po czym wyszłam z pokoju, zostawiając zapaloną nocną lampkę.

Miałam chwile spokoju, więc wykorzystałam ją do opłacenia rachunków. Trochę się tego nazbierało. Wyciągnęłam z szuflady kalkulator oraz teczkę z papierami. Opłaciłam wszystkie faktury, przy okazji przeglądając też faktury dotyczące butiku. 

Dami wyjechała do Nowego Jorku, więc teraz musiałam zajmować się wszystkim sama. Odleciałam zmęczona, układając się z papierami w ręku na kanapie, zostawiając na stole bałagan.


P.S. Witajcie kochani :) Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się podoba :) Jutro zapraszam na kolejny.

G-Dragon... Saranghae!Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang