- Miło mi Cię poznać, Kate – powiedział – Skąd jesteś, jeśli mogę spytać... no bo na pewno nie z Korei? – spytał, spoglądając na mnie od góry do dołu
- Nie, nie jestem z Korei. Jestem z Polski - wyjaśniłam.
- O z Polski? Fajnie, a co ty tu robisz? – ciągnął temat.
Strasznie był dociekliwy...
Co go to w ogóle obchodziło? Czemu miałabym mu odpowiadać na to pytanie? Przeciez nawet się nie znamy.
Chłopak chyba zauważył, że nie bardzo mam ochotę z nim rozmawiać.
- Dobra, nie mów jak nie chcesz – powiedział smutny.
Zrobiło mi się go szkoda...
Jeny, czy ja zawsze muszę żałować ludzi?
Z JiYongiem też tak zawsze było. Zawsze, kiedy był smutny, to było mi go żal, nawet wtedy kiedy kompletnie sobie na to nie zasłużył.
Postanowiłam, że jednak mu powiem co tu robię
- Przyjechałam do przyjaciela, który miał problemy. No i zostałam bo... bo mój chłopak tu mieszka – powiedziałam niezgrabnie.
Musi go jednak zadowolić moja odpowiedź, nie zamierzam mu się tłumaczyć.
- Aaa, okej. Ja przyjechałem tu, bo otworzyłem z kumplem restaurację hiszpańską – wyjaśnił niepytany.
- Hiszpańską? W Korei? – spytałam zdziwiona.
Nie sądzę, żeby długo się tu utrzymali. Koreańczycy, tak jak już wiele razy powtarzałam, są bardzo tradycyjni. Nawet jeśli chodzi o jedzenie, raczej nie przepadają za innymi kuchniami niż ich własna.
- Tak. Wiem, że może porywamy się z motyką na słońce, no ale spróbujemy – powiedział.
- Dobra, fajnie się z Tobą gada, ale ja już muszę iść – powiedziałam, na co chłopak zrobił wielkie oczy.
No chyba nie myślał, że będę tu stała z nim przez całą noc?
- O, no dobra. A może mogę Cię odprowadzić? Wiesz, taka mała rekompensata za ten nieszczęsny wypadek – powiedział.
- Nie, nie trzeba – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
Chłopak nie dawał za wygraną. Nawet kiedy ruszyłam z miejsca, nie odpuścił. W dalszym ciągu szedł ze mną. Stwierdziłam, że skoro tak mu zależy na tym żeby odprowadzić mnie bezpiecznie do domu, to mogę się na to zgodzić.
Szliśmy obok siebie rozmawiając o różnych rzeczach. Opowiadał mi z dumą o swojej ojczyźnie, a ja opowiadałam mu o swojej. Fajnie nam się rozmawiało, był zabawny i bardzo inteligentny. Opowiadał o swoim życiu i planach na przyszłość.
- Byłaś już kiedys w Hiszpani? Jeśli nie, to musisz tam pojechać – powiedział radośnie
- Byłam – odpowiedziałam, uśmiechając się.
Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony
- Moja siostra mieszkała przez kilka lat w Barcelonie. Jeździłam do niej prawie w każde wakacje – poinformowałam, chłopak powiedział, że mimo wszystko powinnam jeszcze zwiedzić kilka miejsc. Że jego kraj jest naprawdę bardzo piękny i bogaty w przeróżne ciekawe krajobrazy.
Wiedziałam o tym, nie musiał mnie do tego za bardzo przekonywać.
Od dziecka podobała mi się Hiszpania i szczerze powiedziawszy, zawsze myślałam że to właśnie tam zamieszkam. Uwielbiałam ten kraj, ludzi, ich mentalność i luz. No i mężczyźni byli bardzo przystojni... Dokładnie w moim typie.
Zawsze pociągali mnie wysocy, opaleni bruneci z równiutko przystrzyżonym zarostem. Jednak jak powszechnie wiadomo, los nam płata figle...
Widocznie moim przeznaczeniem było zupełnie co innego i tak bardzo dalekiego od tego, o czym zawsze marzyłam. A marzyłam właśnie o słonecznej Barcelonie i jakimś romansie z przystojnym Hiszpanem, ale zostałam rzucona tutaj i mimo tego, że moje marzenie się nie spełni, wcale tego nie żałuję.
Mieszkam w Korei no i mam najlepszego chłopaka na świecie, plus czwórkę niesamowitych przyjaciół.
Czy mogę pragnąć czegoś więcej?
Nie sądzę...
- Tu mieszkam – powiedziałam do chłopaka, kiedy zbliżyliśmy się do mojego domu.
- O, wow! Twój chłopak musi być nieźle bogaty – skomentował chłopak, otwierając oczy ze zdziwienia.
Mogłam domyślić się, że willa zrobi na nim niemałe wrażenie. Dom był naprawdę duży i piękny, każdy by się zachwycił
- Tak... Dobra muszę już iść – powiedziałam uśmiechając się do niego.
Chłopak, jak to przystało na Hiszpana, przytulił mnie do siebie i pocałował na pożegnanie w policzek. W ogóle mnie to nie zdziwiło. Wiedziałam jak Hiszpanie potrafią być otwarci na ludzi, wiedziałam też jakie są ich zwyczaje, a pożegnanie z pocałunkiem w policzek, to było właśnie jedno z nich.
- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy – powiedział, po czym odszedł.
Nie sądzę, Seul jest dość duży i prawdopodobieństwo, że kiedyś na siebie wpadniemy graniczy z cudem. No ale jak wiadomo cuda się zdarzają.
Weszłam do domu, zdjęłam buty i nie oglądając się za siebie, ruszyłam od razu do swojego pokoju. Zrzuciłam z siebie brudne i podarte ciuchy i weszłam pod prysznic. Omijałam okolice zranienia, bo jak tylko woda delikatnie je ochlapała to cholernie piekło. Kiedy już byłam czysta i pachnąca, wyszłam spod prysznica owijając się ręcznikiem. Usłyszałam jak w pokoju dzwoni mój telefon. Rzuciłam się biegiem żeby go odebrać. Dzwonił JiYong
- Cześć – przywitał się radośnie chłopak.
Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się szeroko słysząc jego głos.
- Hej, cieszę się że dzwonisz – powiedziałam do słuchawki
- Tęsknię za Tobą – powiedział chłopak, na co odpowiedziałam mu tym samym – Jak Ci minął dzień? – spytał.
Opowiedziałam mu o tym co robiłam w pracy no i o moim dzisiejszym wypadku. JiYong przejął się tym i powiedział, że powinnam się udać do lekarza, żeby sprawdził czy wszystko jest w porządku z moją ręką. Powiedziałam mu, że to jest kompletnie nie potrzebne, że to zwykłe otarcie i nic więcej, ale on był uparty. Mówił że zadzwoni do Dami żeby ta zabrała mnie do szpitala. Dla świętego spokoju w końcu się zgodziłam. Opowiadałam mu o mojej rozmowie z Pablo no i o tym że mnie odprowadził, z czego chyba nie był za bardzo zadowolony.
- A to nie mogłaś jechać metrem jak zawsze? – spytał.
Był zazdrosny, nie musiałam go w tej chwili widzieć, żeby być tego pewnym. Słyszałam to w jego głosie
- Chciałam się przejść – wyjaśniłam, śmiejąc się z jego reakcji.
Chyba się trochę na mnie wkurzył, bo przez chwilę nic nie powiedział.
- Dobra, muszę kończyć – odezwał się w końcu.
- Tak szybko? Jeszcze nic mi nie opowiedziałeś, na razie to tylko ja mówiłam – powiedziałam zawiedziona faktem, że zaraz będziemy musieli się rozłączyć
- Tak... opowiem ci innym razem. Dobra Kate, uważaj na siebie, do usłyszenia – powiedział, po czym się wyłączył.
Nawet nie zdążyłam się odezwać...
Ewidentnie był zazdrosny i wkurzony. Nie bardzo go rozumiałam, bo przecież nic takiego się nie stało. On mnie tylko odprowadzał. No ale nie ważne...
JiYong się na mnie obraził, no i trudno.
Wstałam z łóżka wysuszyłam włosy, zmyłam z twarzy makijaż i ubrałam się w piżamę. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie włączając telewizor. Leciał jakiś horror, więc postanowiłam go obejrzeć, jednak po kilku mega strasznych scenach wyłączyłam telewizor i zamknęłam oczy. myślałam o całym dzisiejszym dniu, o butiku, o Pablo i o zazdrosnym JiYongu. Stwierdziłam, że to dobrze że jest o mnie zazdrosny, to oznaczało że mu na mnie zależy.
Uśmiechnęłam się do siebie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam...