78.

620 35 7
                                    

Rose wbiegła do domu, skąd dało się słyszeć głosy Murphy'ch.
- Czy ty musisz za każdym razem robić mi na złość?!- krzyknął Steven.
- Nic nie robię. Ale skoro ci tak przeszkadzam, to wynieś się do swojej nowej kobiety.!- rzuciła jego żona, na co Rose nie wytrzymała i weszła do pokoju, gdzie jej rodzice się kłócili.- Rose, my...
- Kłócicie się.- dokończyła za nią poważnym głosem.- Tak, jak od tygodni. Nie jestem głupia i wiem dlaczego, ale nie rozumiem, jak możecie tak się zachowywać.
- To sprawy dorosłych.- zauważył Steven.
- Nie prawda. Za kilka miesięcy wychodzę za mąż. Nie jestem już dzieckiem. Poza tym wiem więcej niż sądzicie. Wiem, że jeśli się kogoś kocha, to można mu wiele wybaczyć, wiele zrozumieć. Ale ty, mamo, nie chcesz ojca zrozumieć. Nie próbujesz nawet. Od razu go skreślasz. Jego, wasze małżeństwo i naszą rodzinę.- wyrzutów z siebie dziewczyna, na co jej ojciec poczuł ciepło na sercu. Ktoś był po jego stronie.- Zrobił źle, ale zasługuje na drugą szansę. Każdy na nią zasługuje.
- Twój ojciec...- zaczęła kobieta.
- Nie jest nim. A ty nie jesteś moją matką. Już nie pamiętasz? Jestem sierotą! Mieliście być moją rodziną, a wszystko niszczycie! Oboje!- wykrzyczała, patrząc po twarzach rodziców.- Chcę wyjechać na studia z Gilbertem.- oznajmiła.- Będziecie wtedy mogli kłócić się do woli.- dodała, po czym ruszyła do swojego pokoju, zostawiając załamanych rodziców samych sobie. Rose z trudem powstrzymała łzy, jednak gdy idąc do łóżka potknęła się i upadła na podłogę, coś w niej pękło. To, co miała, a czego wcześniej nie mogła mieć teraz się rozpada. Jej życie na każdym kroku pokazywało jej, gdzie jej miejsce, albo raczej, że nie ma domu. Być może to ona sama ma kiedyś sobie stworzyć dom. Wraz z Gilbertem oczywiście.

- Już nie mogę się doczekać.- mówiła Ania, chodząc po peronie.- Myślisz, że Maryla i Mateusz go polubią?
- Zapewne.- odpowiedziała nieobecna jednak myślami Rose, co oczywiście nie umknęło rudowłosej. Znała ona ostatnią sytuację w domu Murphy'ch, skąd też nie chciała pytać. Mina jej przyjaciółki zdradzała to, co najważniejsze. Wciąż było jej ciężko. Jej i jej rodzicom.
- Już jest!- pisnęła, gdy pociąg zaczął zwalniać, aż w końcu się zatrzymał, a z niego wyszedł elegancko ubrany młodzieniec, którego te bardzo dobrze znały.- Kurt!- zawołała Ania, machając do niego ręką. Ten dostrzegł dziewczyny i ruszył w ich stronę szczęśliwy.- Witaj w Avonlea.
- Aniu.- przywitał się z nią chłopak, po czym pocałował ją lekko w policzek, na co ta oczywiście się zarumieniła. Wtedy Kurt podszedł do przyjaciółki.- Cześć, Rose. Wciąż zaręczona, czy coś się zmieniło?- zażartował.
- A co? Już szukasz mi innego?
- Oczywiście, że tak. Cała uczelnia chce się z tobą żenić.- zaśmiał się, a wraz z nim słabo Rose.- Wszystko gra?
- Jasne.- odpowiedziała zdecydowanie, po czym Ania westchnęła i złapała Kurta oraz brunetkę za ręce, kierując ich w stronę czekającej na nich bryczki. Nią właśnie dojechali do domu Ani, gdzie ci mieli spożyć posiłek przygotowany przez Marylę. Kurt poznał zarówno kobieta, jak i jej brata, po czym zasiedli do obiadu, a po nim, udali się do pokoju Ani. Tam rozmawiali o równych kwestiach, takich jak studia, przyjaciele oraz plany. Oczywiście głównym tematem był zbliżający się wielkimi krokami ślub Rose i Gilberta, jednak ta zbytnio o tym nie rozmyślała. Za bardzo przejmowała się sytuacją w domu, która mimo upływu tygodnia nie zmieniła się ani trochę.
- Naprawdę chcesz wyjechać na studia do Toronto?- spytał brunetkę Kurt.
- Co gorsza, zostawi nas samych w Queens na kilka miesięcy.- rozżaliła się Ania.- Bez rozmów i spotkań, to będzie istna katorgia.
- Kato...- zaczął zdziwiony chłopak, na co Rose się zaśmiała.- Czasem nawet ja cię nie rozumiem, Aniu. Więc jedziesz?
- Tak, ale dopiero w nowym roku studenckim.- wyjaśniła mu Rose.- Na ten już się nie załapię.
- Czyli będziesz już wtedy po ślubie.- domyślił się chłopak.
- Tak.
- Zamieszkacie razem?- spytała ją Ania.
- Nie wiem...chyba tak.
- To takie romantyczne.
- Oj tak, wspólne studiowanie i pragnie brudnych gaci jest bardzo romantyczne.- zaśmiał się Kurt, a wraz z nim dziewczęta.
- Nie bądź złośliwy.- wypaliła rudowłosa.- Ja chciałabym kiedyś być żoną. Nie wiem, czy odnalazłabym się w tej roli, ale mogę sobie wyobrazić siebie, sprzątającą dom i pilnującą nasze dzieci.- zamyśliła się rudowłosa, co wywołało uśmiech na twarzy Kurta.
- Ja nie chciałbym mieć dzieci.- wyznał z podobną miną do dziewczyny.
- Dlaczego?- oburzyła się Ania.
- Byłbym złym ojcem tak, jak mój. Z resztą, dzieci to trudny dla mnie temat.
- Ja chciałabym je mieć. Cała gromadkę.- stwierdziła rudowłosa.- A ty Rose?
- Co ja?- spytała brunetka.
- No, czy chciałabyś mieć kiedyś dzieci?
- Skoro wychodzi za mąż, to zapewne.- wtrącił się Kurt, jednak widząc poważną minę Rose zawahał się.- Prawda?
- Nie myślałam o tym.- stwierdziła szczerze.
- Gdy patrzysz w przyszłość, nie widzisz siebie jako mamy?- spytała rozemocjonowana Ania, na co Rose jak zwykle zareagowała spokojem.
- Nie wiem, jako kogo siebie widzę. Nie wychodzę tak daleko z planami i marzeniami. Raczej skupiam się na teraźniejszości. Na tym, żeby ufać i kochać Gilberta, żeby nie utracić przyjaciół, uczyć się i pogodzić rodziców.- dodała, a rudowłosa spuściła głowę.
- Wciąż się kłócą?- spytała przyjaciółkę, w sumie stwierdzając tonem głosu ten fakt.
- Nie wiem, bo przy mnie rozmowy milkną, a ja wciąż ich unikam. Rozmów, znaczy.- wyjaśniła smutno Rose.- Już nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam mieszając się w ich sprawy.
- To były też twoje sprawy, Rose.- zauważył Kurt, który znał jej sytuację.- Masz prawo bronić swojej rodziny.
- Tracąc ją?- spytała, bawiąc się naszyjnikiem.- Gdybym się wtedy nie wtrąciła...
- Nie pogodzili by się. Byłoby gorzej. Sama mówiłaś, że planowali się rozdzielić.
- Kurt ma rację.- zauważyła Ania.- Stuprocentową. W końcu się pogodzą. A wiesz dlaczego? Bo cię kochają.
- Mogą nie zdążyć. Chyba prędzej wyjadę do Toronto niż oni...- urwała brunetka.- Powinnam już iść. Obiecałam napisać jeszcze dziś do Gilberta w sprawie Toronto i przygotowań do ślubu.
- Odprowadzimy cię.- zaproponował Kurt, ale ta prędko zaprzeczyła.
- Trafię.- rzuciła, po czym pożegnała się z przyjaciółmi i udała się do swojego domu, gdzie oczywiście zastała milczących rodziców. Bez słowa więc poszła do swojego pokoju, a tam zasiadła przy biurku, by napisać do narzeczonego.

Kochany Gilbercie,
Wiem, że przez kolejny miesiąc się nie spotkamy, gdyż musisz się więcej uczyć, co zarówno mnie cieszy, jak i smuci. Nie martw się, nauczyłam się być bezproblemowa

- napisała, po czym zatrzymała pióro w powietrzu. Bezproblemowa.

- Ty bachorze!- krzyknęła opiekunka uderzając Rose w policzek.- Jak śmiesz! Wiesz, dlaczego tu jesteś? Bo nikogo nie obchodzisz. Nikogo!- powtórzyła głośniej, znów bijąc dziecko kijem.- Masz być bezproblemowym dzieckiem! Rozumiesz! Jeszcze raz powiesz obcym, że czujesz się samotna i niechciana, to wylądujesz w piwnicy na tydzień. Rozumiesz!
- Tak.- odpowiedziała płacząc siedmiolatka.
- Nikogo nie obchodzisz. Ani ty, ani twoje problemy. Im szybciej to pojmiesz, tym lepiej dla ciebie.- wyjaśniła, a po policzku dziecka spłynęła łza.

Uroniła łzę, która spadła na papier, tworząc na nim plamę. Rose zgniotła list skołowana, po czym rozległo się pukanie do drzwi.
- Kto tam?- spytała brunetka wycierając mokry policzek. Wtedy do pokoju weszli jej rodzice.
- Przepraszamy cię, kochanie.- powiedziała drżącym głosem Valentina.- Za wszystkie. Wiemy, że zraniliśmy cię. Oboje.- dodała łapiąc dłoń męża, który przytaknął głową na słowa kobiety.
- Już wszystko gra. Zapomnijmy o tamtym wydarzeniu i...wszystkim, co za sobą niosło. Nie chcemy cię stracić.
- Ani ja was.- odpowiedziała Rose, na co ci lekko się uśmiechnęli.


Heeeej
Słuchajcie, rozdział konkretny
Jest tu kłótnia, pogodzenie, wspomnienia, plany na przyszłość, rozterki, Ania i Kurt (dla wyjaśnienia, Kurt właśnie poznał jej bliskich więc....ich relacja idzie ku miłości🙈)
Było mało Gilberta, ale warto trochę od niego czasem odpocząć xd
Napiszcie mi proszę, czy chcecie jeszcze z jeden taki spokojniejszy rozdziałek ( może tylko o Ani i Kurcie(?)), czy od razu ślub 😍 bo on też będzie bardzo bardzo wzruszający

Ps: ja jestem za ślubem, ale chętnie wysłucham waszych opinii

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz