52.

744 54 10
                                    

Chłopak wszedł do kuchni, a widząc w niej matkę Basha uśmiechnął się szeroko.
- Dzień dobry.- przywitał się.
- Witam, panu.
- Pięknie pachnie.
- Dziękuję.- powiedziała kobieta, a gdy usiadł przy stole, ta położyła talerz ze śniadaniem przed nim, co skrępowało lekko Gilberta.- Nie wiedziałam, gdzie pan siedzi. Podać coś jeszcze?
- Jestem Gilbert.- stwierdził łagodnie, po czym do pomieszczenia wszedł Bash z córką na rękach.
- Wujo wystroił się na egzamin, króliczku.- rzucił przybliżając córeczkę do chłopaka, który uśmiechnął się szeroko.
- Cześć, Deli.- przywitał się z nią brunet, gładząc palcem jej policzek.
- Siadaj.- upomniała Basha matka.- Nie machaj panu dzieckiem przed twarzą kiedy je.- dodała, na co ten spoważniał i zasiadł przy stole. Z kolei Gilbert zdumiony smakami, zaczął zajadać się śniadaniem.- Smakuje, panie Blythe?
- Gilbert.- poprawił ją ponownie.- I jest pyszne.
- Zmieści pan to wszystko, panie Blythe?- spytał go żartem Bash.- Na szczęście przy mamie nabierze pan ciała.
- Plecie bzdury.- rzuciła kobieta.- Silny z pana młodzieniec.
- Nie budowała z tobą płotu. Łapki jak wykałaczki.- rzucił, na co obydwaj się zaśmiali. Gdy kobieta wraz z synem udała się do sąsiedniego pokoju, by porozmawiać, Gilbert ze smakiem zjadł porcje jajecznicy.

- Cała się trzęsiesz.- zauważyła Valentina, gdy córka ubierała się do wyjścia.
- Boje się, że czegoś zapomnę.
- Nie zapomnisz.- stwierdził Steven, podchodząc do córki.- Weź głęboki wdech i się uspokój.
- Na pewno o czymś zapomniałam.- rzuciła dziewczyna, na co ci westchnęli.
- Rose, weź głęboki wdech.- nakazała jej matka, więc ta odetchnęła głęboko.- Idź i o nic się nie martw. Wszystko pójdzie zgodnie z twoją myślą.
- Oby.- rzuciła brunetka i już miała wychodzić, gdy zatrzymała ją Valentina. Kopnęła ją na szczęście, po czym wypuściła, a ta ruszyła do ratusza, gdzie miał odbyć się egzamin na studia.

- Jesteś tylko głupią sierotą.- powiedziała szatynka, pchając ją na ścianę.- Nic w życiu nie osiągniesz i prędzej czy później tu wrócisz.
- Głupia sierota.- zaśmiały się inne dzieci.- Głupia sierota. Głupia sierota...

- Cześć, Rose.- przywitała się z nią Ania, która zasiadła po chwili przy niej.- Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada.
- To ze stresu.- odpowiedziała brunetka.- A jeśli nie zdam?
- Nie waż się tak nawet myśleć. Jesteś inteligenta. Założę się, że zdasz z jednym z najlepszych wyników. Tuż po mnie i Gilbercie.
- Nie ma szans, że was dogonię.- stwierdziła, gdy nagle rozległ się okrzyk, a przy reszcie nastolatków stanęła Diana, która jako jedna z nielicznych miała nie pisać tego egzaminu.
- Diana? Co tu robisz?- spytała ją Ania.
- Pisze egzaminy.- odpowiedziała.
- A Paryż?- spytała Ruby.
- Powiem później.
- Egzaminator.- rzucił w końcu Moody i tłum ucichł. Mężczyzna w garniturze zaprosił ich do środka, po czym wyjaśnił zasady egzaminu. W tym czasie wszyscy zasiedli na swoich miejscach, a Rose usiadła naprzeciwko Ani.
- Po godzinie na temat. Piszcie piórem bądź ołówkiem. Bez podręczników, ściąg i przerw.- wyjaśnił, na co Rose zamarła.
- Nie.- wyszeptała do siebie.- Nie, nie, nie...- mówiła, przeszukując torbę, w której jednak brakowało jej pióra. Westchnęła ciężko, przypominając sobie, że wczoraj Gilbert jej go nie oddał.- Aniu, masz może zapasowe pióro?- wyszeptała do przyjaciółki.
- Bez rozmów.- nakazał egzaminator, który zatrzymał się przy ich stoliku.
- Przepraszam, ja tylko...- urwała Rose.- Ma może pan pióro, albo ołówek?- spytała desperacko, na co mężczyzna spuścił głowę i zaczął przeszukiwać kieszenie, aż w końcu obok jej kartki odłożył długopis.- Dziękuję.- powiedziała wdzięcznie Rose, na co ten przytaknął i spojrzał na zegarek na ręce.
- Zaczynajcie.- rzucił, a uczniowie otworzyli karty i zaczęli pisać odpowiedzi na osobnych kartkach.

Gdy egzamin się zakończył, wszyscy poza Gilbertem wyszli do ruin i wyrzucili swoje kapelusze w górę z okrzykiem radości. Wtedy Michał wyciągnął z torby butelkę bimbru, a Rose jako pierwsza podeszła do niej i wypiła kilka dużych łyków, po czym się skrzywiła kaszląc. Koledzy zaczęli się śmiać, a dziewczęta upewniwszy się, że ta również ale śmieje zawołały na jej cześć. Rose zakręciła się rozweselona. Tego było jej trzeba. Alkoholu, przyjaciół i dobrej zabawy. Wszystkiego, by nie myśleć o swoich rozterkach.
Młodzież bawiła się nimi zachodu słońca i później godziny. Tego wieczoru każdy chciał zapomnieć o egzaminach, dorosłości oraz własnych problemach. Tańczyli, grali w gry i pili, a to ostatnie najbardziej spodobało się Rose, która tak jak reszta wypiła zbyt wiele.
- Szkolna kotwica w górę!- zawołała pijana Ania, na co młodzież zawołała.- Jakie jest ulubione zwierzę pirata? Wilk morski!- rzuciła, a wszyscy się zaśmiali.- A jakie lubi najmniej? Szczury lądowe!- krzyknęła, po czym każdy zaczął tańczyć i krzyczeć w upojeniu, w tym również Rose, która weszła na belkę i wraz z Anią tańczyła w rytm własnej muzyki, nieświadoma, że obserwuje ją Gilbert. Chłopak po rozmowie z ojcem Winifred postanowił przyjść do ruin. Nie dla alkoholu, nie dla znajomych. Dla Rose.
Ania zeskoczyła z belki i pobiegła do reszty, a brunetka zaśmiała się, widząc chwiejny bieg przyjaciółki.
- Rose?- usłyszała, po czym dostrzegła przed sobą Gilberta, a jego powaga udzieliła się też jej.- Możemy pomówić? Proszę.- powiedział, więc ta zamrugała kilka razy, przytakując. Przeszła na koniec belki, gdzie ten podał jej rękę i pomógł zejść bezpiecznie na ziemię.

- Jej ojciec da mi to na srebrnej tacy.- wyjaśnił chodząc w kółko, gdy ta siedziała na przewróconym pniu drzewa.
- To znaczy?- spytała.
- Sorbone. Paryż. Fundusze. Moją przyszłość.- odpowiedział, po czym na chwile zamilkł.- Zgodę na oświadczyny.- dodał, a Rose otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale szybko znów je zamknęła. Cieszyła się, że jest pijana, bo inaczej uderzyłoby ją to jeszcze bardziej.- Nie wiem, co robić.
- Nie rozumiem.- stwierdziła Rose po wysłuchaniu słów chłopaka.- Możesz jechać tam gdzie chciałeś, mieć piękną i bogatą żonę, wspaniałych teściów. Być szczęśliwym. Dlaczego się wahasz?
- Przez jedną osobę.- stwierdził siadając obok niej na złamanym drzewie. Patrzył na nią wymownie, a brunetka wiedziała dokładnie co ma na myśli, jednak do niej to nie docierało.
- Gilbert...- zaczęła, ale ten szybko jej przerwał.
- Powiedz mi tylko, czy widzisz dla nas szansę? Muszę to wiedzieć, Rose.- wyjaśnił, a ta spojrzała w ognisko, przerażona myślą, że ma podjąć decyzję, która zaważy na przyszłości jej, Gilberta oraz Winifred. W końcu jej wzrok powrócił do chłopaka, który czekał niecierpliwie na jej odpowiedź.
- Ja muszę...nie teraz...ja...- urwała, widząc ból w jego oczach. Chciała, żeby Gilbert był szczęśliwy, zasłużył na to po tylu cierpieniach. Z drugiej strony wiedziała, że łączy ją z nim wyjątkowa więź, której do końca nie potrafiła pijąc. Serce, czy rozum?
- Rose! Chodź!- zawołała do niej Ania, która wraz z przyjaciółkami tańczyła przy gruzach. Serce Rose w tej chwili biło tak szybko, że nie potrafiła go zatrzymać. Wręcz bała się, że nagle wyskoczy z jej piersi. Blythe patrzył na nią, próbując wyczytać z jej oczu jakąkolwiek odpowiedź.
- Przepraszam.- odpowiedziała w końcu ku zaskoczeniu chłopaka.
- Co to znaczy?- spytał nie rozumiejąc. Dziewczyna otworzyła swoje różowe usta, jednak żadne słowo z nich nie wypłynęło. Wtedy podbiegły do niej koleżanki, w tym Ania i Diana, które złapały ją za ręce.
- Chodź, odprawimy rytuał!- zawołała pijana Diana. Rose za sprawą przyjaciółek wstała, jednak nie podeszła bliżej ogniska. Patrzyła wciąż na Gilberta. Chciała wtedy czytać w jego myślach. Może wtedy zrozumiałaby to, co do niej czuje.
- Muszę już iść.- rzucił nagle wstając z pnia.- Dobranoc, Rose.- pożegnał się i ruszył w stronę domu.
- Gil...- zaczęła, jednak był niż zbyt daleko by to usłyszeć. A może słyszał? Niemniej nie odwrócił się, nie dał jej już nic powiedzieć. Udał się do domu, a Rose niedługo później zrobiła to samo nieświadoma tego, co właśnie zrobiła.


Dodaje dziś drugi rozdziałek w zamian za brak wczorajszego ♥️🌹

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now