55.

760 61 12
                                    

Stali w domu panny Stacy, oczekując wyników egzaminu. Każdy był równie zestresowany, co kilka dni temu, jednak dla Rose tak wiele się od tamtego czasu wydarzyło, że wręcz wydawał się być daleką przeszłością.
- Nie mogłam zdać.- rzuciła zestresowana Diana.- Inaczej łapcie mnie, bo zemdleje.
- Na pewno zdasz.- pocieszyła ją Ania, na co ta odetchnęła głęboko.
- Wy z pewnością będziecie na przodzie.- stwierdziła brunetka, patrząc na Anie i Rose, której wzrok spoczął na opartym o ścianę Gilbercie. Od kiedy wyjechał do Charlottetown, by oświadczyć się Winifred, nie rozmawiali. Rose nawet nie odwiedzała Basha i Delphine z obawy, se go tam zastanie. Gdy chłopak spojrzał w jej stronę, ta szybko wróciła do rozmowy z przyjaciółkami. Gilbert dostrzegł to i odwrócił od niej wzrok. Tak bardzo chciał z nią porozmawiać o...
- Oto wyniki waszych egzaminów wstępnych do Queens.- odezwała się panna Stacy, która za plecami trzymała kartkę z wynikami.- Niezależnie od wyników jestem dumna z waszej pracy i osiągnięć. Jesteście dumą Avonlea. A teraz...ruszajcie szturmem!- krzyknęła kładąc wyniki na stoliku. Uczniowie rzucili się, by przeczytać kto się dostał na studia gdy rozległy się okrzyki radości.
- Diana, dostałaś się!- zawołała Józia, na co brunetka i jej przyjaciół bardzo się ucieszyły.
- Gilbert i Ania pierwsi egzekwo.- przeczytała Tillie, a Ania przyjrzała się kartce.
- I lata rywalizacji poszły pod płot.- rzuciła do Rose, która cicho się zaśmiała. Ania liczyła, że tego dnia pokona bruneta, jednak jak się okazało ich poziom wiedzy był równy.- Jesteś tuż po nas.- dodała, na co brunetka zmarszczyła brwi.
- Co?- zdziwiła się, więc dziewczęta odsunęły się, by ta mogła przeczytać swój wynik.
- Drugie miejsce!- pisnęła Ania, po czym objęła przyjaciółkę, która była zdezorientowana wynikiem. Nie sądziłam, że może znaleźć się tuż pod Ania i Gilbertem. Zwłaszcza pod Gilbertem. Gdy radość trochę opadła, tłum zaczął się rozchodzić, a rudowłosa podeszła do nauczycielki, by z nią o czymś porozmawiać. Rose czekając na nią, stała przy stoliku i dotykała palcem miejsca, gdzie widniało jej nazwisko.
- Gratulacje.- usłyszała znajomy głos chłopaka, więc wyprostowała się, by na niego spojrzeć.
- Dzięki.- odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Była tak szczęśliwa z powodu wyniku, że nawet myśl, że go straciła nie mogła tego zmienić.
- Mało brakowało, a byłyby trzy pierwsze miejsca.
- Tak daleko moje szczęście nie sięga.- rzuciła żartem Rose, co wywołało u chłopaka uśmiech.
- Ostatnio znalazłem twoje książki.- powiedział przypominając sobie ten fakt.- Nie miałem kiedy ich oddać...
- Zachowaj je.
- Na pewno?- spytał zdziwiony, na co Rose otworzyła usta smutniejąc.
- Mogą ci się przydać w Paryżu.- rzuciła, co było ciosem w serce chłopaka. Na szczęście Ania skończyła rozmowę z panną Stacy i wraz z Rose opuściły dom.

- Nie chce wchodzić w szczegóły, ale nie jadę na Sorbone.- powiedział do nauczycielki Gilbert.- Czy z takimi ocenami przyjmą mnie w Toronto?
- Trochę na to za późno.- stwierdziła nauczycielka.
- Ale gdyby napisała pani do tej lekarki...
- Do Emilie? Oczywiście.
- Pani list mógłby być w tej sprawie decydujący.
- Wyśle telegram. Trzeba się śpieszyć.
- Dziękuje.- powiedział szczerze chłopak. Tylko na tym teraz mu zależało. Tylko to mogło być teraz w jego zasięgu.

- Nie wspomniał o liście.- zauważyła Rose, gdy te wracały do domu.- A sądziłam, że...- urwała, by wziąć głębszy wdech.- Nie ważne. Oświadczył się, a ja wyjeżdżam.
- Wszystkie wyjeżdżamy.- zauważyła Ania.- Jesteśmy wolne. To idealne zakończenie rozdziału dla ciebie.
- Ania ma rację.- odezwała się Diana.- Musisz zapomnieć o Gilbercie.
- Nie myślę o nim.- rzuciła pewna swego Rose.- Wyjeżdża do Paryża, a my do Queens. Zaczniemy naukę już za kilka tygodni, a do tego czasu zajmiemy się przeprowadzką i poznawaniem nowych ludzi.
- Myślisz o nim.- stwierdziła Ania, na co brunetka wyciągnęła dłoń, by złapać za naszyjnik, jednak szybko zdała sobie sprawę, że zostawiła go w szufladzie.
- Zmieńmy temat.- zaproponowała Rose.- Twoi rodzice zgodzili się na Queens?
- Jeszcze im nie powiedziałam.- wyznała Diana.
- Na pewno się zgodzą.- stwierdziła Ania.- Kochają cię.
- Możemy pójść z tobą.- zaproponowała jej Rose, widząc, że przyjaciółka obawia się tej rozmowy.
- Nie trzeba. Usłyszycie krzyki u siebie.- zażartowała Diana, na co dziewczęta krótko się zaśmiały.
- To twoja przyszłość.- zauważyła Ania, gdy miały się rozstać na rozwidleniu.- Nie ich.
- Jesteśmy z tobą!- zawołała Rose, po czym wraz z rudowłosą ruszyły w dalszą drogę, a Diana zebrała w sobie odwagę, by pomówić z bliskimi.
- Widzimy się jutro?- spytała Cuthbertówna, która szła pod rękę z Rose.- Musimy przemyśleć wyjazd, spakować się...i jeszcze wyrzucić z twojej głowy Gilberta.
- Mówiąc o nim nie pomagasz mi.- zauważyła dziewczyna, na co rudowłosa uśmiechnęła się łagodnie.
- Przykro mi, że tak się stało, Rose. Zasługujesz na prawdziwą miłość.
- Choć raz poczułam się jak bohaterka twoich książek. Przeżyłam swoją tragiczną miłość.
- Moja biedna.- wyszeptała Ania, przytulając się do przyjaciółki, która tym razem nie uroniła nawet jednej łzy. Dziewczęta rozstały się w połowie drogi, skąd Ania udała się na Zielone Wzgórze, a Rose do domu przy stajniach. Ledwo przekroczyła próg, gdy obok niej stali jej rodzice.
- I jak? Zdałaś?- spytała Valentina.
- Oczywiście, że zdała.- rzucił Steven.- Prawda?
- Tak, zdałam. Dostałam się do Queens.- powiedziała ich córka, na co Valentina przytuliła ją z radością.
- To wspaniała wiadomość. Upiekłam na tą okazję twoje ulubione ciasto z malinami.- rzuciła, po czym poprawiła jej brązowe włosy.- Moja zdolna córeczka.- wyszeptała, a Rose posłała jej szczery uśmiech, który ta odwzajemniła.

- Jeden z najlepszych wyników.- zamyślił się Steven podczas posiłku.- Niesamowite. A tak się denerwowałaś.
- To szczęście, a nie wiedza.- stwierdziła Rose.
- Co ty mówisz? Jesteś mądrzejsza niż myślisz, a te egzaminy tylko to potwierdzają.
- Kto miał najlepszy wynik?- spytała ją zainteresowana tym faktem Valentina, co sprawiło, że Rose zamilkła, a kobieta prędko domyśliła się dlaczego.- Jeszcze się kiedyś zakochasz, Rose. Widocznie to nie ten.
- Wiem, po prostu...- urwała załamana.- Po prostu myślałam, że też to czuje. Widocznie się pomyliłam.- dodała, po czym zapanowała cisza, która przerwał dopiero Steven.
- Myślałem nad sprawą Basha.- powiedział.- Zostaje tu sam, a pracy będzie sporo. Starzeje się, ale myślę, że mógłbym odsprzedać mu cześć działki w zamian za spółkę.
- Chcesz założyć z Bashem interes?- zdziwiła się Rose.
- Co cię tak dziwi? To dobry biznes. William Barry wysyła ich jabłka Anglikom, a gdyby poszerzyć ich sąd na większą skalę, to byłyby jeszcze większe zyski. Komu jak komu, ale Bashowi się one przydadzą.
- To świetny pomysł.- stwierdziła brunetka z uśmiechem.- Na pewno się ucieszy, że nie zostanie tu sam.
- Chce iść do niego jutro.
- Wypijmy więc za to.- zaproponowała Valentina, przynosząc do jadalni butelkę z winem.
- Ja podziękuję.- rzuciła prędko dziewczyna.- Ostatnim razem zrobiłam mnóstwo głupot w ciągu kilku godzin.
- Nie da się ukryć.- powiedziała kobieta z uśmiechem.- Ale wiesz, że wyjątkowe osoby zawsze mają pod górkę?- spytała, przypominając jej festyn, gdy Ania ją tak nazwała. To był ciężki dzień i od niego zaczął się ciąg tragedii w życiu Rose. Gdyby mogła, to cofnęła by się w czasie i nigdy nie dopuściła do siebie miłości względem Gilberta.



Hejciaa
Jest rozdziałek ♥️🌹 dajcie znać co o nim myślicie i od razu mówię, że zmienię troszkę dalszą fabułę, bo...no właśnie. Nie zdradzę, ale będzie sporo różnic między serialem, a opowiadaniem, żeby bardziej was zaskoczyć i odejść od końcówki Anne with an e🥺

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now