48.

757 57 20
                                    

Wszyscy mieszkańcy zasiedli w kościele, przed którym zabrali egzemplarz gazety pisanej przez uczniów. Rose starała się wypatrzeć wśród tłumu Anię, jednak bez rezultatów. Za to obok niej usiadła Maryla Cuthbert również z gazetą.
- Ania zapełniła całą stronę.- powiedziała do kobiety Valentina.
- Ma do tego dryg.- odwzajemniła uśmiech Maryla.
- Nie będzie jej na mszy?- spytała Rose zdziwiona brakiem przyjaciółki.
- Śpi. Dziwne, że ty przyszłaś.- odpowiedziała, na co brunetka zmarszczyła brwi.- Pewnie jesteś wykończona po nocnej pracy przed gazetą.
- Właściwie to Ania została dłużej...uwielbia dziennikarstwo.- wyjaśniła sąsiadce, po czym spuściła głowę zamyślona. Wczoraj nie było spotkania w sprawie gazetki, a tym bardziej w nocy. Kłamstwa Ani zaczęły już przybierać na sile. Nagle parafianie wydali z siebie odgłosy oburzenia, a ich szepty były coraz głośniejsze.
- O Boże.- wyszeptała matka Rose, czytając gazetę. Brunetka zaczęła się rozglądać. Każdy wyglądał na zszokowanego, a ona nie wiedziała dlaczego.
- Co jest?- spytała rodziców, na co Valentina podała jej gazetę.

CO JEST W PORZĄDKU?
- ANIA SHIRLEY CUTHBERT

Zwykły artykuł, a jednak im dłużej Rose go czytała, tym bardziej rozumiała oburzenie tłumu. Równość kobiet i mężczyzn, wartość kobiet, naruszenie nietykalności cielesnej kobiet, skostniałe zasady i wiele wiecej. Brunetka pokręciła zszokowana głową, gdy rozległ się płacz Józi, która wybiegła z kościoła. Nie tylko ona poczuła się dotknięta tym artykułem.

- Rose!- zawołała Ania, widząc swoją przyjaciółkę w stajni, gdzie sypała pokarm koniom. Podbiegła więc do przyjaciółki, która jednak nie zwróciła jak y na nią uwagi.- Nie uwierzysz. Zrobiła się taka awantura z tego artykułu, że całe Avonlea o nim mówi. Chciałam porozmawiać z Józią, a ta uderzyła mnie i stwierdziła, że specjalnie ją ośmieszyłam, choć to absurd, bo o niej nie wspomniałam...
- Naprawdę to zrobiłaś?- przerwała jej brunetka, odkładając wiadro z paszą. Spojrzała w oczy przyjaciółki, która teraz była zdziwiona jej pytaniem.- Naprawdę napisałaś ten artykuł, wiedząc, że zrani to Józie?
- Nie wiedziałam, że...
- Szkoda, że nie było cię w kościele.- powiedziała smutno Rose.- Gdybyś widziała jak wybiegła, gdybyś wiedziała jej minę, to może miałabyś jakieś wyrzuty sumienia. Zraniłaś ją.
- Nie wspomniałam o niej.
- A jednak dobrze wiemy, że napisałaś to z myślą o niej i Billym. Teraz każdy o tym wie, zwłaszcza po plotkach na ich temat.
- Chciałam dobrze.- stwierdziła podniesionym lekko głosem.
- Zawsze chcesz dobrze, Aniu, ale gdy to robisz, kogoś przy tym ranisz. Tak jak wtedy gdy chciałaś popisać się przed panną Stacy i zraniłaś mnie.
- Ale ja tylko chciałam uświadomić ludzi, że kobieta nie jest przedmiotem i powinno się je szanować. Przykro mi, że Józia czuję się zraniona, ale wiem, że postąpiłam słusznie.
- Nie prawda, Aniu. Nie postąpiłaś słusznie.- rzuciła dziewczyna, a Ania otworzyła zszokowana usta.- Mam dość, że zawsze najpierw działasz i nie liczysz się z konsekwencjami. Stawałam po twojej stronie, nawet gdy publicznie nazwałaś mnie sierotą, ale tego już za dużo. Wiem jak czuje się Józia i nie dziwię się, że cię nienawidzi.- wyrzuciła z siebie Rose, a w jej oczach, jak i oczach Ani pojawiły się łzy.- Ja też cię teraz nienawidzę.- dodała, na co rudowłosa wypuściła z trudem powietrze z płuc. Rose ominęła przyjaciółkę i wróciła szybkim krokiem do domu. Po chwili Ania zrobiła to samo, płacząc przy tym głośno.
Brunetka wbiegła do domu, po czym bez słowa zamknęła się w swoim pokoju.
- Rose?!- wołała za nią matką, jednak emocje wzięły górę. Rose podeszła do biurka, z którego zrzuciła książki, a przy tym lampkę, która rozprysła się z hukiem na podłodze. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach, załamana sytuacją.- Rose?- powtórzyła Valentina, która weszła do pokoju, a widząc szkło i książki na ziemi, spojrzała zszokowana na zapłakaną córkę.
- Przepraszam...zaraz to posprzątam.- powiedziała wciąż płacząc dziewczyna, ale kobieta tylko podeszła do niej i ją przytuliła.
- Coś się rozbiło?- spytał Steven, który przybiegł do pokoju. Widząc zapłakaną córkę w ramionach żony, zamarł na chwilę. Nigdy jeszcze nie widział Rose w takim stanie. Jakby właśnie zawalił się jej świat. I biorąc pod uwagę sytuację z Gilbertem na festynie, kłótnie z przyjaciółką oraz ten artykuł, to faktycznie tak było.

Kolejne dni Rose spędziła w domu, gdzie chciała wziąć się w garść. Nie powiedziała rodzicom prawdy, jednak co widząc jej stan domyślili się, że musiało stać się coś złego. Tymczasem w szkole dalej glony był temat artykuły, a młodzież spierała się o to, czy ukarać Anię.
- Dosyć tych kłótni.- uspokoiła ich panna Stacy.- Jak chcecie rozwiąż ten problem? Proponuję zacząć od rozmowy.- dodała, na co jako jedyny zdecydował się zacząć Gilbert.
- Spieramy się o artykuł Ani, a powinniśmy debatować o tym, co jest w porządku a co nie.- wyjaśnił spokojnie.
- To jest właśnie tytuł mojego artykułu: CO JEST W PORZĄDKU.- przerwała mu Ania.
- Aniu, teraz słuchaj.- upomniała ją kobieta.- Kontynuuj Gilbercie.
- Zachowałaś się nie w porządku, nie mówiąc nam o swoim pomyśle.- stwierdził.- Sądzę, że o równości możemy dyskutować nie niszcząc życia Józi.
- Nagle cenisz sobie różność?- spytała zdenerwowana dziewczyna, dając upust emocjom.
- Tak samo jak ostatnio, ale moje zdanie cię nie interesowało.
- Dziwne, przysięgła bym, że na festynie starałeś się o lepszy kawałek ziemi. Wybacz, o żonę.- dodała, na co chłopak skrzyżował ręce na piersiach, wzdychając. W tej kwestii akurat miała rację i dobrze o tym wiedział.
- Przedstawię wam mój plan, zanim dojdzie do wybuchu.- zaproponowała panna Stacy.- Od teraz będziemy przestrzegać jasno określonych zasad. Takie było założenie. Ja jestem redaktor naczelną i wszystkie artykuły przed drukiem trafiają do mnie. A przeciwnym razie się nie ukażą. Jasne?
- Tak.- powiedzieli uczniowie, w tym Ania, której wyrzuty sumienia zaczęły jej doskwierać. Już nie chodziło o sam artykuł, ale i o jej przyjaźń z Rose. Nie rozumiała jej zachowania, jednak wiedziała, że w jakiś sposób ją zraniła.

- Dzięki Bogu.- powiedział Bash, widząc w progu brunetkę, która postanowiła pomóc mu przy Delphine.- Deli śpi, a ja muszę naprawić traktor nim przyjdą zbiory. Nie jesteś w szkole?
- Nie, wzięłam sobie kilka dni wolnego.- wyjaśniła z lekkim uśmiechem, zdejmując kapelusz.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Powiedzmy, że pokłóciłam się z Anią.- odpowiedział smutno.- Nie chce jej widzieć, a teraz zamiast nauki próbują uratować gazetkę.
- Niezła afera się zrobiła.- rzucił, kręcąc głową.- A sądziłem, że możecie pisać na każdy temat.
- Możemy, ale nie na każdy wypada.- stwierdziła dziewczyna, po czym podeszła do śpiącej Delphine. Rozejrzała się po kuchni, a widząc, że nie mają żadnego obiadu spojrzała na mężczyznę znacząco. Bash złożył ręce z szerokim uśmiechem.
- Jesteś aniołem.- powiedział na wychodne. Rose uśmiechnęła się lekko, a dy ten wyszedł, przystąpiła do robienia posiłku dla niego i Gilberta, którego liczyła nje spotkać. W ogóle nie chciała nikogo widzieć, ale siedzenie w domu sprawiało, że więcej myślała. Stąd też myśl, żeby pomóc Bashowi przy córce. Gdy zupa się gotowała, Rose usiadła na krześle obok śpiącej Delphine. Po raz kolejny zazdrościła jej tej błogości, tego spokoju. Z kolei Rose była roztrzęsiona i przerażona powrotem swoich demonów.
- Gdy dorośniesz, będziesz piękną dziewczyną.- wyszeptała do niej Rose.- Ale ja nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził. Żaden Billy. Żaden Marcus.



Siemka ♥️🥰
Co sądzicie o nowej okładce? Bo mi podoba się ona dużo bardziej niż ta wcześniejsza. Przyznam się wam, że przez moją nieuwagę robiłam ją dwa razy, bo raz jej nie zapisałam i miałam czyste nic 😕 mam nadzieję, że warto było robić ją ponownie, by w końcu umieścić ją tutaj. Jeśli chcecie podobne okładki lub karty postaci to zapraszam do mnie do COVER FOR YOU🔥🌹

Dużo się tu wydarzyło (w rozdziale) dlatego myślę, że powinniśmy odetchnął i przeczytać go jeszcze raz, po czym podzielić się odczuciami w komentarzach. Jestem bardzo ich ciekawa

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now