75.

596 49 6
                                    


- Bash chce, żebyśmy wyremontowali górę domu. Wiesz, żeby było więcej miejsca.- mówił Gilbert, patrząc przez okno w pokoju dziewczyny, gdy ta pisała coś na kartce przy biurku.- Nie wiem ile chce zostać Elijah, ale niemniej i tak będzie nam potrzebne więcej miejsca.
- Yhm.- przytaknęła dziewczyna ignorując słowa chłopaka. Ten spojrzał na nią zdziwiony.- Wybacz...jestem rozkojarzona.
- Widzę. To przeze mnie? Za dużo mówię?
- Skąd.- zaprzeczyła obracając się w jego stronę. Otworzyła nawet usta, by zacząć trudną dla niej rozmowę, jednak się zawahała. Czy to dobry moment na tak bolesne słowa? Czy to dobre miejsce, by poruszać ten temat? Postanowiła poczekać.- Ostatnio dużo się dzieje. I nie chodzi mi tylko o planowanie ślubu. Rodzice się kłócą, interes podupada, a ja muszę udawać przed mamą, że nie wiem dlaczego.
- Przepraszam, mówię tylko o jednym.- westchnął Gilbert, siadając przy Rose.- Rozmawiałaś z ojcem?
- Chwila zapomnienia. Nie kocha jej, ale...- urwała smutniejąc.- Nie pojmuje tego. Ma mnie, mamę, wszystko o czym marzył, a jednak ucieka do innej kobiety.
- Może sam nie wie, jak do tego doszło. Zagubił się.- zastanowił się Gilbert, na co Rose spuściła głowę.
- Nigdy nie miałam rodziny. Nie mogę ich stracić. Dlatego czuję, że powinnam coś zrobić, żeby temu zapobiec. To nas zniszczy.- wyjaśniła,  co sprawiło, że chłopak ciężko westchnął. Widząc jej załamanie, chciał jakoś ulżyć ukochanej, wesprzeć ją. Ale nic, co zrobi nie mogło jej pomóc i on doskonale o tym wiedział.- Od kiedy ojciec powiedział mamie prawdę, ta chodzi jakby nieobecna, a przy mnie zgrywa silną.
- Dobrze zrobił mówiąc jej.- stwierdził Gilbert.
- Nie powinien w ogóle do tego dopuścić. Zaufanie jest najważniejsze. Zwłaszcza w małżeństwie.- rzuciła, patrząc na narzeczonego, który milczał wyczekująco. Rose wzięła głęboki wdech.- Gilbert, muszę ci coś...
- Masz rację...- wypalił w tym samym czasie co dziewczyna, przez co oboje na chwilę zamilkli.- Wybacz, mów pierwsza.
- Ja...w czym mam rację?- spytała poprawiając nerwowo włosy.
- Musisz wesprzeć mamę. Zrobić coś, żeby znów byli rodziną.- wyjaśnił, na co Rose wypuściła powietrze z płuc. Była załamana potokiem tej rozmowy. Mogła już mieć to za sobą, a jednak było to trudniejsze niż sądziła. Chłopak położył rękę na jej dłoni, która leżała na udzie dziewczyny. Ta powoli zabrała rękę ku zdziwieniu Gilberta, który nie próbował nawet ukryć swojego zakłopotania.- W porządku?
- Chce zostać sama.- rzuciła nie patrząc już na chłopaka.
- Rose, ja...
- Proszę, idź już.- powiedziała z zamkniętymi oczami, by ukryć przed nim łzy. Blythe niepewnie wstał z krzesła, po czym skierowal się do wyjścia z jej pokoju. Przed jednak progiem drzwi, obrócił się, by spojrzeć na narzeczoną. Ta wzięła głęboki wdech, który zadrżał na końcu. Była bliska płaczu, czego ten nie rozumiał. Co zrobił, że doprowadził ją do smutku? Mimo chęci rozmowy, wyszedł zgodnie z jej prośbą. Gdy drzwi do pokoju się zamknęły, Rose przyłożyła dłoń do ust, chcąc stłumić płacz. To ją niszczyło od środka. Wiedza, że musi powiedzieć Gilbertowi o swojej przeszłości, która do niedawna poszła w zapomnienie. A jednak teraz musiała się z nią zmierzyć i liczyć się z konsekwencjami prawdy. Gilbert mógł być najwspanialszym mężczyzną, jednak tego mógł nie znieść. Prawda. Ironia, że każdy chce ją znać, a nie każdy potrafi sobie później z nią poradzić.
Rose zabrała płaszcz, po czym pobiegła do Cuthbertów, gdzie znalazła przyjaciółkę w kuchni.
- Rose?- spytała zdziwiona Ania.- Co się stało?
- Nie umiem.- zapłakała brunetka.- Nie potrafię mu tego powiedzieć.- dodała szlochając, na co rudowłosa podeszła do niej i mocno przytuliła załamaną przyjaciółkę.

Dziewczyna zapukała do drzwi domu Blythe'a, a gdy te się otworzyły zobaczyła uśmiechnięta twarz Basha.
- Ania.- przywitał się mężczyzna.
- Witaj, Sebastianie. Zastałam może Gilberta? To ważne.- powiedziała łagodnie Ania, na co Bash przytaknął, cofnął się, a w jego miejsce stanął brunet.
- Ania?- zdziwił się chłopak z uśmiechem.
- Musimy porozmawiać.- rzuciła dziewczyna z powagą, więc ten zabrał kurtkę i bez zbędnych słów wyszedł z rudowłosą przed dom.- Chcę porozmawiać o Rose.
- To znaczy?- spytał chłopak marszcząc brwi.- Coś się stało?
- Nie mogę ci tego powiedzieć.- wyjaśniła, na co Gilbert już całkiem się zagubił.- Chcę tylko coś wiedzieć. Kochasz ją? Tak... prawdziwie?
- Tak.- odpowiedział bez zastanowienia chłopak.
- Wiesz, że wiele przeszła, choć o tym nie mówi, prawda?
- Aniu...- zaczął Blythe.- O co chodzi? Tak szczerze.
- No dobra.- rzuciła, po czym zebrała myśli.- Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego, bo to Rose musi ci to powiedzieć, ale chcę cię prosić o jedno. Cokolwiek ci powie, jakkolwiek nie byłoby to dla ciebie szokiem, obiecaj, że jej nie porzucisz. Że nie odwołasz ślubu i planowania wspólnej przyszłości.
- Obiecuję, ale...
- Nie pytaj mnie.- przerwała mu stanowczo.- Ale Rose tak. Jutro.
- Wybacz, ale nic nie rozumiem.
- Tu nie ma co rozumieć. Masz przy niej być, kochać ją i próbować chociaż pojąć jej ból.- wyjaśniła mu zdecydowanie Ania, na co Gilbert nie odezwał się już słowem. Przytaknął głową, po czym ta odwróciła się i ruszyła do swojego domu. Chłopak stał jeszcze chwilę na świeżym powietrzu, wyobrażając sobie różne scenariusze rozmowy z narzeczoną. Ale tego nie przewidział.

- Cześć.- przywitał się podchodząc do szykującej się na przejażdżkę narzeczonej. Ta jednak nie odpowiedziała, więc postanowił zaczął.- Wybacz za wczoraj. Byłem... powinienem...
- Nie chce rozmawiać, Gilbert.
- Ale ja chcę.- stwierdził kładąc rękę na jej dłoni.- Nie wiem, co zrobiłem, czy co powiedziałem, ale wiem, że cię zraniłem.
- Proszę...
- Chce tylko wiedzieć.
- A ja chcę zapomnieć, czego ty mi nie ułatwiasz.
- Zapomnieć o czym?- spytał, ale ta zaczęła poprawiać siodło Baldura, by uniknąć spojrzenia chłopaka.- Rose?
- Nie musisz wiedzieć o wszystkim.- rzuciła obracając się w jego stronę.
- Muszę. Jeśli planujemy wspólną przyszłość to chce wiedzieć.- wyjaśnił. Ona też chciała, by wiedział, a jednak nie umiała mu tego przekazać.- Przecież możesz mi zaufać.
- Wiem.
- To w czym rzecz? Czy kiedykolwiek zrobiłem coś źle?
- Nie.
- Więc nie rozumiem.
- Ja...- zaczęła, a Blythe zmarszczył brwi oczekując prawdy.- Nie umiem.
- Czego?- spytał po chwili, na co oczy Rose zaszły łzami.- Czego nie umiesz?
- Ci powiedzieć. Chce, ale nie umiem.
- Dlaczego?
- Bo robiłam wszystko by o tym zapomnieć, a ostatnio to wróciło i znów boli.- wyjaśniła, choć chłopak wciąż nie rozumiał jej słów.- Powiem ci, ale nie tutaj.
- Dobrze.- rzucił, po czym wsiadł na konia, a Rose za nim i ruszyli nad urwisko, gdzie mogli być sami. To była ta chwila i mimo szczerych chęci, strachu i obaw, Rose nie mogła jej odwlec.



Hej🌹🌹🌹
Tym razem prawda i tylko prawda, a cała rozmowa będzie w kolejnym rozdziale, więc wbijajcie prędko 10 gwiazdek i dodaje ♥️

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz