76.

625 48 2
                                    

- Jestem sierotą, która przez większość życia była przerzucana między domami.- wyznała Rose przerywając cisze między nimi.-  Nie miałam być częścią rodziny którejkolwiek z nich.
- A kim?- spytał chłopak zaciekawiony jej historią. Pierwszy raz mógł pytać nie bojąc się, że ją zrani. A ona pierwszy raz mogła być z nim szczera.
- Sprzątaczką, opiekunką do dzieci, służką.- wymieniła patrząc na zachodzące słońce. Nie chciała widzieć jego oczu, choć czuła je na sobie.- Zwykle trwało to kilka miesięcy, czasem mniej, bo szybko się im nudziłam. Byłam niczym mebel, który po czasie użyteczności był oddawany do zwrotu i trafiał do innych właścicieli.- mówiła bezuczuciowo, co jeszcze bardziej bolało Gilberta. Nigdy nie słyszał całej historii i sierocińcu, jak i o przeszłości Rose, a jej ton sprawiał, że zaczynał dostrzegać jej ból.- Najdłużej byłam w jednej rodzinie. Nazywali się Purplow. Miałam zajmować się ich dworkiem, by ci nie musieli zatrudniać pomocy. Kwestia pieniędzy i wygody. Obowiązki jak wszędzie indziej. Prałam, sprzątałam, gotowałam i służyłam, w tym też ich starszemu ode mnie o kilka lat synowi. Miał na imię Marcus.- gdy powiedziała to imię przeszedł ją deszcz, co nie umknęło uwadze Blythe'a. Obawiał się każdego jej kolejnego słowa.- Traktował mnie jak osobę gorszej kategorii. Być może słusznie. Był bogatym dzieckiem bogatych rodziców, a ja sierotą, która myła jego buty.- urwała biorąc kilka głębszych wdechów.- Bałam się go. Zwłaszcza, gdy zaczął zaciągać mnie do stodoły. Jego rodzice tam nie zaglądali, a robotnicy pracowali do południa, więc później było tam pusto. Tam pierwszy raz się całowałam. Nie chciałam tego, ale on był paniczem i nie mogłam mu odmówić. Inaczej poszedłby do rodziców, a mnie odesłaliby do sierocińca, gdzie spędziłabym długi czas bez jedzenia i ciepłego łóżka. Nie chciałam tam wracać, dlatego robiłam wszystko, żeby tam zostać.
- Rose?- spytał nie dowierzając w jej wyznanie.
- Dawałam sobą pomiatać, całować się, dotykać...
- Rose, czy on cię...- urwał przerażony tą myślą.- Czy on cię jakoś skrzywdził?- dokończył w końcu, a po policzku Rose spłynęła pojedyncza łza. Chłopak ścisnął dłoń w pięść, czując narastający gniew. Nie, nie gniew. Wściekłość. Ten chłopak skrzywdził jego Rose do tego stopnia, że ta bała się kontaktu z nim. Teraz wszystko się ułożyło w jedną całość. Plotki o niej i Cole'u, całusy z Billym, unikanie dotyku Gilberta...jak mógł się nie domyśleć, że ta doznała traumy?- Dlaczego ty mi nic nigdy nie powiedziałaś?- spytał z bólem w głosie.
- Bałam się.- zapłakała dziewczyna.- Bałam się tego, co o mnie pomyślisz, jak zareagujesz...
- Przecież byłaś dzieckiem.- zauważył zszokowany tym faktem. Skoro to działo się przed Avonlea, a gdy przyjechała tu miała 13 lat, to była dzieckiem, gdy to się wydarzyło. Miała 11, 12 lat. Zbyt mało by wiedzieć o takich rzeczach. Zbyt mało by doświadczyć pierwszych oznak strachu i przemocy.
- Zrozumiem jeśli...
- Jeśli co?- wyprzedził ją, na co Rose wzruszyła ramionami, wciąż nie patrząc na chłopaka.
- Zrozumiem jeśli odwołasz ślub i...całą resztę.
- O czym ty mówisz?- spytał łagodniej poprawiając kosmyk jej włosów za ucho. Ten gest sprawił, że dziewczyna siłą wyższą spojrzała na niego.- Posłuchaj, nie mam pojęcia co czułaś przez tyle lat. Nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić i...jestem...zszokowany, i wściekły, ale nie na ciebie. Jakże bym mógł, skoro w niczym nie zawiniłaś.
- Skąd ta pewność?- spytała ze łzami.
- Bo byłaś dzieckiem, Rose, i zostałaś skrzywdzona. To nie była twoja wina, a ja nie mógłbym osądzać siebie za coś, na co nie miałaś wpływu. Gdybym wiedział wcześniej...- urwał patrząc na trawę, po czym podniósł wzrok na dziewczynę.- Ktoś jeszcze wie?
- Ania.- odpowiedziała, a ten przytaknął, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi. Zapanowała chwila ciszy, aż Gilbert znów się odezwał.
- Wiesz, że ja...podejrzewałem?- spytał, patrząc jej w oczy.- Nie spodziewałem się tego, ale... byłaś inna. Zamknięta. Gdy rok temu byłaś u mnie, a ja złapałem cię za dłoń, odskoczyłaś i uciekłaś. Chciałem...chciałem pobiec za tobą. Chciałem spytać o prawdę.
- Nie zrobiłeś tego.- dokończyła za niego Rose.
- Sądziłem, że jeśli przeżyłaś jakaś traumę, to i tak mi o tym nie powiesz. Jak mogłem nie spytać? Przecież tyle razy przekraczałem pewne granice, a ani razu nie pomyślałem, że możesz odbierać to w negatywny sposób.
- Gilbert.- przerwała mu, łapiąc go za policzki.- Nigdy mnie nie skrzywdziłeś. Nigdy. I wiem, że ty jako jedyny nigdy mnie nie skrzywdzisz.
- To prawda.- wyszeptał dotykając czołem jej czoła. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno, po czym objęła go za szyję, a Gilbert złapał ją za biodra, przytulając jej ciało. Rose czuła, jakby cały jej ból odszedł. Tak po prostu. Nie była z tym sama, a co więcej, była z Gilbertem.

Gdy chłopak odprowadził ją pod dom, ta zatrzymała się i spojrzała niepewnie w jego oczy.
- Gilbert, możesz nie wspominać o tej rozmowie nikomu? Nawet Bashowi?
- Oczywiście, że nie.- stwierdził łagodnie, na co ta się uśmiechnęła.- To będzie nasz sekret.
- Dziękuję, że...- zaczęła, jednak prędko zamilkła, nie wiedząc co powiedzieć.
- Rose, zawsze będę przy tobie.- powiedział, gdy ta nie dokończyła.- Ale chcę wiedzieć wszystko. Choćby to, co cię boli, czego się boisz. Nie zamykaj się na mnie.
- Obiecuję.- rzuciła, po czym stanęła na palcach i pocałowała go lekko w usta.- Dobranoc.
- Dobranoc.- odpowiedziała, na co Rose ruszyła niepewnie w stronę domu. Gilbert jednak nie odszedł. Stał w miejscu do czasu, aż ta weszła do środka. Jakby upewniając się, że tam trafi. Wtedy obrócił się i skierował do siebie. Tam zastał Basha gotującego kolację dla lokatorów i córeczki.
- Patrz, Deli, kto nas zaszczycił.- rzucił żartem, gdy Gilbert zdejmował wiosenny już płaszcz i powiesił go na krześle.- Jak było na spotkaniu z dawnym znajomym?- spytał szczerze. Owszem, Gilbert nie powiedział przyjacielowi gdzie i w jakim celu wychodzi. Obiecał sobie, że ta rozmowa zostanie tylko między nim, a dziewczyną.
- Bardzo...pouczająco.- wyjaśnił z lekkim uśmiechem, po czym podszedł do Delphine, którą wziął na ręce.
- Dowiedziałeś się tego, co chciałeś?
- Tak. A nawet więcej.- odpowiedział, na co Bash rzucił mu zaciekawione spojrzenie. Jednak jego przyjaciel nic już nie dodał. Zajął się dziewczynką, podczas gdy jej ojciec kończył robić kolację.



W kilka godzin 10 gwiazdek 😯♥️ to oznacza, że jesteście aktywni, a mnie bardzo to cieszy ♥️ dajcie znać czy płakaliście na tym rozdziale, bo ja tak. Napiszcie też jak się czujecie znając całą prawdę i czy warto było czekać

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now