66.

580 38 8
                                    

- Usiądź, proszę.- powiedział do Rose mężczyzna, więc ta zasiadła naprzeciwko dyrektora.- Rose Murphy. Wielu wykładowców jest zachwyconych twoimi stopniami.
- Więc co tu robię?- spytała niepewnie, na co ten posłał jej lekki uśmiech.
- Spokojnie, nie chodzi tu o naukę.- wyjaśnił ku zdziwieniu studentki.- Doszły mnie bardzo niepokojące słuchy odnośnie twojej przeszłości.
- To znaczy?
- Przyjęłaś nazwisko po rodzicach zastępczych prawda?- spytał, na co ta na chwilę zamarła.- Jesteś adoptowana.
- Owszem.
- Wcześniej często zmieniałaś miejsca zamieszkania oraz rodziny, w których przebywałaś. Przez to miałaś również problemy z edukacją.
- Zgadza się, ale od kiedy zamieszkałam u państwa Murphy wszystko się poprawiło. Nadrobiłam zaległości i od trzech lat jestem członkiem ich rodziny.
- I gdy będziesz kończyć studia nie ulegnie to zmianie?- spytał, znów szokując dziewczynę.- Pytam, bo nie chciałbym dopuścić do utraty studentki i problemów formalnych. Zapewne rozumiesz, że sporo studentów nie dostało się do mojej szkoły ze względu na słabsze wyniki egzaminów. Tak więc zajmujesz miejsce potencjalnego kandydata, który ma stałe miejsce zamieszkania oraz dochody.
- Nie rozumiem do czego pan zmierza.- stwierdziła poważnie Rose, na co dyrektor westchnął.
- Biorąc pod uwagę twoją przeszłość i możliwość utraty dochodów, zastanawiam się, czy jesteś dobrym wyborem na miejsce w mojej szkole.- wyjaśnił w końcu, co sprawiło, że dziewczyna zamilkła. Dosłownie nie wiedziała co odpowiedzieć. Po dłuższej chwili dopiero wzięła się w garść i kontynuowała rozmowę.
- Sądzę, że przez kolejne lata, które poświęcę na edukację, nic się nie zmieni w tej kwestii.
- Sądzisz? Ja jestem realistą. Chcę wiedzieć, czy mam szukać kogoś na twoje miejsce, czy też nie będę ryzykował zostawiając cię tutaj. Chcę znać odpowiedź do przyszłego tygodnia.- wyjaśnił kończąc rozmowę. Brunetka przytaknęła powoli głową, po czym wstała z miejsca i wyszła na korytarz, gdzie czekał na nią Kurt.
- Rose!- zawołał, gdy ta ruszyła w stronę schodów.- Gdzie idziesz? Mamy zajęcia z łaciny...- urwał widząc łzy w jej oczach.- Co się stało? Co on ci powiedział?
- Spytał, czy kończąc studia wciąż będę członkiem rodziny Murphy.- wyjaśniła mu ledwo powstrzymując płacz.- W innym wypadku usunie mnie ze szkoły.
- Że co?- zdziwił się chłopak.- Przecież nie może tak zrobić.
- Wie, że przed Avonlea wiele razy zmieniałam miejsce zamieszkania i obawia się, że i teraz tak będzie.
- Ale nie ma prawa tak zrobić.
- Wybacz, ale nie zostanę na zajęcia. Muszę się przejść.- powiedziała, po czym zeszła ku wyjściu. Wtedy Kurt obrócił się na pięcie i bez pukania wszedł do gabinetu ojca.
- Kultura wymaga, by zapukać nim się wejdzie.- rzucił pisząc coś mężczyzna.
- Jak mogłeś tak potraktować Rose?- spytał, na co jego ojciec podniósł na niego wzrok.
- Znasz ją?
- Jak widać. I to bardzo dobrze. Wiele przeszła, a ty ją spytałeś o coś takiego?
- To samo zrobiłbym z każdym innym studentem, który ma tak barwną przeszłość. Jej sytuacja rodzinna oraz sprawy prywatne nie mają tu nic do rzeczy. Chodzi mi tylko o to, czy do ukończenia studiów za trzy lata nie zmieni się jej sytuacja dochodowa i mieszkaniowa. Jedna z uczennic dkstrcyzla mi niepokojące informacje, więc...
- Przecież to nie jej wina, że była odsyłana do różnych domów. Teraz jest szczęśliwa, a ty chcesz jej to zabrać, bo ufasz plotkom?
- Nie plotkom. Sprawdziłem ją w sierocińcu w Nowej Szkocji. Musimy działać szybko w takich sytuacjach.
- W jakich? Chce się uczyć, wykształcić, a ty podcinasz jej skrzydła.
- Nie tym tonem, Kurt.- upomniał syna, który aż kipiał wściekłością.- To sprawy urzędowe. Nie wtrącaj się w to.
- To moja przyjaciółka...
- Skup się lepiej na nauce, bo możesz również już tu nie wrócić.
- Jeszcze kilka tygodni temu powiedziałbym, że o tym marzę.- wyznał chłopak.- Ale teraz chce tylko, żeby Rose została. Mogę zdać tą cholerną medycynę, tylko daj jej skończyć studia.
- Nie ty o tym decydujesz.- stwierdził ku wściekłości syna.- A medycynę i tak zdasz.
- Jeśli ją wyrzucisz to możesz o tym zapomnieć.
- Wychowuje cię od kiedy się urodziłeś. Karmię, ubieram, edukuje. Czego ty jeszcze chcesz? Wolności? Masz jej nadmiar, ale skoro nie umiesz jej docenić, to zmienimy zasady. Po zajęciach idziesz do mojego gabinetu. Siedzisz tu, aż skończę pracę, po czym idziemy do domu. Zero spotkać ze znajomymi i zero wyjść. Zdasz studia, odzyskasz swoją wolność.
- Nie mówisz poważnie, prawda?- spytał, na co jego ojciec wrócił do roboty. Wtedy Kurt prychnął i wyszedł z pomieszczenia trzaskając przy tym drzwiami.

Rose siedziała na swoim łóżku wycierając chusteczką łzy, które siłą wyższą spływały po jej twarzy. Nagle drzwi się otworzyły, a do środka weszły pozostałe lokatorki. Te na widok zapłakanej przyjaciółki zamarły w bezruchu.
- Rose? Co się stało?- spytała ją Diana.
- Chcą mnie usunąć z uczelni.- wyszeptała zapłakana dziewczyna, na co Diana usiadła przy przyjaciółce, a Ania zmarszczyła zdziwiona brwi. Nie minęły dwie godziny, gdy w tym samym pokoju zasiadł również Kurt.
- Dlaczego dyrektor chce cię usunąć?- drążyła rudowłosa.
- Przez to, że wiele razy przed Avonlea zmieniałam miejsce zamieszkania.- wyjaśniła spokojniejsza już Rose.
- Ja również.
- Ktoś mu doniósł.- rzucił Kurt wymownie patrząc na Rose.
- Dorothy.- domyśliła się brunetka, a chłopak przytaknął.
- Próbowałem z nią rozmawiać, z ojcem również, ale tylko pogorszyłem sprawę.
- Czegoś tu nie rozumiem.- powiedziała Diana.- Dlaczego mieliby usunąć ze szkoły dobrą uczennice? Przecież sprawy prywatne to sprawy prywatne.
- Ojciec boi się, że Rose będzie musiała znów wyjechać, a przez to utraci studentkę. Kiedyś już miał takie sytuacje.- wyjaśnił jej Kurt, na co Ania się oburzyła.
- To oburzające.- powiedziała chodząc w kółko po pokoju.
- Mam w poniedziałek dać mu odpowiedź.- stwierdziła Rose.
- Jaką?- spytała ją Diana, jednak każdy się domyślał.
- Rezygnującą.- odpowiedziała jej brunetka.- Tego oczekuje.
- Nie mogę uwierzyć, że pan Slash mógł zrobić coś takiego.- rzuciła Ania.- Nauczyciel, zwłaszcza dyrektor powinien wspierać studentów, a nie ich ograniczać.
- Ja nic już nie mogę zrobić.- wyznał Kurt siadając na parapecie.- Może twoi rodzice mogliby jakoś zaświadczyć, chociaż nie wiem, czy cokolwiek oprócz rezygnacji może ci pomóc.
- A jeśli nie zrezygnuje?- spytała go Diana, jednak zamiast Kurta odpowiedziała jej Ania.
- Usunie ją tak czy siak. Jeśli jednak odejdzie sama, to potraktują to jako zmianę w planach na przyszłość uczennicy, a nie grubszą sprawę.
- To brzmi jak szantaż.
- Napiszę list do Avonlea.- postanowiła Rose wstając z łóżka i kierując się do biurka.- Jeśli mój ojciec by zaświadczył...nie wiem, może to coś da.
- Liczę na to, ale musisz wiedzieć, że mój ojciec jest upartym człowiekiem.- wtrącił się Kurt.- Niby dlaczego wciąż trzyma mnie w szkole? Normalnie już dawno by mnie wyrzucono.
- Nie możemy się poddać.- stwierdziła Ania.- Napisz do rodziców. Albo nie, jedź do nich na weekend i wróć w poniedziałek z ojcem.
- Ania ma rację. Jedź.- poparła ją Diana, na co Rose westchnęła ciężko. Kurt przytaknął widocznie zgadzając się ze słowami dziewcząt. Dlatego z samego rana, Murphy postanowiła powrócić na swoje Zielone Wzgórze, gdzie zmieniło się jej życie.



Hejaaa
Dodaje o godzinie...9:50 xd napisane na języku rosyjskim, mam nadzieję, że też jesteście zainteresowani dalszym losem Rose i tym, co będzie z Gilbertem!

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now