21.

954 55 20
                                    

Dziewczęta wbiegły na teren szkoły, po czym przytuliły się do siebie. Następnie włożyły mleko w słoiczkach do zimnego strumyka, unikając tym samym piłki, którą rzucili chłopcy.
- Czy to Cole?- zdziwiła się Ania, widząc siedzącego przy strumyku chłopaka. Miał on jasne włosy i był zajęty rysowaniem. Rose nie pamiętała go z poprzedniego roku, jednak to nie była jej wina. Tyle się działo, że nie skupiała się na kolegach z klasy.
- Zmienił się.- stwierdziła Diana.- Wydoroślał w trakcie żniw.- dodała, po czym w trójkę wbiegły do budynku podekscytowane kolejnym rokiem szkolnym.

Podczas gdy pan Philips cytował fragment lektury, Rose zaznaczała ołówkiem ważniejsze dialogi. Wśród nich był ten, który czytał mężczyzna.
- To skadnal.- odezwała się nagle Józia, która siedziała za Rose.- Zasłużyli na smołę i pierze.
- Józiu?
- Ginewra jest żoną króla, a nie Lanselota.- zauważyła, na co Ania wzięła do siebie jej słowa.
- Pani Philips, przejdziemy do sceny, w której miłość Elein kończy się tragedią?- spytała podekscytowana.
- Nie.- rzucił zdecydowanie mężczyzna.- Nie przeszkadzajcie mi.- po tych słowach Rose się uśmiechnęła rozbawiona cała sytuacją. Nauczyciel kontynuował, aż w budynku rozległ się dźwięk przewracanego pojemnika z atramentem, a Cole McKenzie wstał strącając swój szkicownik na ziemię.- Cole, co tam masz? Cole?!
- Proszę wybaczyć.- powiedział niepewnie chłopak.- Już sprzątam.
- Czy ty gryzmolisz, podczas gdy ja poświęcam życie, żeby was wykształcić?- spytał wściekły mężczyzna. Rose spojrzała na Billy'ego, który śmiał się z kolegami z nieszczęścia Cole'a. To nie był wypadek, pomyślała dziewczyna.- Do tablicy.- nakazał, a gdy chłopak chciał podnieść szkicownik, ten krzyknął.- Migiem!- nauczyciel zaczął pisać kompromitujące Cole'a zdanie na tablicy, a Ania bez zawahania wstała z miejsca i podeszła by podnieść szkicownik kolegi. Zawahała się, jednak szybko wróciła do ławki.

NIE BĘDĘ RYSOWAŁ NA LEKCJACH.

- Lubisz szkicować?- spytał z pogardą pan Philips.- To narysuj to. Tylko wyraźnie. Czytamy.- rzucił do reszty klasy. Rose spuściła wzrok wracając do lektury.

- Trzeba go było powstrzymać.- powiedziała z wyrzutem Ruby do nieobecnej myślami Ani.- Jeśli Gilbert się utopi, to będzie twoja wina.
- Wróciłby na wieść o złocie.- zauważyła Józia.
- Ania do niego napiszę, prawda?
- Siedzi sam.- rzuciła Ania, która od kilku minut obserwowała Cole'a.
- Smutny przystojniak.- stwierdziła Józia.
- Zadurzyła się.- zaśmiały się dziewczyny.
- Skądże. Stwierdzam fakt.
- Nie ma smutniejszego i przystojniejszego chłopca niż Gilbert.- rozmarzyła się Ruby. Ania, Rose i Diana wymieniły między sobą jednoznaczne spojrzenia, po czym wstały i wraz ze swoimi rzeczami przeniosły się do siedzącego samotnie McKenziego.
- Pięknie rysujesz.- powiedziała do niego Ania.- Bardzo realistyczny zamek. A Billy Andrews to łobuz.
- Masz ochotę na ciastka z truskawkami?- spytała Diana, na co chłopak się uśmiechnął do dziewczyn i przesunął się, robiąc im miejsce. Całą trójką usiadły obok Cole'a, a po chwili dołączyły do nich pozostałe dziewczyny, oprócz Józi.

Gilbert zszedł na nieznany mu ląd, który w niczym nie przypominał mu domu. Był zachwycony nowymi ludźmi, widokami i przede wszystkim smakami. U boku Sebastiana czuł się bardzo dobrze, jakby znał go od zawsze. Zwiedzanie lądów, poznawanie nowych rzeczy i nowych ludzi, to było coś o czym od zawsze marzył, choć nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Siedząc przy ,,lekarstwie" mamy Sebastiana myślał o jednym, jaki ten świat jest ogromny w porównaniu do Avonlea. Ale czy na świecie znajdzie coś więcej niż nowości? Czy mógłby gdzieś osiąść i być skazanym na samotność? Nie, nie mógłby. Dlatego też zasypiając wracał myślami do swojego domu. Do ojca. Do Rose, za którą tak bardzo tęsknił. Był jednak przekonany, że ta o nim zbytnio nie myśli. Zwłaszcza po tym, jak wyjechał.

- I jak? Jest wystarczająco treściwe?- spytała Ania, gdy Rose przeczytała list do Gilberta napisany przez jej przyjaciółkę.
- Jest... odpowiedni.- stwierdziła brunetka, marszcząc brwi.
- Dlaczego tak patrzysz? Kazałyście mi do niego napisać, więc napisałam.
- O złocie, ziemi i gospodarstwie.
- Owszem, bo o tym miałam mu napisać.- zarzekła się rudowłosa. Na zewnątrz robiło się ciemno, jednak im to nie przeszkadzało. Rodzice i tak mili udać się na bankiet do państwa Barry'ch, więc mogły wrócić dosyć późno.
- Minęło ponad osiem miesięcy od jego wyjazdu. Nikt pewnie do niego nie napisał, a jedyny list, jaki od ciebie dostanie to list odpowiedni.
- Co ci się w nim nie podoba?- spytała szczerze Ania, a jej przyjaciółka przeanalizowała go jeszcze raz.
- Jest bez emocjonalny. Nie pytasz o jego zdrowie, nie wspominasz żadnych znajomych i ogólnie jest bardzo...do rzeczy.
- Sama go napisz.- zaproponowała jej Ania, jednak w jej głosie nie było urazy, a raczej szczera zachęta.
- Nie umiem pisać tak jak ty. Chciałam tylko wyrazić swoje zdanie...
- Ty go napisz.- rzuciła rudowłosa, po czym dodała kolejne zdanie, nim ta zdążyła zaprzeczyć.- Mówię serio. Znasz go lepiej, a będzie dziwnie, że jego rywalka w literowaniu przekaże mu tak ważną wiadomość. To niczym ręką na zgodę, ale umieszczona w bezuczuciowym liście.
- Dlaczego go tak nie lubisz? Chodzi o tą tabliczkę?
- Jest chłopakiem, a poza tym zajętym przez Ruby. Nie mogę go lubić.- stwierdziła Ania.
- Myślisz, że on coś do niej czuje?- spytała niepewnie Rose, na co jej przyjaciółka się oburzyła.
- Oczywiście, że tak. On...- urwała zamyślona, po czym zmarszczyła brwi.- Sądzisz, że nie?
- Rozmawiałam z nim wiele razy i nie jestem pewna, czy postrzega w ten sposób Ruby.
- Pozazdrościć. Ruby przeżyje swoją tragiczną miłość.- rzuciła rudowłosa szczęśliwa z tej informacji, a Rose cicho się zaśmiała na jej reakcje.
- Biegną Ruby.- powiedziała po chwili Murphy.- Ona naprawdę go kocha.
- W końcu jej przejdzie. Albo on dostrzeże ją, gdy będzie za późno.
- Gdy...umrze?- spytała przestraszona brunetka.
- Albo gorzej. Gdy będzie już żoną innego.- rozmarzyła się Ania.- Opiszę to w moim nowym opowiadaniu.- dodała, po czym zapisała ten pomysł na odwrocie listu do chłopaka.- Więc napiszesz do niego?
- Do kogo?
- No do Gilberta. Proszę, nie chce się z nim godzić w taki sposób. Niech tylko wróci, a go przebiję w nauce. Zobaczysz.
- Dobra, spróbuję coś napisać. Ale jak w ogóle mu to wyślemy?- spytała, a Cuthbertówna się zamyśliła.
- Ciotka Józefina coś wymyśli. Namierzy jego rejs i przekaże mu list.- wyjaśniła brunetce, na co ta przytaknęła.
- Nie mam więcej pytań. Tylko...od czego zacząć? Zawsze mam problem z zaczęciem listu, bądź opowiadania.
- Może pomyśl o tym, co chcesz mu napisać i zapisz to na osobnej kartce. A i zacznij od ,,Drogi Gilbercie".
- A potem?
- Coś wymyślisz.- rzuciła Ania, a Rose westchnęła ciężko na samą myśl, że to ona będzie musiała przekazać mu tak istotną informację.

Drogi Gilbercie,
Mam nadzieję, że ten list do ciebie trafił, i że jesteś w dobrym zdrowiu. Ciekawa jestem, jak to jest płynąć do nikąd. Dopłynąłeś już na koniec świata, czy to tylko nic nie znaczące bajeczki i w rzeczywistości nie ma takiego miejsca? Zapewne zwiedzasz wspaniałe miejsca i poznajesz niesamowite osobowości. Mam nadzieję, że się nie mylę, bo zapewne w tym celu wypłynąłeś w rejs.
W Avonlea nic się nie zmieniło. Dalej jest pokryte pszenicą i lasami, choć według jednego z geologów w naszej uprawnej ziemi znajdują się składy złota. Wiem, że zapewne myślisz, iż to żart, nawet dosyć dobry, jednak nim nie jest. W tym też celu do ciebie pisze, żeby powiadomić cię o tej informacji. Twoja ziemia również może mieć w sobie podkłady złota. Mam nadzieję, że wrócisz, by sprawdzić to osobiście. Wiem jednak, że podejmiesz właściwą decyzję.
Pozdrawiam,
Rose Murpht



Dodaje, bo czekaliście na dalszy ciąg ♥️ jest troszkę Gilberta, ale obiecuję, że w kolejnych rozdziałach będzie go więcej 😘

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Donde viven las historias. Descúbrelo ahora