7.

1.1K 61 20
                                    

W kilka dni pogoda się zmieniła, a śnieg zajął całą wyspę. Był to czas zmian, też tych w relacjach. Tak jak postanowiła pani Barry, Diana nie mogła spotykać się z Anią i Rose. Nawet w szkole dziewczynki zostały rozdzielone. Rose siedziała z Ania, a Diana zajęła miejsce obok Ruby. Był to znak, że jej mama nie żartowała i naprawdę postanowiła ograniczyć jej kontakty z byłymi sierotami. To oczywiście wywołało sporo śmiechu u rówieśników. Dwie sieroty w jednej ławce. Dziewczynkom jednak nie było do śmiechu, bo bez Diany nie było tak samo. Co do kar, to Rose po szkole pomagała swojemu nowemu ojcu w stajniach. Przerzucała siano, karmiła konie i sprzątała po nich. Było to dosyć czasochłonne zajęcie, przez co miała mniej czasu na naukę. Oczywiście pan Philips wciąż poniżał brunetkę przez brak jej wiedzy. To coraz bardziej dobijało dziewczynkę, która nie ze swojej winy nie posiadała owej wiedzy towarzyszącej reszcie uczniów. Dobrze jednak czuła się sama, w stajni. No, nie całkiem sama. Uwielbiała towarzystwo koni, które ją wysłuchiwały. Gdy odważyła się i wyciągnęła rękę, by pogłaskać kasztanowe zwierzę, nakrył ją pan Murphy.
- Nazywa się Baldur.- powiedział, co przestraszyło Rose.- To mądry koń.
- Jest też piękny.- stwierdziła dziewczynka wracając do zamiatania stajni.
- Jest z nami od narodzin. Czasem traktuje go jak członka rodziny.- wyznał mężczyzna głaszcząc konia.- Jeździłaś kiedyś na koniu?
- Nie.- odpowiedziała krótko.
- A chciałabyś?
- Muszę jeszcze zmieść podłogę i przełożyć siano.
- Zrobisz to kiedy indziej. I tak jesteś bardzo sumienna.- wyznał, co wywołało u dziewczynki lekki rumieniec. Nigdy nikt jej nie pochwalił. Mimo jej zaangażowania zawsze była poniżana i wyśmiewana. To była dla niej nowość, tak samo jak jej życie w Avonlea, spokojne i bezpieczne.- Chodź, powinnaś się tego nauczyć. Każdy kiedyś uczy się jeździć. Przynajmniej tutaj.- wyjaśnił wyprowadzając Baldura na zewnątrz. Za nim ruszyła Rose niepewna czy powinna wsiadać na konia. Była jednak ciekawa, jak to jest. Mężczyzna osiodłał zwierzę, po czym zaprowadził je do zagrody dla bezpieczeństwa.- Musisz przechylić się do przodu, przerzucić jedną nogę nad koniem i na nim usiąść. Potem dopiero włożysz stopy w strzemienia.- wyjaśnił, a Rose przyjrzała się ogromnemu w tamtej chwili koniowi.
- No nie wiem.- rzuciła niepewna.
- Chodź, pomogę ci.- zaproponował jej nowy ojciec. Jeszcze raz wyjaśnił jej każdy krok, a po chwili dziewczynka siedziała już w siodle.
- Co teraz?- spytała spięta, czego nie próbowała nawet ukryć. Bała się, że koń może jej nie posłuchać i co wtedy?
- Złap za wodze. Będę go prowadzić.- wyjaśnił dziecku, po czym koń pod wpływem mężczyzny ruszył. Rose skuliła się w siodle bojąc się spaść.- Nie bój się. Żeby odpowiednio jeździć musisz się wyprostować i rozluźnić. Koń wszystko czuję. Jeśli chcesz, żeby cię słuchał musisz pokazać mu, że może ci zaufać. Musisz być tego pewna.- stwierdził, więc ta się wyprostowała i wzięła głęboki oddech nabierając odwagi.- Świetnie. Jeśli chcesz skręcić w lewo, to ciągniesz delikatnie wodze na lewo, jeśli w prawo, to ciągniesz je w prawo.
- Po prostu?
- Nie. Koń często robi co chce. Musisz być stanowcza. Spróbuj skręcić.- zachęcił ją puszczając wodze, by ta mogła sama kierować koniem. Rose niepewnie pociągnęła wodze w lewą stronę, by zrobić koło wokół zagrody. Baldur o dziwo ładnie skręcił, a pan Murphy uśmiechnął się w duchu. Moja szkoła, pomyślał.- Zawróć go.- nakazał, więc ta odpowiednio pokierowała koniem znów ku radości mężczyzny.- Ładnie. Bardzo ładnie. A spróbuj go zatrzymać. Musisz pociągnąć wodze do siebie. Tylko nie za mocno.- wyjaśnił, więc ta tym razem z trudem zatrzymała zwierzę.- Świetnie. Jeśli chcesz to mogę nauczyć cię jeździć na nim na wolności. Widocznie cię polubił, skoro tak dobrze cię słucha.
- Ja też go polubiłam.- wyznała Rose, po czym Steven pomógł jej zsiąść z konia.
- Daj mu jedno jabłko. Bardzo je lubi.- powiedział, na co ta wzięła owoc, który przyniosła w koszyku od Gilberta i podała go Baldurowi. Koń ze smakiem zjadł smakołyk, a Rose pogładziła go po karku. Tak zaczęła się pasja dziewczynki. Ćwiczyła ona jazdę przez wiele godzin dziennie. Jej opiekunowie bardzo się z tego cieszyli. Oczywiście nie zaniedbała przy tym obowiązków. Jeżdżąc na Baldurze czuła się wolną, a koń bezpiecznie.

- Kto zdążył już odpowiedzieć na te pytania dotyczące lektury?- spytał pan Philips, a klasa zamilkła. Prawie nikt nie znał owych odpowiedzi i nauczyciel doskonale o tym wiedział.- Rose?- spytał patrząc na brunetkę.- Jaka jest odpowiedź?
- Mogę ja?- odezwała się Ania chcąc pomóc przyjaciółce.
- Nie odzywaj się nie pytana.- upomniał ją.- Rose, odpowiedź.
- Nie znam jej.- odpowiedziała smutno dziewczynka.
- Przeczytałaś książkę?
- Tak.
- Kłamiesz.- stwierdził Philips.
- Nie kłamie. Przeczytałam lekturę, tak jak wszyscy, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
- ,,Co jadła główna bohaterka podczas kolacji z rodzicami?"- przeczytał głośno pytanie.- Takie trudne jest to pytanie? A może po prostu nie zwracasz uwagi na takie sceny, bo sama zbyt wielu podobnych nie miałaś?- wypalił nauczyciel, na co cała klasa wstrzymała oddech.- Odpowiedz na pytanie.- powtórzył mężczyzna, a w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
- Ja znam odpowiedź.- podniósł rękę Gilbert.- Mogę odpowiedzieć, żeby nie tracić czasu.- zaproponował, na co pan Philips przytaknął do chłopaka i wrócił spojrzeniem do brunetki.
- Siadaj.- nakazał jej.- Sprawdzę twoją wiedzę w inny sposób. Napiszesz pracę pisemną na temat owej lektury.- na te słowa Rose złapała za wisiorek próbując zachować spokój.
- To nie sprawiedliwe!- krzyknęła Ania.- Przecież Rose przeczytała książkę!
- Shirley, bo będziesz po lekcjach odśnieżać całe podwórko wokół szkoły!- upomniał ją nauczyciel.- Blythe, proszę przeczytać odpowiedź na pytanie, które tak przerosło Rose.- nakazał, więc chłopak zerknął krótko na obie dziewczyny i zaczął czytać swoją odpowiedź. Było mu żal Rose i tego, jak była traktowana. Pan Philips nie dał jej szansy na pokazanie się z najlepszej strony, a na pewno ową posiadała. Rose spuściła głowę, czując się znów upokorzona.

- Nie zniosę kolejnych lekcji z panem Philipsem.- rzuciła Rose na przerwie, na której siedziała z Ania i Ruby.- Przecież nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- Oprócz Gilberta.- zauważyła Ruby z szerokim uśmiechem.
- Staram się jak mogę, żeby nadrobić braki.- wyjaśniła brunetka ignorując wtrącenie koleżanki.- Uczę się, ale nie jestem w stanie sama tego nadrobić.
- Pomogłabym ci, ale mam szlaban.- przyznała Ania smutno.- Mam nadzieję, że Diana kiedyś będzie mogła znów się z nami przyjaźnić.
- Ja też.- powiedziała Rose.
- To bez sensu. Bez niej nie jesteśmy już trzema bratnimi duszami.- westchnęła Ania chodząc w kółko.- Musimy coś zrobić, żeby pani Barry zmieniła zdanie.
- Ale co?- spytała Ruby.- Diana mówiła, z jej mama jest bardzo uparta.
- Coś wymyślę.- rzuciła Ania, po czym wszystkie wróciły na lekcje.



Przed nami super wątek, więc jeśli chcecie, żeby szybko się pojawił to dodajcie mi chęci zostawiając komentarz i gwiazdkę ♥️ jest nas coraz więcej, co bardzo mnie cieszy

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now