46.

744 57 16
                                    

Podczas gdy Steven przewoził za drobną opłatą dzieci na swoich wierzchowcach, a Valentina oddawała swój tort na konkurs, Rose spacerowała u boku Ani po festynie pełnym atrakcji. Tu ktoś rzucał ringo, tam strzelano w butelki, a gdzie indziej robiono pokaz cyrkowy.
- Czyż tu nie jest magicznie?- spytała przyjaciółkę rudowłosa, którą trzymała pod ramię.- Patrz tam! Wróżka!- krzyknęła podekscytowana.- Może ona znajdzie odpowiedź na twoje rozterki.
- Na co?- rzuciła zdziwiona Rose.
- Przecież widzę, że wciąż myślisz o Gilbercie. I nie zaprzeczaj. Kłamstwo to grzech.
- Wróżby również.
- Chodź.- rzuciła Ania, po czym pociągnęła przyjaciółkę do namiotu wróżki. W środku śmierdziało tytoniem, a przy stole siedziała ciemnowłosa kobieta przypominającą z wyglądu cygankę.- Mamy mnóstwo pytań.- powiedziała do kobiety rudowłosa.
- Dobrze trafiłyście.- stwierdziła wyciągając dłoń do dziewcząt.
- Właściwie to Rose ma pytania.
- Nie prawda.- zaprzeczyła brunetka.
- Masz rozdarte serce.- rzuciła kobieta, zaskakując obie dziewczyny.
- Słucham?
- Przepełnia cię niepewność i...miłość.- powiedziała, na co Ania się zaśmiała.
- Mówiłam, że powie ci prawdę. To ja was zostawię. Będę czekać przy wejściu.- stwierdziła, po czym podekscytowana wyszła z namiotu.
- Więc chcesz się dowiedzieć, czy ten... chłopak jest ci przeznaczony?
- A istnieje coś takiego jak przeznaczenie?- spytała, zaskakując kobietę.
- Poczekaj tu.- rzuciła wróżka, po czym skierowała się do sąsiedniego pomieszczenia. Gdy wróciła, położyła na stoliku kule, z której wydobywał się dym, śmierdzący tytoniem.- Dzięki tej kuli widzę przeszłości, teraźniejszość i przyszłość. Skup się na pytaniu.- nakazała jej, więc Rose niechętnie zamknęła oczy myśląc o Gilbercie.- Mistyczne duchy, czy...Ej, jak się nazywasz?
- Rose.- odpowiedziała.- Podobno zna pani teraźniejszość.- dodała, na co ta odchrząknęła i wróciła do czarów.
- Czy Rose znajdzie prawdziwą miłość?- spytała.- Tak.- rzuciła po chwili i z uśmiechem wyciągnęła do niej rękę.- Dziesięć centów.- widząc jednak niepewną minę brunetki, westchnęła.- Jest ktoś, kto bacznie cię obserwuje. Gdy na ciebie patrzy, jego spojrzenie przepełnia miłość.- kontynuowała, a Rose zamrugała kilka razy zszokowana.
- Jak wygląda?- spytała.
- On...- zastanowiła się kobieta.- Wysoki i przystojny. Ma ciemne włosy. Dobrze tańczy.- dodała, na co brunetka otworzyła szerzej oczy.
- A niech mnie.- rzuciła nie dowierzając.
- Dziesięć centów.- powtórzyła po raz kolejny wróżka.

Rose pobiegła ku Ani i Dianie, które stały ja placu.
- Kocham go.- rzuciła od razu nim jeszcze dobiegła do dziewczyn, a te spojrzały na nią zdziwione.- Kocham Gilberta. A wróżka powiedziała, że obserwuje mnie chłopak, który ma ciemne włosy i dobrze tańczy.- wyjaśniła, na co Ania się uśmiechnęła.
- Mówiłam, że powie co prawdę.- stwierdziła rudowłosa.
- Może on jest mi przeznaczony?- spytała, na co Diana zmarszczyła brwi.
- Kto?- odezwała się nieobecna.
- Gilbert.- odpowiedziała jej Rose, jednak Barry nagle spoważniała.
- Gilbert.- powtórzyła patrząc gdzieś za Rose. Ania również tam patrzyła z otwartymi szeroko oczami.
- Nie odwracaj się.- rzuciła poważnie do brunetki. Rose mimo słów przyjaciółki obróciła się do tyłu, a następnie zamarła. Gilbert był w towarzystwie jakiejś kobiety. Pięknej, dojrzałej kobiety, z którą śmiał się i ją oprowadzał. Serce Rose pękło i żadne słowa nie mogły tego dnia nic zmienić. W jej oczach pojawiły się łzy, które chciała w tamtym momencie ukryć.- Rose...- zaczęła Ania, ale ta spojrzała na przyjaciółki, próbując się pozbierać.
- Wybaczcie. Powinnam poszukać rodziców. Spotykamy się na eliminacjach w wypiekach.- powiedziała smutno. Obie dziewczyny przytaknęły jej w odpowiedzi, a zgaszona jakby Rose ruszyła w stronę przeciwną do chłopaka. Udała się ona w puste miejsce, gdzie usiadła na trawie, podkulając nogi. Łzy leciały jej po policzkach i nie chciała ich kryć. W tamtym momencie było jej wszystko jedno.

Ania stała w kolejce do wróżki, krzyżując ręce na piersiach. Gdy w końcu nadeszła jej kolej, wparowała tam zdenerwowana.
- Oszukała ją pani!- rzuciła prędko.- Proszę o zwrot pieniędzy!
- Kogo?- zdziwiła się kobieta.
- Moją przyjaciółkę. Powiedziała jej pani, że Gilbert ją kocha, a ten przyszedł tu z inną.
- Niezbadane są wyroki wszechświata.- stwierdziła wróżka paląc papierosa.
- Dała się nabrać.- powiedziała smutniejąc Ania.- Tak bardzo chciała uwierzyć, że ktoś może ją pokochać.
- Mieć piętnaście lat.
- Szesnaście.- poprawiła ją Ania.
- Spokojnie, w waszym wieku zakochiwanie się jest rzeczą normalną. Sama wiele razy się zakochiwałam. Nie ten, to inny.
- Ale Rose naprawdę coś do niego czuje, a teraz jest załamana. Co mogę zrobić?
- Nic. Czasem najlepiej to przetrwać.- wyjaśniła jej kobieta, na co rudowłosa westchnęła ciężko.

W końcu nadeszła godzina wypieków, wiec Rose wytarła mokre policzki i udała się w umówione z dziewczętami miejsce, by wysłuchać wyniku sędziów. Z daleka dostrzegłam wśród tłumu rude włosy przyjaciółki. Niestety dopiero w ostatniej chwili dostrzegła też rodziców, obok których stał Gilbert ze swoją partnerką. Zatrzymała się przed nim, patrząc na niego niepewnie. Chłopak prędko dostrzegł jej czerwone od łez oczy i różowe policzki, co jednak nie dało mu pełnego obrazu na to, co ta czuję.
- To Rose, moja koleżanka i przyjaciółka rodziny.- wyjaśnił kobiecie.- Winifred, moja...- urwał niepewny jak to wyjaśnić. Elegancka kobieta uśmiechnęła się lekko, podając dłoń brunetce. Ta uścisnęła ją, choć w tamtym momencie chciała uciec i Ania dokładnie do tym wiedziała. Patrzyła na sytuację z boku, współczując przyjaciółce.
- Miło cię poznać.- powiedziała Winifred.- Gilbert wspominał, że twoi rodzice zajmują się hodowlą koni. To musi być wspaniałe być blisko takich stworzeń.
- Tak, to bardzo... wspaniałe.- odpowiedziała kulturalnie Rose, po czym dzięki Bogu, rozpoczęła się degustacja tortów, w tym tego Ani, które upiekła z przepisu Mary. Gilbert jednak nie mógł się na tym skupić. Podkrążone i zaczerwienione zielone oczy nie dawały mu spokoju.
Jury spróbowało tortu Ani, po czym wypluli je ku niezadowoleniu rudowłosej. Rose przez całą degustacje dusiła w sobie emocje, aż nie wytrzymała i pobiegła przez siebie, nim jeszcze doszło do ciasta jej matki. Ania zawołała za nią, jednak gdy ta nie zawróciła, Gilbert ruszył za nią.
- Rose! Rose!- zawołał, doganiając dziewczynę, więc ta zatrzymała się, patrząc na niego ze skutkiem.- Wszystko...wszystko w porządku?- spytał, a ta pokręciła głową.
- Świat jest niesprawiedliwy, nie sądzisz?- rzuciła z przeszkolonymi od łez oczami.
- Racja. Myślę, że ciasto Ani...
- Życzę wam szczęścia.- przerwała mu.- Naprawdę.- dodała, na co chłopak poczuł jakby ukłucie w serce.
- Ale ja...- zaczął niepewnie.- Chciałem tylko powiedzieć, że Mary by się nieźle ubawiła.- stwierdził, sprawiając, że Rose siłą wyższą się zaśmiała, odwracając przy tym głowę, by na niego nie patrzeć.
- Faktycznie. Uśmiała by się słysząc słowa jury.- powiedziała, gdy znów poczuła łamiące się serce.- Przepraszam.- rzuciła, po czym pobiegła dalej. Tym razem chłopak za nią nie pobiegł. Stał zdziwiony jej zachowaniem. Pierwszy raz tego dnia widział jej łzy. I zapewne pierwszy raz od dawna Rose uroniła ich tak wiele.

Podeszła do rodziców, którzy stali wraz z Cuthbertami przy balonie.
- Hej, wszystko dobrze?- spytała ją matką.- Tak nagle pobiegłaś. Nie zostałaś nawet do degustacji naszego dzieła.
- Źle się poczułam.- wyjaśniła dziewczyna.- Wygrałaś?
- Owszem.- stwierdził Steven, po czym przypiął oznakę z napisaną jedynką do sukienki córki.- Twoja dekoracja zachwyciła jury.
- To nie jest dzień na medale.- rzuciła smutno Rose, na co Ania wpadła na pomysł i spojrzała wymownie na Marylę.
- Może potrzebujesz nabrać dystansu?- zastanowiła się kobieta, a rudowłosa wręcz pisnęła z zachwyty.

Weszły do balonu. Valentina i Steven patrzyli na nich z dołu zdenerwowani. Trudno się dziwić. Właśnie wysłali swoją córkę i jej przyjaciółkę w powietrze.
- Umrzemy?- spytała Rose, gdy zaczęły się unosić.
- Nie pozwolę, księżniczko.- rzuciła Ania, po czym wyciągnęła medal z napisem NIETYPOWE i przyczepiła go sobie do piersi.- Ty jesteś wyjątkowa, a ja nietypowa.- zaśmiała się, a wraz z nią jej przyjaciółka. Objęły się, po czym złapały za sznurki, czując, jak lecą.
- Nie spojrzę w dół.- stwierdziła Rose zamykając oczy.
- Spójrz! Jest pięknie!- krzyknęła Ania, po czym Rose powoli otworzyła oczy, a widząc zachodzące słońce i prześliczny krajobraz dalej wyspy, zawołała wesoło. Po chwili Ania zrobiła to samo. Maryla miała rację. Czasem warto nabrać dystansu. Ale czy łatwo go utrzymać, gdy Gilbert zawsze jest obok?



Hejka
Dodaje dziś bardzo szybko rozdział, więc jeśli chcecie to mogę dziś wrzucić dalszy ciąg ♥️🌹
Co myślicie o Gilbercie i Winifred?
Ps: nie każdy wątek będzie tu taki sam jak w serialu

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now