77.

651 40 7
                                    

- Dlaczego po prostu ze mną nie porozmawiasz?- spytał żonę Steven, gdy Rose stanęła na schodach.- To był błąd. Wiem o tym i żałuję. Dlaczego nie możemy wrócić do normalności?
- Do normalności?- odezwała się Valentina z bólem w głosie.- Steven, zdradziłeś nie tylko mnie, ale i Rose. Mieliśmy być jej rodziną, a ty spałeś z inną. Ciesz się, że nie każę cię się wynosić.
- Wynosić? To też mój dom. Moje gospodarstwo.
- Skoro jest dla ciebie ważniejsze niż rodzina, to ja mogę się wynieść.
- O czym ty mówisz, Vali?
- Wróciłam!- zawołała Rose, by przerwać ich kłótnie. Wtedy stało się to, co miało miejsce od dłuższego czasu. Zmiana tonu. Zmiana tematu.
- Jak było na przejażdżce, skarbie?- spytała ją matka, gdy ta stanęła w ich sypialni.
- W porządku.- odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem.- Jestem...zmęczona.
- Idź się połóż.- zachęcił ją ojciec, na co ta przytaknęła i ruszyła do swojego pokoju. Tam usiadła przy lustrze, patrząc na swoje niewinne wręcz odbicie.- Nie róbmy scen.- usłyszała szept Stevena.- Nie przy niej.
- W końcu brzmisz, jakby ci na nas zależało.- wypaliła kobieta, po czym zamknęła drzwi do sypialni, a Rose nie usłyszała już ani słowa więcej. Położyła się spać, niespodziewając się nadchodzącej niespodzianki.

Dziewczyna zeszła zaspana po schodach ku jadalni, gdy doszły ją śmiechy i rozmowy znanych jej głosów. Oparła się o próg drzwi, obserwując najbliższych, a tym też Gilberta.
- Dzień dobry.- przywitała się ze wszystkimi, na co ci spojrzeli ku niej.
- Rose!- zawołał z uśmiechem Steven, a Gilbert wstał z miejsca, by podejść do ukochanej.
- Co tu robisz?- spytała chłopaka, jednak jego uśmiech co najmniej ją niepokoił.
- Tak sobie pomyślałem, że jest sobota...
- Owszem.- przytaknęła dziewczyna.
- I początek wiosny...
- Nie da się ukryć.
- Jest piękna pogoda. Warto byłoby gdzieś się przejechać.- dokończył, na co Rose spoważniała i spojrzała na rodziców.
- Miałam dzisiaj...
- Idź.- przerwała jej Valentina, co wywołało uśmiech na twarzy brunetki.
- Daj mi chwilkę.- rzuciła do narzeczonego, po czym pognała do swojego pokoju, gdzie w mgnieniu oka przygotowała się na wycieczkę. Zabrali więc dwa konie. Jeden, którym przyjechał Gilbert, a drugi - Baldur. Dziewczyna narzuciła na swojego konia siodło, gdy chłopak stanął przy niej.
- Pomóc ci?- spytał, na co Rose posłała mu wymowne spojrzenie.
- Doceniam chęci, ale dam sobie radę.- rzuciła zajęta przypinaniem pasów siodła.
- Na pewno?
- Gilbert, lepiej zacznij jechać, bo cię przegonię.- powiedziała zdecydowanie obracając się w jego stronę. Chłopak uśmiechnął się czując nutę rywalizacji w jej tonie.
- Zobaczymy.- stwierdził, po czym wsiadł na konia, a Rose dokończyła przygotowania do przejażdżki i zasiadła w siodle.- Gotowa?- spytał, na co brunetka przygryzła wargę i niespodziewanie pociągnęła za wodze, a Baldur pognała w stronę najbliższego wzgórza. Gilbert uśmiechnął się pod nosem, prowadząc swojego konia w tym samym kierunku. W istocie jego narzeczona świetnie radziła sobie w siodle. Umiała wykonywać szybkie skręty, nawet pod wpływem dużej prędkości. Widać było, że zarówno ona, jak i jej koń są do siebie przyzwyczajeni. Z kolei Gilbert jechał na tyle, na ile mógł, oczywiście zostając kilka metrów w tyle Rose, co dało jej nie lada satysfakcję. W końcu zatrzymali się w lesie przy jednym z drzew, gdzie przywiązali swoje konie, a sami odpoczęli przy innym.
- Istnieją dwa rodzaje mięśni, które przeciętnie stanowią 40% masy całego ciała. Typowy mięsień szkieletowy zbudowany jest z brzuśca oraz ścięgien. Brzusiec jest skupieniem włókien mięśniowych.- przeczytała z książki Gilberta Rose. Chłopak siedział oparty o jedno z drzew, z kolei jego wybranka leżała na trawie, z głową położoną na jego nogach.- To bardzo...ciekawa książka.
- Przerabiamy budowę ciała człowieka.- wyjaśnił patrząc w jej oczy.- Nie sądziłem, że będzie to tak trudne i tak pochłaniające zarazem.
- Pasujesz tam. Cieszę się, że tam wyjechałeś.
- Czyżby? Sądziłem, że przez tą odległość widzimy się bardzo rzadko.
- To prawda, ale...- urwała zamykając książkę.- Nie chciałabym cię hamować. To tylko cztery, pięć lat, a później wrócisz tu.
- Racja. A jak ty sobie radzisz? Nie tęsknisz za uczelnią?
- Oczywiście, że tęsknię.- wyznała dziewczyna patrząc na niebo, na którym chmury układały się w różnorodne kształty.- Chciałam się wykształcić, być...kimś więcej niż sierotą z Avonlea. Widać to nie dla mnie, skoro moja przeszłość wciąż staje mi na drodze.
- Ani jakoś nie wyrzucili.
- Bo po jej stronie stanęła Józefina Barry. Poza tym jest zdolniejsza.
- Ma... większą wyobraźnię. Ty wygrywasz rozsądkiem.- stwierdził, na co Rose prychnęła.
- Zawsze jestem za nią. W każdej kwestii. Ale nie mam jej tego za złe. Sobie tak, ale jej nie. Nie mogłabym. Za bardzo ją kocham.- wyznała, co wywołało uśmiech na twarzy chłopaka. Jego dłoń odłożyła książkę z rąk brunetki na trawę, po czym splotła palce z palcami dziewczyny.
- Powinnaś wrócić na uczelnię.
- Nie chce wracać do Queens.
- Nie mówię o Queens.- stwierdził patrząc w oczy Rose. Ta zdziwiona podniosła się do pozycji siedzącej.- Wiesz...w Toronto też są uczelnie weterynaryjne.- zauważył łagodnie, na co dziewczyna otworzyła usta chcąc coś powiedzieć.
- To...- zaczęła, po czym się poprawiła włosy i przyswoiła słowa chłopaka.- Nie pomyślałam o tym. Bylibyśmy blisko siebie, ja bym się dokształciła, ty nie musiałbyś być w rozjeździe.
- Znaczy...tak?- spytał niepewnie marszcząc brwi, na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zbliżyła się, by pocałować go w usta. Gdy to zrobiła, wstała i podbiegła do Baldura.- Gdzie Idziesz?!- zawołał za nią zdziwiony Gilbert.
- Muszę powiedzieć to rodzicom! Kocham cię!- odkrzyknęła ruszając na koniu ku domu, co wywołało u bruneta szczery uśmiech.




Heeeej!
Wesołych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego ✝️🐑
Jako, że są święta to nie chciałam wam rzucać kolejnych dramatów, a tą miłą i słodką akcje ♥️ oczywiście w kolejnym rozdziale będzie troszkę inaczej ale na razie cieszcie się tym
Ps: tęsknicie np. za wątkiem Ani i Kurta? Dajcie znać a ja poruszę te wątki bo trochę za bardzo weszłam w Rose i Gilberta.... no ale sory, są tak słodcy, że nie mogę 🤣🤣



𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now