64.

610 36 15
                                    

Rose rozczesała włosy patrząc na swoje odbicie w lustrze. Na swoje puste odbicie. Ostatnie dni były okropne, a teraz siedziała tam, zawieszona na studiach i bez odpowiedzi ze strony Gilberta.
- Trzymaj się Rose.- powiedziała Ania, po czym pocałowała ją w policzek.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?- spytała z troską w głowie Diana.
- Nie.- odpowiedziała jej przyjaciółka.- Ale muszę to zrobić.- dodała, co Ania doskonale rozumiała. Ona sama zrobiłaby to samo na jej miejscu. Opuściła pokój, a ja za nią ruszyła gotowa do poważnej rozmowy brunetka.

Kilka dni wcześniej
Dziewczyna stała na korytarzu, ucząc się na materiału na zajęcia, gdy obok niej stanęły jej nowe koleżanki.
- Cześć.- przywitała się z nimi Rose, jednak ich poważny miny zaniepokoiły dziewczynę.- Coś się stało?
- To prawda, że jesteś sierotą?- spytała ją Pamela, na co kilka osób na korytarzu obróciło się w ich stronę. Rose otworzyła usta zaskoczona.- Nic nie powiesz? Chcesz...dalej nas oszukiwać?
- Nie oszukałam was.- stwierdziła brunetka.
- Czyżby?- zakpiła Dorothy.- Oszukałaś nas. Wzięłyśmy cię na zakupy, a ty pewnie jesteś biedną sierotą z Avonlea.
- Co jest?- odezwał się Kurt, który właśnie wszedł na odpowiednie piętro, a słysząc kłótnie podszedł do dziewcząt.
- Wiedziałeś, że Rose jest biedną sierotą ze wsi obok Charlottetown?- spytała Pamela, na co Rose spojrzała zdruzgotana na przyjaciela, który w tamtym momencie czuł się odpowiedzialny za pomoc dziewczynie.
- To nie jest prawda.- stwierdził chłopak wzruszając ramionami.- Rose ma rodziców. Byłem u nich kilka dni temu.- dodał, co wywołało u Rose zaskoczenie. Kłamstwo przychodziło mu z taką łatwością, że wręcz była skłonna mu uwierzyć.- Nazywają się Valentina i Steven Murphy. Mają piękną stajnie, gdzie jest ulubiona klacz Rose. Jeździ na niej od dziecka.
- Kłamiesz.- rzuciła Dorothy.
- Przepraszam, skąd macie tak błędne informacje?
- Dorothy słyszała jak to mówiła.- wyjaśniła Konstancja, po czym wszyscy spojrzeli na dziewczynę.- Dorothy, to prawda?
- Oczywiście, że tak.- rzuciła przyjaciółka Pameli.- Słyszałam, jak mówiła to na ulicy.
- Może to nie była ona?- spytał Kurt, na co Dorothy spojrzała na Rose gniewnie. Ta z kolei patrzyła po twarzach reszty zgromadzonych, którzy coraz bardziej wierzyli chłopakowi.
- Nice oszalałam...- zaczęła Dorothy, ale prędko przerwała jej Konstancja.
- Nic już nie mów.- rzuciła.
- Wybacz, Rose, powinniśmy cię wysłuchać, a nie oceniać i wierzyć w kłamstwa zazdrosnych osób.- stwierdziła Pamela piorunując spojrzeniem koleżankę.
- W porządku, nic...się nie stało.- powiedziała brunetka, na co te przytaknęły i udały się do klasy, a za nimi pobiegła załamana Dorothy.- Dziekuję.- wyszeptała do Kurta, który uśmiechnął się lekko.
- Nie można pokazywać takim osobom słabości.- stwierdził.- Dobrze, że masz mnie.
- Skąd wiedziałeś o tym wszystkim, co powiedziałeś?
- Umiem słuchać i zapamiętywać. Z resztą mam instynkt.- rzucił, na co Rose się zaśmiała.- W porządku?
- Nie wiem.- odpowiedziała szczerze.- Naprawdę to, kim jestem jest takie ważne?
- Nie powinno być, ale ludzie bywają różni.- stwierdził Kurt odsuwając się od przyjaciółki, gdy z sali wybiegła Dorothy.
- Jesteś oszustką!- krzyknęła szarpiąc Rose, na co jej przyjaciel prędko je rozdzielił.- Słyszałam co mówiłaś! Kłamiesz!
- Dorothy Perkins!- wrzasnęła jedna z wykładowczyń.- Proszę o spokój!- dodała, więc dziewczyna się cofnęła.- Co tu się dzieje? To kulturalna uczelnia, a nie bar. Proszę do dyrektora.
- Ale Rose...
- Teraz!- nakazała kobieta, na co ta ruszyła powoli do gabinetu ojca Kurta. Wykładowczyni spojrzała z troską na drugą ze studentek.- Wszystko dobrze?
- Słabo mi trochę.- przyznała Rose, co kobieta zrozumiała. Tak napad agresji w jej kierunku musiał nią wstrząsnąć.
- Może powinnaś wrócić do swojej stancji? Weź sobie dzień wolnego.- zaproponowała.
- Mogę ją odprowadzić?- spytał Kurt, widocznie z troską.
- Dobrze, ale wróć potem na zajęcia. Powiem dyrektorowi o zajściu oraz waszej nieobecności.
- Dziękuję.- powiedziała Rose, na co kobieta lekko się uśmiechnęła i ruszyła za Dorothy.

- Wariatka.- stwierdził chłopak, idąc z przyjaciółką alejką.
- Przeraziła mnie.- przyznała Rose.- A jeśli będzie mnie śledzić, albo zabije mnie we śnie?
- Nie przejmuj się. Mój ojciec nie toleruje niesubordynacji i odstępstw od ogólnego porządku.
- Więc musi mieć z tobą ciężko.- powiedziała żartem, na co oboje cicho się zaśmiali. Po chwili zapanowała cisza, którą przerwała niepewnie Rose.- Kurt, mogę cię o coś spytać?
- Jasne. Pytaj.
- Znalazłam w książce od ciebie wiersz...napisany chyba twoją ręką.- wyjaśniła, a chłopak westchnął ciężko.- Mylę się?
- Nie, przeciwnie.- przyznał.- Owszem, napisałem go.
- Nie wiedziałam, że piszesz wiersze.
- A do czego ci taka wiedza? To zwykłe...wygłupy.
- Czyżby?- spytała przyjaciela Rose, na co ten spojrzał pytająco w jej stronę.- A ja myślę, że czujesz w tym pasję. Już kilka razy widziałam jak coś notujesz i z pewnością nie były to notatki z zajęć.
- Fakt, ale...- urwał niepewnie.
- Ale?
- Nikt o tym nie wiedział.- zauważył, a brunetka lekko się uśmiechnęła.- Jesteś pierwsza, która coś mojego przeczytała.
- Jestem zaszczycona.- powiedziała, co wywołało uśmiech na twarzy chłopaka.
- Rose?- odezwała się Ania, która właśnie wyszła z budynku ku szkole.- Nie miałaś być na zajęciach?
- Długa historia.- przyznała jej przyjaciółka, po czym spojrzała na Kurta, którego wzrok utkwił na rudowłosej.- Kurt, to moja przyjaciółka Ania Shirley Cuthbert. Aniu, to mój nowy znajomy Kurt Slash.- przedstawiła ich sobie, na co Ania uśmiechnęła się szeroko.
- To o tobie Rose wspominała jakiś czas temu.- rzuciła rudowłosa.
- Mam nadzieję, że nie w negatywnym znaczeniu.- powiedział chłopak z uśmiechem.
- Kurt pisze wiersze.- wypaliła Rose, na co jej przyjaciele spojrzeli na nią zdziwieni.
- Naprawdę?- zdziwiła się Ania, której oczy nagle zabłyszczały.
- Ania również zajmuje się pisaniem.- wyjaśniła Kurtowi brunetka.- Może coś ci doradzi w drodze na uczelnię. Wykładowczyni kazała ci wracać, a Ania właśnie tam idzie.
- Tak...jasne. Chętnie będę ci towarzyszyć w drodze do szkoły, jeśli chcesz.- powiedział do rudowłosej chłopak, na co ta się zgodziła podekscytowana faktem, że podobnie jak ona, pisze.
- Porozmawiamy jutro przed zajęciami?- spytała przyjaciela Rose.
- Pewnie. Do zobaczenia.- pożegnał się z nią Kurt, po czym ta ruszyła do swojego pokoju, a chłopak u boku Ani skierował się na uczelnię. Na twarzy Rose ukazał się uśmiech. Czuła, że oboje się dogadają. Ale prawdziwa tragedia była dopiero przed nią.




Hej
Po kilku dniach w końcu powracam i mam dla was super rozkręcający się wątek, wątki 🤫🤫 już nie mogę się doczekać
Co myślicie o Kursie i Ani??? Ship czy nie? Jeśli tak to napiszcie nazwę tego shipu w komentarzu.

𝑅𝑜𝑠𝑒 𝑤𝑖𝑡ℎ𝑜𝑢𝑡 𝑎𝑛 𝑖Where stories live. Discover now