122. Szokujące rewelacje

23 5 0
                                    

Daiya ze zmieszanym uśmiechem przywitała Elona. Od jej przebudzenia powstała między nimi nić przyjaźni, chęć wzajemnego zrozumienia. Jednak czuła, że ta przyjaźń jest bardzo krucha. Delikatna więź, która w każdej chwili mogła zostać zerwana pomimo szczerych chęci.

Niestety Daiya czuła się, jakby chodziła po szkle. Z każdym dniem się dusiła. Czuła, jak pętla oplata jej szyję i zaciska z każdym przebudzonym obywatelem jej planety.

Tak się ucieszyła, że Daiyamoooondo wróciła, że mogła przytulić swoją córeczkę. Co prawda przez te lata, kiedy była zamknięta w kamieniu, jej córeczka tyle wycierpiała. Jednak teraz pojawiła się nadzieja, że uda się zasklepić stare rany i zbudować ich świat od nowa.

– Planeta z każdym dniem wracała w coraz większej części do życia – odezwała się z melancholią w głosie. – To daje... nadzieję?

-Daiyamooondo rozkwita – odezwał się Elon. – Jest jak budzący się dzień po zimnej nocy.

– Tak, lada dzień będziemy mogli wrócić. – Choć tak mocno tego się bała.

Poczuła jego drżące palce na swojej dłoni. On też się bał.

– Księżyc ugościł mnie pierwszym deszczem. Tańczyłem na bosaka, czując pod stopami mokrą glebę! Okazałem mu kawałek swojego serca, a on stworzył atmosferę. Dzięki deszczowi powstaną rzeki, jeziora, morza!

– Podobno wróciły do życia wszystkie rośliny i zwierzęta, woda w siedemdziesięciu procentach wróciła do ciekłej postaci, znikł panoszący się wiatr. Ludność też się budzi.

– Tak jakby Księżyc i Daiyomooondo postanowili wrócić do życia razem.

– Czy jednak to możliwe? Czy można odbudować, to co umarło? – zadała pytanie, jakby do siebie. Elon miał wrażenie, że jednak nie mówią o tym samym. Coś było w Dayii melancholijnego, coś co sprawiało, że chciał ją zagarnąć w objęcia i chronić przed światem. Jednak nie mógł. Zbyt wiele ich dzieliło. Zbyt wiele było między nimi barier, ludzi, których mogli tylko zranić. Kiedyś może by się z nimi nie liczył, kiedyś nie miał poszanowania dla żadnego życia, ale dziś wiedział, jak utracić miłość córki, jak utracić szacunek, jak stać się draniem bez serca. Znał cenę, znał poczucie bycia na dnie, znał wstyd. Nie chciał po raz kolejny zawieźć. Nie mógł, bo mógł nie otrzymać kolejnej szansy. A jakby miał wątpliwości, to teraz trzymając Daiyę za dłoń drżącymi od emocji palcami, jakby był to bezcenny skarb, miał widok na przykutego do wózka inwalidzkiego sparaliżowanego jej męża. Mooondo nigdy nie był jego przyjacielem. Właściwie nie miał o nim swojego zdania. Jednak nie mógł skrzywdzić Daiyomooondo, ośmioletniej dziewczynki, która już dwa razy straciła życie.

– Wiesz, że to niemożliwe? – spytała cicho, odwracając wzrok od męża, jakby się wstydziła, a przecież nie przekroczyli granicy. Byli samotnymi rozbitkami na wezbranym morzu, szukającymi siebie nawzajem spragnieni towarzystwa. Łaknęli swojego ciepła, rozmowy, zrozumienia. Nikogo jeszcze nie skrzywdzili... Ale mogli. – Nie powinniśmy się chyba widywać. To... zbyt duża pokusa.

– Tyle ci zawdzięczam... Księżyc wraca do życia. Gdyby nie ty.. nie twoje słowa...

– Świadomość tego jest dla mnie aloesem. Zasługujesz na szansę. Serenity z rodu Selenów odebrała ci ją na wstępie.

– Miałem wolną wolę. Ja...

– Przestań wreszcie się obwiniać i żyć Przeszłością. Niech ona będzie twoim drogowskazem, ale nie siłą napędową. Nauką, a nie grobem. Doświadczeniem, a nie przekleństwem. Udało ci się odbić się od dna. Niewielu ma do tego siłę. Niewielu jest w stanie przyznać się do błędu i zejść ze źle obranej drogi. Możesz być dobrym królem, którego Księżyc potrzebuje. Jestem pewna, że kiedy Księżyc się unormuje, potomkowie ludności zamieszkującej go w Przeszłości, przeniosą się na niego.

Wirujące serca 回転するハートWhere stories live. Discover now