56. Obsesja

36 5 0
                                    

Usagi budziła się wolno. Czuła ból głowy, który promieniował jej na plecy. Powoli zaczęły do niej napływać obrazy z poprzedniego dnia.

Krzyki. Wyzwiska. Przerażenie. Strach. Ból. I ciemność.

Zaczęła się trząść pod wpływem napływających emocji. Została napadnięta w biały dzień nie przez wroga, ale przez zwykłych ludzi. Ludzi, których niegdyś chroniła i dla których narażała swoje życie. Ludzi, którzy niegdyś składali jej zapewnienia swojego oddania i lojalności, którzy pisali dla niej pieśni, nadawali swoim dzieciom jej imię, którzy sami ustanowili nawet święto na jej cześć. Ludzie, którzy stawiali jej pomniki, choć ona uważała, że te pieniądze można było przeznaczyć na szczytniejszy cel niż jej jej marmurowa podobizna.

Przypomniała sobie, jak uszczęśliwiona opuściła apartament, chłonąc znajome ulice, czując ten sam zapach co zwykle. Na chwilę opuściły ją problemy, poczuła się zwykłą mieszkanką Srebrnego Millenium. Poczuła skrzydła u swych ramion.

Nie od razu zauważyła posyłane jej krzywe spojrzenia. Nie dziwiły ją szepty. Nie spostrzegła się w porę, że jest śledzona. Naiwnie myślała, że są to zwykli przechodnie. Nawet o tej porze chodniki w Kryształowym Tokio zwykle były przeludnione.

Szli za nią niczym cień. Namawiali się cicho, nie głośniej pomstowali. W końcu zaczęła dostrzegać, że zaczyna rozpoznawać twarze, które widziała wcześniej. Jej ciało przeszył lęk. Próbowała ich zgubić, ale bezwiednie znalazła się w ślepej uliczce.

Zaczęła się cofać pod wpływem widocznej nienawiści w oczach napastników, aż w końcu poczuła ścianę za plecami.

Błagała, prosiła, żebrała o litość, ale usłyszała tylko wyzwiska. Jakaś kobieta splunęła na nią, aż w końcu ktoś chwycił za kamień.

Starała się zasłonić głowę, ale w końcu komuś udało się nią trafić. Nie wiedziała, ile czasu trwało te zajście. Mogła to być zaledwie chwila albo kilka godzin.

W końcu utrata przytomności stało się jej wybawieniem.

A teraz obudziła się w swojej sypialni. Łzy bezwiednie zaczęły opuszczać jej zamglone bólem i strachem oczy. Czuła przerażenie. W umyśle wciąż była w tym zaułku zdana na łaskę swoich napastników.

Drżała cała z przerażenia. Nie mogła się bronić. W tamtej chwili była przekonana, że umrze. Może powinna. Wreszcie zaznałaby ulgę. Teraz kiedy przestała być Serenity, oddała swoją moc, przestała być potrzebna.

Zaszlochała, czując głaszczącą ją dłoń. Otworzyła szerzej oczy, chcąc dostrzec, kto jest właścicielem tych delikatnych dłoni, który przelewały na nią poczucie miłości. Uśmiechnęła się lekko, rozpoznając znajomą twarz.

- S-Seiya... - wyszeptała.

- Jestem przy tobie – odparł z krzywym uśmiechem i spojrzeniem pełnym czułości. Zdradzieckie serce drgnęło na jego widok. Poczuła ucisk wzruszenia w krtani. Chciała zapewnić, że już czuje się lepiej, bo tylko on mógł dać jej siłę, ale coś zaniepokoiło ją w jego twarzy. Coś nie pasowało do całej układanki.

- Blizna... - szepnęła. – Masz bliznę... Akuma... Co ty tutaj robisz?!

Próbowała usiąść, krzyknąć po pomoc, ale bezsilnie opadła plecami o wezgłowie, tylko na tyle miała sił, aby choć usiąść. Momentalnie poczuła jego ramię, oplatającą ją przez plecy.

- Puść mnie! – zażądała, próbując bezsilnie się uwolnić z jego ramion. – Nie chcę z tobą rozmawiać! Jesteś oszustem! Tylko mnie krzywdzisz!

- Nikt cię nie usłyszy – szepnął. – Moja imitacja jest związana i schowana w szafie. Naprawdę szybko się pocieszyłaś marną kopią.

- Kim jesteś? Kim ty naprawdę jesteś? – wykrztusiła. – Już naprawdę nie wiem, kim jesteś! Oszukałeś mnie! Pracujesz dla Kakyuu, aby zdobyć moje zaufanie, udawałeś Seiyę. Wykorzystałeś moje uczucia!

Wirujące serca 回転するハートWhere stories live. Discover now