17. Rozruchy

47 5 1
                                    

To w naszych najciemniejszych chwilach musimy się skupić, aby zobaczyć światło.

Arystoteles


Przeszłość

Serenity ścisnęła mocno dłonie na barierce balkonu, widząc gromadzących się ludzi pod Pałacem. Tak jak przypuszczała, wojsko rozprawiło się z protestującymi, ale teraz na ich miejsce przybyło jeszcze więcej buntowników, jednak tym razem byli w mniej przyjaznych nastrojach. Rzucali nie tylko bombami, ale próbowali staranować wejście do budynku. Endymion stanął za jej plecami. Wyczuła jego wypełnioną wściekłością energię. Nic dziwnego. Spodziewał się, że rozprawienie się z buntownikami wprowadzi spokój, a to było tak naprawdę preludium większych protestów, tylko że tym razem napędzanych przez coś znacznie większego od gniewu. Napływających buntowników wypełniał ból... Wypełniał żal... Gorycz... Poczucie niesprawiedliwości... Poczucie straty, której nic nie jest w stanie wypełnić poza chęcią zemsty.

- Wojsko rozprawi się nimi w ciągu minuty – odezwał się cicho.

- Tak jak ostatnim razem? A po nich przyjdą następni. I co wtedy? Wybijesz wszystkich poddanych? – spytała rozdrażniona. – Błagam opanuj swoje krwiożercze zapędy. Sprawiasz, że bracia występują przeciw braciom. A przecież sam do tego doprowadziłeś. Myślisz, że tak łatwo wybaczą śmierć bliskich? Mamy ich krew na rękach. A oni nie przestaną napływać z falą słusznego sprzeciwu przeciw tyranii. Tym się staliśmy, podnosząc na nich rękę. Zawsze pragnęłam, aby nasze Królestwo było dla ludzi domem, troskliwą matką, która rozpościera nad nimi opiekuńcze skrzydła i przygarnia do siebie, kiedy są w potrzebie. W mojej wizji nigdy ich nie mordowaliśmy.

- Dobrze wiesz, że nie mieliśmy innego wyjścia! – krzyknął sfrustrowany Endymion, wycofując się do środka Pałacu. Nie chciał, aby ludzie na placu wykorzystali moment i rzucili w nich pociskiem. – Albo my albo oni! Kiedy w końcu zrozumiesz, że twoje postępowanie jest słabością!

- Co się z tobą stało? Gdzie się podział dobroduszny Mamoru Chiba? – spytała zatroskana Serenity, podążając za nim. – Nie poznaję tak oschłego, zadufanego w sobie...

- ...naiwnego głupca, który wierzył w bajki – dokończył za nią Endymion, prychając ze złości. – Jeśli chcesz wiedzieć, to jego już nie ma. Umarł, kiedy łatwowiernie zaufał narzeczonej, że go kocha, a potem go zdradziła, a ten idiota wziął na siebie odpowiedzialność, wierząc niemądrze, że uczucie wróci, wierząc, że będzie choć po ślubie mu wierna. Jednak był głupcem. Pozwoliłem więc mu odejść w zapomnienie. W końcu ty wciąż kalałaś nasz związek, ganiając za miłością, która już dawno umarła, tylko ty nie chciałaś przyjąć tego do wiadomości. Nie mogłem realizować się jako mąż, wziąłem na siebie tylko obowiązki. Kiedy ty wciąż rozpaczałaś, ja musiałem być ojcem, przyjacielem i królem, a przy tym zmuszałaś mnie, abym znosił twoją depresję, wiedząc, że opłakujesz jego. Mnie nigdy tak nie kochałaś. Za to zabijałaś każdego nędznego dnia małżeństwa będącym tak naprawdę parodią związku, kpiną z tak silnych więzów. Nie chciałem wciąż żebrać o twoje uczucie. Ten chory układ chronił tylko ciebie, ale mnie ranił każdego dnia. Dogłębnie. W końcu zrozumiałem, że muszę pozwolić Mamoru Chibie odejść w spokoju, aby nie stał się swoją wieczną torturą. Ale to ty go zabiłaś, więc nie miej teraz pretensji, że go we mnie nie ma!

Serenity zbladła, chwiejąc się, jakby otrzymała potężny cios. Kolejne istnienie okalało winą jej sumienie. Nieświadomie zabiła tak drogą jej osobę. Wbrew słowom Endymiona na swój sposób kochała Mamoru Chibę, ale nie dość mocno. Dała mu szansę, wierząc, że razem się uzupełnią, że będą tym co najlepsze dla Chibiusy, ale z każdym dniem tego żałowała. Chibiusa powinna znać swojego prawdziwego ojca. Jednak własna matka okradła ją, choć kierowały nią szlachetne pobudki. Jednak kłamstwo raniło, było bronią obusieczną. Przed laty była za młoda, aby to zrozumieć, a teraz kłamstwo okryło się takim kurzem, że ciężko było odczytać prawdę. W końcu Mamoru stał się ojcem Chibiusy, a prawda stała się istotna jedynie dla jej serca i sumienia, jednak wyjawienie jej nic nie zmieniłoby, więc milczała, raniąc siebie przy tym do głębi.

Wirujące serca 回転するハートWhere stories live. Discover now