113. Złowrogi Księżyc

22 3 0
                                    

To był kolejny dzień milczenia, kolejny dzień kiedy Yaten nie zamierzał podzielić się ze światem swoim głosem. Wcześniej nikt nie chciał go wysłuchać, teraz on nie zamierzał dać im szansy.

Dni mijały, a on wciąż czuł się pusty. Oni by tego nie zrozumieli. Próbowaliby go pocieszyć, jakoś wynagrodzić tą stratę. Tylko to nie było takie proste.

Skrzypnięcie drzwi przerwało jego ponure myśli. Nie zamierzał jednak nawet patrzeć na kolejnego pielgrzyma, kolejnego turystę, który przyszedł się na niego pogapić, jakby był jakimś eksponatem w muzeum.

- Yaten? – usłyszał niebiański głos, który tak naprawdę trzymał go z daleka od całkowitego postradania zmysłów. Momentalnie usiadł, przecierając oczy.

- Minako?! Co ty tutaj robisz? – spytał zdumiony zachrypniętym głosem.

- Słyszałam... o tym że Healer już nie ma – odparła ze smutkiem.

Łzy momentalnie wylały się z piekących oczu chłopaka. Do tej pory był smutny, ponury, zrezygnowany, wściekły. Całe dnie patrzył w jeden punkt na ścianie albo z furią uderzał pięścią w poduszkę. Ani jedna łza nie opuściła jego kanalików. Użalał się nad sobą, ale nie potrafił sobie ulżyć. Mimo że oczy go piekły, mimo że aż go dławiło w klatce piersiowej, nie potrafił zwyczajnie zapłakać.

Wystarczyło jednak, aby spojrzał na Minako i stał się gejzerem nieszczęścia. Ufnie wtulił się w jej ciepłe ramiona, żegnając Healer, jego siostrę, jego drugie ja.

Wypłakał łzy za utratę dzieciństwa, zdradę i odrzucenie przez rodziców. Wypłakał łzy za porzuconego chłopca, który zamknął się za gburowatością, aby nigdy nie zostać zranionym.

Od lat jego oczy blokowała tama, teraz nie potrafił opanować spazmatycznego szlochu. Tama pękła i już nigdy nie miała wrócić na swoje miejsce. Miał wrażenie, że rzeka łez nigdy nie przestanie płynąć, ale w końcu ostatnia kropla pokonała policzek i znikła w kąciku jego ust. Czuł się taki wyczerpany, ale równocześnie spokojny. Czuł lekki niepokój, ale równocześnie ulgę.

- Przepraszam – wyszeptał chropowatym głosem. – Przepraszam, że tak ciebie potraktowałem, że poświęciłem ciebie. Byłem takim głupcem.

- Yaten... ja rozumiem... Ja ci już wybaczyłam – powiedziała łagodnie Minako, gładząc dłonią jego policzek.

- Zawiodłem ciebie, przyjaciół, siebie samego – powiedział z żywymi emocjami... Zamilkł... odetchnął głęboko i znów podjął temat. – Straciłem Healer... Walczyłem o nią, rezygnując z ciebie, a i tak ją straciłem. To kara. Minako, tak bardzo ciebie przepraszam. Przepraszam, że okazałem się takim tchórzem. Potraktowałem cię okropnie! Przede wszystkim nie byłem wobec ciebie uczciwy i szczery. Od razu powinienem ci powiedzieć o wszystkim, może ty byś mnie powstrzymała przed popełnieniem błędu...

- Yaten, przestań się obwiniać. Byłeś postawiony w patowej sytuacji, każdy wybór był zły, każdy kogoś krzywdził.

- Mogłem wybrać ciebie... - powiedział z wielką boleścią Srebrnowłosy. – Gdybym powiedział ci prawdę, przekonałabyś mnie, abym nie poświęcał nas.

- Yaten... nie chciałabym, abyś poświęcił siebie. Postąpiłeś tak, jak ja bym ci sama poradziła. Jedyne co, to dołożyłeś nam niepotrzebnych emocji.

Yaten zamrugał oczyma i powoli chwycił dłoń Minako w delikatny kokon jego palców. Ucałował lekko jej dłoń motylim pocałunkiem.

- Czy jesteś w stanie... Czy jesteś w stanie mi wybaczyć?

Minako spojrzała na niego poważnie, po czym puściła mu oczko.

- Ale co ja mam niby ci wybaczać?

Wirujące serca 回転するハートWhere stories live. Discover now